Hermiona przebudziła się z nieprzyjemnym uczuciem bycia obserwowaną i uniosła głowę, by dostrzec Mistrza Eliksirów, który pochylał się nad nią, gdzie spała w jednym z jego foteli.
– Wydawało mi się, że kazałem ci wracać do siebie – powiedział niskim głosem.
Jego wizerunek gdy tak górował nad nią, był nieco mniej przerażający niż zwykle, ponieważ był ubrany jedynie w koszulę – tym razem czarną – i spodnie, które były pomięte, jakby w nich spał. Po bliższym przyjrzeniu się, Hermiona stwierdziła, że najprawdopodobniej faktycznie w nich spał, ponieważ zabrudzenia na kolanach wskazywały na to, że była to ta sama para, którą miał na sobie zeszłej nocy.
– Ja... czy dobrze się pan czuje, profesorze?
– Nie próbuj zmieniać tematu, panno Granger – wyrzucił jadowicie. – Dlaczego nadal tu jesteś?
– Pomyślałam, że ktoś powinien być w pobliżu, na wypadek, gdyby wystąpiły jakiekolwiek nawracające efekty uboczne eliksiru. – Było to prawdą, ale najwyraźniej nie tym, co Snape chciał usłyszeć.
– Pomyślałaś – zadrwił. – I przypuszczam, że nie miało znaczenia, co ja myślałem lub czego chciałem, zwłaszcza, że są to moje kwatery.
Odwrócił się i podszedł do okien, wpatrując się w krajobraz spowity bielą. Hermiona sztywno wstała z fotela, a jej mięśnie zaprotestowały po całonocnym skurczeniu. Zauważyła, że maska nie leżała już obok kominka. Z pewnością odłożył ją przed jej przebudzeniem.
– Istotne jest to, czego pan chce – powiedziała podchodząc i stając obok niego, a on prychnął. – Ale zeszłej nocy nie był pan... w najlepszej formie.
– Byłem w stanie sam o siebie zadbać – rzucił. – Twoje wtargnięcie było niewłaściwe i niepożądane, i gdybym był przy zdrowych zmysłach, wyleciałabyś stąd szybciej niż błyskawica.
Hermiona cofnęła się o krok, urażona... ale potem przypomniała sobie słowa Dumbledore'a i zrozumiała, że Snape robi dokładnie to, co przypuszczał dyrektor: odpycha ją.
Obserwowała jego profil, zwracając uwagę na cienie pod oczami i mocno zaciśniętą szczękę, gdy wspominał w myślach wydarzenia poprzedniej nocy. Jak mogła do niego dotrzeć, skoro wciąż zamykał się w sobie w ten sposób? Rozmowa z nim nie przynosiła rezultatów, a współczucie mylił z litością, której nie akceptował. Westchnęła. Być może za bardzo się starała... a może nie starała się wystarczająco? Być może musi go jeszcze przekonać o swojej szczerości.
Nic nie mówiąc, położyła delikatnie dłoń na jego przedramieniu, które było skrzyżowane na jego piersi, czując ciepło jego ciała przez miękki materiał koszuli.
Odsunął się, jakby jej dotyk go oparzył, sycząc:
– Nie pozwalaj sobie na taką poufałość ze mną, panno Granger. Przekraczasz granice.
– Och, bzdury – rzuciła lekceważąco. – Jakie granice? Sam pan to powiedział. To jest wojna. Normalne zasady nie obowiązują.
– Wojna nie dzieje się wewnątrz tych kwater – warknął gniewnie – i nadal jestem twoim nauczycielem, a ty moją uczennicą. Lepiej żebyś pamiętała, że na tym kończą się nasze stosunki.
– Niech pan nie będzie śmieszny – odparła, zastanawiając się po cichu, na stratę ilu punktów mógł sobie pozwolić Gryffindor. – Niezależnie od tego, kto lub co doprowadziło nas do tej sytuacji, jesteśmy w niej teraz razem, a ja nie zamierzam odejść.
– Nie ma od czego odchodzić, panno Granger – odpowiedział, a jego głos stawał się coraz głośniejszy. – Nic z tego nie jest twoją sprawą. Nie masz prawa być w to zamieszana.
CZYTASZ
Przed świtem | Before the Dawn | Sevmione
FanfictionHermiona Granger na siódmym roku w Hogwarcie dowiaduje się rzeczy, które zmieniają jej pogląd na wiele spraw. Severus Snape jest jedną z nich. ~•~•~ - Podejdź, Hermiono - powiedział chwytając ją za ramię, a ona zamknęła oczy, zanurzając głowę w myśl...