Eliksiry w środowe popołudnie były dziwnym zdarzeniem. Hermiona starała się nie zachowywać wobec Malfoya inaczej niż do tej pory, ale trudno było jej traktować go z obojętnością, kiedy musiała siedzieć obok Ślizgona i pracować razem z nim.
Ze swojej strony Prefekt Naczelny okazał się dla niej uprzejmy, ale nie tak widocznie. W przeciwieństwie do poniedziałkowego gestu, by weszła przed nim do klasy, Hermiona nie wyczuła nieszczerości w sposobie, w jaki się do niej zwracał, co sprawiło, że zaczęła się zastanawiać, czy przekonanie Snape'a było rzeczywiście prawdziwe.
Zauważyła, że Snape uważnie przyglądał się im kilka razy podczas lekcji.
Pod koniec piątkowych zajęć z Eliksirów nie mogła zaprzeczyć, że Malfoy był uzdolniony w tej sztuce, a także doskonałym partnerem do pracy. Jego przygotowanie składników było równie precyzyjne, jak jej własne, a podczas gdy ich baza eliksiru gotowała się na wolnym ogniu przez wymagane pół godziny, opracowali plan warzenia i czarowania, który dałby im obojgu możliwość wypróbowania nowej umiejętności.
Hermiona zwlekała z wyjściem z sali, planując towarzyszyć Snape'owi w jego laboratorium, ale Malfoy również zdawał się poświęcać dłuższą chwilę, by spakować swoje pergaminy i pióra, obserwując ją kątem oka.
Zmarszczyła brwi i wyszła z klasy, nie zważając na Snape'a. Zwolniła kroku, gdy tylko wyszła na korytarz, wyczuwając za sobą Malfoya w niewielkiej odległości. Kiedy dotarła do skrzyżowania korytarza, prowadzącego do kwater Snape'a i schodów na wyższe piętra zamku, wybrała schody. Wyglądało na to, że zmyliła Malfoya zgodnie z jej oczekiwaniami, bo choć czekała przez jakiś czas w Sali Wejściowej, nie pojawił się.
Odetchnęła z ulgą, szybko udała się na pierwsze piętro i skierowała się korytarzem do jego pokoi. Kiedy dotarła na miejsce, siedział już przy biurku z grymasem na twarzy, sprawdzając prace. Mała klepsydra obok stosu esejów zapewne odnosiła się do parującego kociołka, który widziała przez otwarte drzwi laboratorium.
– Myślałem, że nie przyjdziesz dziś wieczorem – powiedział, nie podnosząc wzroku.
– Malfoy zdawał się być zainteresowany tym, dlaczego po lekcji zostałam z tyłu – wyjaśniła, siadając naprzeciwko niego przy biurku. – Poszłam na górę, żeby spróbować go zmylić, co najwyraźniej mi się udało, skoro nie podążył za mną, kiedy tylko opuściłam lochy.
– Hmm – powiedział Snape, kreśląc duże "Z" na eseju przed sobą i podnosząc kolejny ze stosu.
Hermiona po cichu wyjęła z torby zmniejszoną paczkę, powiększyła ją i położyła na biurku między nimi.
Zerknął na srebrnoszarą paczkę, a potem na nią.
– Co to jest?
– Wszystkiego najlepszego, Severusie – powiedziała miękko.
Wyglądał na zaskoczonego, potem zadowolonego, a następnie... niemal pełnego żalu.
– To nic wielkiego – powiedziała szybko, starając się zapobiec wszelkim próbom odmowy. Spędziła trochę czasu zastanawiając się, co mu dać, odkąd dowiedziała się o dacie jego urodzin tuż po Bożym Narodzeniu. Nie chciała wprawiać go w zakłopotanie ani ryzykować, że podaruje mu coś zbyt osobistego, ale jednocześnie chciała, żeby jej prezent coś znaczył.
– Nie musiałaś... – zaczął. – Nie spodziewałem się...
– Chciałam – powiedziała stanowczo.
Odłożył pióro i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w paczkę, zanim po nią sięgnął.
Hermiona przygryzła wargę i obserwowała, jak jego długie palce rozpakowują pudełko, które po odsłonięciu było lśniąco czarne, z wyjątkiem złocistego wytłoczonego napisu na przodzie.
CZYTASZ
Przed świtem | Before the Dawn | Sevmione
FanfictionHermiona Granger na siódmym roku w Hogwarcie dowiaduje się rzeczy, które zmieniają jej pogląd na wiele spraw. Severus Snape jest jedną z nich. ~•~•~ - Podejdź, Hermiono - powiedział chwytając ją za ramię, a ona zamknęła oczy, zanurzając głowę w myśl...