Zmęczony wrócił do domu, niosąc dwie siatki z zakupami. Będąc na mieście jednak zapomniał szukać jakiekolwiek pracy. Wszedł do kuchni i rozpakował siatki. Kilka szafek kuchennych, lodówka, mikrofalówka i kuchenka to już był ful wypas. Co prawda, dostał te meble w spadku, ale dobre i to. Nie musiał na nie wydawać swych cennych pieniędzy, które są bezrobotnemu potrzebne tylko i wyłącznie do przeżycia. Tylko kolor różowy, który był wszędzie w kuchni mu nie odpowiadał, ale stać go było tylko na jedną farbę, więc póki co musiał przeżyć jakoś w tym kolorze. Zaczął już zbierać na kupno jakiejś farby, więc sądził, że w najbliższym czasie uda mu się pomalować kuchnie na nowo. Rozłożył zawartość siatek, zostawiając na stole stek. Wyjął patelnie i resztki oleju. Zaczął przygotowywać obiad. Myślał wciąż o tym, co Léa robiła w kontenerze na śmieci. Skoro była sparaliżowana nie mogła sama tam wejść. Ktoś musiał ją dosłownie wyrzucić. Tylko kto byłby zdolny do wyrzucenia żywego człowieka? Na pewno na razie nie będzie mógł się dowiedzieć tego od niej. Przecież znają się tylko parę godzin. Na pewno nie powie mu niczego wprost, bo jeszcze nie ma do niego zaufania. Postanowił dowiedzieć się czegoś o niej i o jej przeszłości, ale najpierw musiał zdobyć jej zaufanie. Tylko jak to zrobić? Opiekować się nią? Karmić? Myć? Nie wiedział, ale postanowił dowiedzieć się, chociaż ile ona ma lat. Po skończeniu przygotowania posiłku mężczyzna poszedł do salonu. Posadził dziewczynę, budząc ją przy tym. Kiedy upewnił się, że ta nie spadnie, postawił przed nią obiad. Ona spojrzała na talerz ze stekiem i z dwoma ziemniakami. Potem jej wzrok spoczął na nim. Uśmiechnął się lekko do niej.
- Zatrute? - usłyszał z jej ust.
Zaśmiał się myśląc, że ona żartuje. Jednak twarz dziewczyny nie wyrażała żadnych emocji.
- Nie. Spokojnie. Spróbuj na pewno ci zasmakuje. Moja dobra koleżanka, Patricia, uczyła mnie gotować.
- No dobra... Tylko...
- Tak, wiem. Nie bój się. Pomogę.
Usiadł znów po jej prawej stronie. Nabrał na widelec smaczny kąsek mięsa i włożył do ust dziewczynie. Chcąc, nie chcąc zjadła.
- Nieźle.
Buru odebrał to słowo jako pochwałę jego kuchni. Dalej ją karmił, podtrzymując się od jedzenia. Jego porcja była trochę skromniejsza, ale leżała w kuchni na stole. Dopiero, gdy dziewczyna zjadła prawie wszystko i usłyszał z jej ust słowa, że jest najedzona, poszedł zjeść swój posiłek. Po skończonej czynności umył talerze i wreszcie wrócił do salonu. Usiadł na krześle nieopodal kanapy i spojrzał blondynce prosto w jej niebieskie oczy.
- Ile masz lat?
- Jeszcze szesnaście. Który dziś mamy?
- Ósmy luty.
- To urodziny mam dopiero w maju, piętnastego.
- Dobrze wiedzieć.
- A ty? - uniosła z zaciekawieniem brew.
Zmieszał się na te pytanie. Jednak postanowił jej odpowiedzieć zgodnie z prawdą.- Trzydzieści jeden za dwa dni.
- Serio? Nie powiedziałabym. Wyglądasz na młodszego.
- Dzięki.
Nastała między nimi chwila ciszy. Przerwała ją dziewczyna.
- Co chcesz ze mną zrobić? Zgwałcić? Zabić? Wyrzucić?
Zdziwił się, słysząc owe pytania. Były zbyt drastyczne. On nie byłby w stanie zrobić z nią żadnych z tych rzeczy. Nagle zaciekawiło go to, co się dzieje w jej głowie. Jak musi się czuć taka młoda osoba, która już na zawsze pozostanie zależna od innych? Jednak to pytanie byłoby zbyt odważne jak na niecały dzień znajomości.
- Nie. Nigdy, bym nie skrzywdził żadnej młodej osoby, która nic mi nie zrobiła. Byłoby to bez sensu.
- To po co wyciągnąłeś mnie z kontenera?
- Odpowiedziałem ci już na to pytanie. Chciałem tylko, byś żyła. Chciałem ci pomóc.
- Dobra teraz wiesz, że byłabym tylko kolejnym problemem dla ciebie, więc co ze mną zrobisz? Chcę się jakoś mentalnie przygotować na ewentualną śmierć.
- Ale ja cię nie zabiję.
- To, co zrobisz? Lepiej się mnie pozbądź. Jestem tylko problemem.
- Nie wiem, co zrobię. Ale przestań mówić, że jesteś tylko problemem. Nie wiem, co cię spotkało, ale proszę nie mów tak.
- Czemu mam nie mówić prawdy? - wraz z tym zdaniem z oczu dziewczyny popłynęły dawno skrywane łzy.
- Tylko nie płacz.
Mężczyzna nie wiedział, co zrobić. Pierwszy raz rozmawiał z młodą, niepełnosprawną dziewczyną, która uważała, że dla innych jest tylko problemem. Nie miał pojęcia jak ją pocieszyć, dlatego wyszedł z salonu. Poszedł do pokoju, w którym otworzył okno i zapalił papierosa. Uciekł od niej zamiast ją zrozumieć. Zresztą nie potrafił rozumieć dziewczyn ani kobiet, dlatego odeszła od niego narzeczona. Tylko tym razem odejść mógł on. Léa zawsze pozostanie tam, gdzie ją zostawi, bo teraz zależna jest od niego. Nie od byle kogo, tylko od niego. Tylko, co jeśli on nie jest gotowy na to? Odda ją do domu dziecka? Może tam zaopiekują się nią jak należy? Dadzą jej jakiegoś psychologa, który pomoże jej wyjść z negatywnych myśli? A co, jeśli to właśnie on jest ostatnią osobą, która może jej pomóc? Co, jeśli znalezienie jej w kontenerze nie było zwykłym przypadkiem tylko zrządzeniem losu? Kompletnie nie wiedział, co z nią zrobić, dlatego zapalił drugiego papierosa. Dlatego nie chciał o tym myśleć.
CZYTASZ
Opiekun
Teen Fiction- Chciałabyś pójść na lody? - Mogę. - To świetnie. Znam dobrą miejscówkę. Czasem, gdy wydaje się nam, że już nie może być gorzej, właśnie tak się dzieje. Jednak zawsze po deszczu przychodzi słońce, a nawet i tęcza, nie można o tym zapominać. Życie...