Léa nie mogła wiedzieć, co działo się u Jamesa w głowie. Sama była pochłonięta swoimi myślami. Przeżywała swoje indywidualne spotkanie z Bogiem. Potrzebowała tego, by nabrać sił do zamknięcia rozdziału. Do odzyskania wewnętrznego spokoju.
W kościele byli tylko godzinkę, ale to wystarczyło, by ona poczuła się lepiej. On za to miał mętlik w głowie, dlatego był trochę rozkojarzony. Po wyjściu z budynku mężczyzna zaczął pchać ją w stronę domu.
- Mam małą prośbę. Czy możemy pójść jeszcze na cmentarz? Tylko na chwilkę.
- Um... Okej.
Skierował wózek w drugą stronę i zaczął iść, pchając go. Zastanawiał się, jaki cel ma w tym wszystkim Léa. Czy w tym wszystkim chodziło o nią czy o niego? Nie miał pojęcia, ale postanowił spełnić jej prośbę. W końcu chyba nie miał nic do stracenia, czyż nie? Nie miał też powodów do obaw, więc dlaczego zaczął się stresować zwykłym odwiedzeniem cmentarza? Może dlatego, że nie bywał tam od czasu samobójstwa brata? A może dlatego, że po prostu to miejsce było ponure i przygnębiające? Przynajmniej tak je zapamiętał tamtego dnia, ale to zrozumiałe, ponieważ wtedy padało. Pochowali go pod płotem, co skojarzyło mu się źle. Nie był na mszy ani na pogrzebie. Odwiedził grób brata tydzień później. Potrzebował czasu, by nabrać odwagi. Trudno mu było zmierzyć się z prawdą. Przecież jego młodszy braciszek nie odebrałby sobie życia. Nie zostawiłby go samego. Gdy spojrzał na nagrobek, nie mógł powstrzymać łez. Nie dowierzał. Był wściekły. Nie wiedział na kogo. Na siebie czy na niego? Czuł żal i bezsilność, której nie znosił. Długo nie mógł się otrząsnąć. Znalazł pocieszenie w narkotykach. Stało się to na kilka miesięcy przed ślubem jego drugiego brata. Poczuł uścisk w sercu na wspomnienie swojej przeszłości. Pogrążył się w niej, dlatego nie zauważył, że już prawie byli na miejscu. Koła wózku przekroczyły próg wejścia, ale on się zatrzymał. Dziewczyna postanowiła cierpliwie czekać na jego dalszy ruch. Czarnoskóry mężczyzna westchnął ciężko i zaczął iść. Nie powinien bać się zwykłego cmentarza. Wszak to tylko miejsce spoczynku ciał zmarłych. Zatrzymał się na środku ścieżki, zabezpieczył wózek i drżącymi rękoma wyciągnął paczkę papierosów. Wyciągnął jednego, włożył go do ust, po czym schował opakowanie. Zaczął szukać zapalniczki. Jakieś dwie starsze kobiety przechodzące obok spojrzały na niego z obrzydzeniem i wyszły z cmentarza. Nie przejął się nimi. Za to znalazł to, czego szukał i zapalił. Momentalnie poczuł się lepiej, a stres powoli zaczynał go opuszczać.
- Wszystko w porządku? - usłyszał jej zmartwiony głos.
- Tak. Gdzie cię podwieźć? - spytał, wypuszczając dym.
Léa nie odpowiedziała od razu. Musiała się chwilę zastanowić. Nie była na cmentarzu już od czasu wypadku. Znała jego miejsce pochówku tylko z opisu mamy, ponieważ w dniu pogrzebu musiała zostać w szpitalu. Cieszyła się, że poprosiła o dokładny opis, inaczej nie mogłaby go dzisiejszego dnia odwiedzić, czego by nie zniosła. W końcu jak zamknąć rozdział, kiedy ma się jeszcze nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone?
- Okej. Poprowadzę cię.
- Dobrze - rozejrzał się, rzucił niedopałek na ścieżkę, przydepnął lekko stopą i zakrył piaskiem. Dopiero potem chwycił uchwyty, odezpieczył wózek i wprawił go w ruch, popychając.
- Prosto. Jeszcze kawałek... Teraz w le... prawo. Jeszcze raz w prawo... Czas na skręt w lewo i już powinniśmy być.
Buru natrudził się trochę przy manewrowaniu, ale nie zajęło to dużo czasu. Stanął przed czarnym, marmurowym pomnikiem i skierował wózek w jego stronę, tak by dziewczyna mogła go widzieć. Mężczyzna zwrócił uwagę na napis. Odczytał go sobie. André Dramé. Urodzony 5 lipca 2002 roku. Zginął 13 października 2018 roku.
- Nie pytałam go, skąd ma samochód.
