Przez kolejne trzy miesiące Buru udało się zbliżyć do Elizabeth. Zostali dobrymi przyjaciółmi, choć on potajemnie liczył na więcej. Zakochał się w niej, ale nie miał odwagi, by zrobić pierwszy krok. Léa zawsze się zastanawiała, dlaczego Buru tak często znika, a potem wraca roześmiany i szczęśliwy, jak nigdy dotąd. Częściej zostawiał ją samą albo pod opieką Patricii, która zaczęła na niego narzekać, ilekroć znów musiała zająć się dziewczyną. Nie narzekała jednak długo, bo któregoś razu Buru zwierzył się jej, że jest zakochany. Od tego momentu Patricia nie dawała mu spokoju. Pragnęła poznać jego wybrankę serca w szczególności, że pamiętała ile kobiet odsunął już od siebie. Ciekawiło ją, dlaczego akurat ta i co w niej jest takiego wyjątkowego. Już niedługo miała się przekonać.
Buru tym razem nie szedł do swojej przyjaciółki, co oznaczało, że mógł długo spać. Wciąż był strażakiem na telefon. Wstał leniwie o dziesiątej i poszedł przygotować posiłek. Zrobił jajecznicę oraz zaparzył herbatę, by później zanieść je do salonu, gdzie wciąż na jego kanapie spała Léa. Mężczyzna powoli zaczął się zastanawiać czy powinien coś z tym zrobić. W końcu był już czerwiec, a dziewczyna nadal u niego była. Z kolei on wciąż nie zrobił nic odnośnie ośrodka adopcyjnego, przez które ona wylądowała w śmieciach. Jakoś tak o tym zapomniał. Poza tym i tak nie miał pojęcia, co zrobić z tą informacją, ponieważ nie miał dowodów, chociaż może mógłby coś zrobić. Postanowił sprawdzić wszystkie pobliskie domy dziecka, żeby przekonać się, w którym z nich była dziewczyna. Nie chciał, żeby sytuacja się powtórzyła.
Jego rozmyślania zostały przerwane przez wybudzenie się Léi, którą zaraz potem nakarmił i napoił wodą z butelki, którą kupił wczoraj na zakupach z Elizabeth. Później zajął swoje miejsce i zaczął jeść.
– Słyszałam od Patricii, że masz dziewczynę. Czy to prawda? – usłyszał jej głos.
– Nie, a gdzie tam. To moja przyjaciółka.
– Serio? Nieważne. Spróbuj zaprosić ją na randkę i powiedz jak było. Zrób coś, żeby jej nie stracić na rzecz kogoś innego.
– No nie wiem. Ostatnim razem brat ukradł mi narzeczoną, więc boję się, że sytuacja się powtórzy – podrapał się po karku, odkładając widelec.
– Widzisz gdzieś tu swojego brata? Dostałeś szansę na miłość, nie zmarnuj jej. Zaryzykuj i powiedz jej, co czujesz.
Buru głośno westchnął. Nie odpowiedział od razu. Musiał najpierw przemyśleć jej słowa. Doszedł do wniosku, że miała rację. Z rodziną prawie stracił kontakt, więc nie powinien obawiać się o konkurencję. Poza tym Elizabeth była takiego samego koloru skóry, jak on, więc raczej nie wyszłaby za jego brata. Poznał ją na tyle, by wiedzieć, że przez byłego męża ma uprzedzenia do białych zalotników, dlatego pewnie David (który dzięki Elizabeth jest jego przyjacielem) do niej nie zarywał. David od początku był na przegranej pozycji. Buru wświadomiając sobie, że nie ma realnej konkurencji, uśmiechnął się szeroko i oznajmił:
– Zaproszę ją na randkę.
– Świetnie!Niecały dzień później Buru siedział naprzeciw Elizabeth w niedrogiej restauracji w swoim najlepszym garniturze. Kobieta natomiast ubrana była w czerwoną sukienkę. Włosy upięte miała w eleganckiego koka. Zgodziła się od razu, co sprawiło, że Buru był pewny siebie. Oboje jedli osobne spagetti z odrobiną parmezanu i przepysznym pomidorowym sosem, popijając danie zwykłym ananasowym sokiem. Na początku było nieco niezręcznie. Świadomość, że są na randce sprawiła, że czuli się nieswojo, ale po szczerym wyznaniu Buru, że „nigdy nie wie, jak zachować się na randce” napięcie nieco z nich zeszło. Poza tym po nim Elizabeth przyznała się, że ona też nie wie, bo dawno na żadnej nie była. Dalej już wszystko poszło samo. Oboje odkryli, że chcieliby dać sobie nawzajem szansę.
Léa poznała Elizabeth kilka dni po ich randce. Kobieta przyszła wraz z synkiem, a Buru zrobił kolację. Wykorzystał przepis Patricii, ale poradził sobie bez jej większej pomocy. Poza tym klopsy z kaszą gryczaną i gęstym jasnym sosem pieczarkowym wyszły mu nawet nawet. Postarał się, czym zaskoczył nastolatkę, której udało zaprzyjaźnić się z Elizabeth i jej synkiem. Dziewczyna poczuła rozchodzące się ciepło, bo patrząc na Elizę, na jej macierzyńskie odruchy i to, jak patrzyła na syna doznawała uczucia, którego nie potrafiła nazwać. Ten widok napawał ją nadzieją. Może Eliza będzie chciała wkroczyć do życia Buru i zaopiekować się również Léą? To byłoby spełnienie jej marzeń. Wreszcie miałaby matkę. Miała szczerą nadzieję, że im się uda i Buru będzie szczęśliwy z tą kobietą.
– Komu nałożyć dokładkę? – szczery uśmiech Buru sprawił, że dziewczyna go odwzajemniła.
Po raz któryś poczuła się wdzięczna, że mężczyzna przyjął ją pod swój dach.
CZYTASZ
Opiekun
Teen Fiction- Chciałabyś pójść na lody? - Mogę. - To świetnie. Znam dobrą miejscówkę. Czasem, gdy wydaje się nam, że już nie może być gorzej, właśnie tak się dzieje. Jednak zawsze po deszczu przychodzi słońce, a nawet i tęcza, nie można o tym zapominać. Życie...