Wiedziałam, że nie ma własnego prawa jazdy, ale zignorowałam wszelkie obawy. Zresztą ufałam mu i myślałam, że wie, co robi. Wracaliśmy z imprezy, na którą nie miałam iść. Ojciec mi zakazał, ale z premedytacją to zignorowałam. Padał deszcz, a my byliśmy pijani. Śmialiśmy się z jakiejś głupoty, którą powiedziałam. Spytał, która godzina. Sprawdziłam w telefonie. Była druga szesnaście w nocy. Przeklął i docisnął pedał gazu, a mi wydało się to zabawne. Mówił wcześniej, że musi wrócić do północy do domu, ale za bardzo się zasiedzieliśmy. Pamiętam, że przed wejściem do samochodu, na imprezie uprawialiśmy seks w pokoju gospodarza, czego nie wolno było robić. Nakrył nas i wyrzucił. Wybiegliśmy pijani, mając na sobie nieswoje bluzki. Śmiałam się w samochodzie, że ładnie wygląda. Nie pamiętam, co robiliśmy na dworzu, ale chyba zasnęłam. Obudził mnie gdzieś o pierwszej w nocy, mówiąc, że musimy jechać. Poszłam za nim. Poprosiłam, żeby jechał powoli, bo kręciło mi się w głowie, a nie chciałam potem sprzątać wymiocin w jego seacie. Na początku posłuchał. Jechaliśmy najwolniej ze wszystkich i śmialiśmy się z samych siebie, ale potem gdy dowiedział się, ile nam to zajęło... Nie myślał trzeźwo. Żadne z nas nie myślało. Gwałtownie wcisnął pedał gazu. Krople deszczu nadal spadały, a samochód z nami w środku wpadł w poślizg. Przekoziołkował kilka metrów i wpadł do rowu, którego wcześniej nie widzieliśmy. Zmarł na miejscu. Mi dawali zaledwie kilkanaście procent na przeżycie. Przez ten cały czas zastanawiałam się dlaczego to ja przeżyłam. Przez cały ten czas poczucie winy dławiło mnie od środka. Przez cały ten czas nie mogłam przestać się tym zadręczać. Wielokrotnie wyzywałam siebie w myślach od najgorszych kretynek, jakie kiedykolwiek chodziły po Ziemi. Nawet nie mogłam być na jego pogrzebie. Co była ze mnie za dziewczyna? Ale dzisiaj chcę zacząć od nowa. Potrzebowałam, by tutaj przyjść, żeby zobaczyć jego miejsce pochówku. Przyszłam, by go przeprosić i żeby poczuć, choć chwilową ulgę. Chcę zostawić tutaj ciężar naszych win, moich głupich pomysłów... Ciężar tamtej nocy...Nie wiedziała, kiedy łzy uwolniły się z jej oczu ani kiedy Buru położył jej swoją rękę na ramieniu, czego nawet nie poczuła. Liczyła się ta chwila. Ten moment, w którym mogła wreszcie odetchnąć głęboko i przyznać przed ukochanym swoją winę. Przeprosić za lekkomyślność. Za tamtą imprezę. Za tamtą noc. Podziękować za jego życie i za to, że był. Poprosić o wybaczenie. I wreszcie odejść. Mogła tutaj, przy jego grobie, zostawić swoją przeszłość. Właśnie ta myśl sprawiła, że uśmiechnęła się lekko przez łzy.
- Zrób to - usłyszała głos Jamesa, ale wydawało jej się, że dochodzi on do niej z daleka.
- Przepraszam, André. Za tamten wypadek i za to, że myślałam o odebraniu sobie życia, co brzmi trochę niedorzecznie, bo straciłam władzę nad moimi kończynami, ale proszę, wybacz mi - imię chłopaka, w które się wpatrywała zaczęło się zamazywać, dlatego zamknęła oczy i następne słowa już tylko wyszeptała. - I dziękuję za to, że byłeś przy mnie, kiedy najbardziej tego potrzebowałam...
Otworzyła oczy, gdy poczuła na twarzy czyjś dotyk. Zobaczyła przed sobą klęczącego mężczyznę, który otarł jej łzy. Uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuję.
- Gotowa? - wstał, odwzajemniając jej uśmiech.
- Tak - spojrzała ostatni raz na marmurowy pomnik i poczuła ulgę.
Buru zaczął manewrować wózkiem, by wyjechać. Potem było już z górki.Będąc w swoim pokoju, głaskał kota imieniem Kido. Czuł się szczęśliwy, choć poznał niedawno smutną przeszłość nastolatki. Dzień, który dobiegał ku końcowi okazał się dniem, w którym zrozumiał tragedię Léi. Wiedział już dlaczego na początku sprawiała smętne wrażenie. Zaczęła się przed nim otwierać, z czego był zadowolony. Wciąż chciał poznać całą jej przeszłość, choć na razie nie zapowiadała się kolorowo. Chciał dowiedzieć się o niej więcej, ale musiał najpierw odwdzięczyć się jej jakimś swoim wyznaniem. W końcu raczej nie ma niczego za darmo. Dodatkowo własny mętlik tego dnia utrudniał mu trochę rozmyślania na temat życia dziewczyny, dlatego długo nie analizował tego, czego się dowiedział. Zgasił światło i położył się na wygodnym materacu, a Kido ułożył się obok niego.
Gratulacje dla Paulinka0980 za zwycięstwo w konkursie na imię dla kota Buru!
Na specjalne wyróżnienie zasługuje DariuszkaYT, której propozycję imienia zapewne wykorzystam, ale w innej książce... Kiedyś haha
Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom za wzięcie udziału ❤. Nie przejmujcie się tą przegraną. Może kiedyś będą jeszcze jakieś konkursy haha
CZYTASZ
Opiekun
Teen Fiction- Chciałabyś pójść na lody? - Mogę. - To świetnie. Znam dobrą miejscówkę. Czasem, gdy wydaje się nam, że już nie może być gorzej, właśnie tak się dzieje. Jednak zawsze po deszczu przychodzi słońce, a nawet i tęcza, nie można o tym zapominać. Życie...