Kiedy Hermiona się ocknęła, natychmiast zdała sobie sprawę z trzech rzeczy; twardości podłoża, na którym leżała, ciężaru w poprzek jej nóg i gorączkowego, histerycznego głosu swojej matki gdzieś w oddali.
Jęknęła, otworzyła oczy i usiłowała skupić się na czymkolwiek w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Nie miała najmniejszego pojęcia, gdzie się znajduje.
Nagle głos matki stał się wyraźniejszy i poczuła, że jest mocno potrząsana za ramiona.
– Co... co się stało? – mruknęła niewyraźnie, próbując odepchnąć dłonie.
– Kochanie? Hermiono? Słyszysz mnie? Wszystko w porządku?
Zamrugała i wreszcie była w stanie skupić się na przerażonej twarzy swojej matki i ojca, którzy oboje odetchnęli z wyraźną ulgą gdy potrząsnęła głową, próbując się uspokoić.
– Nic mi nie jest – powiedziała, gdy nagle wszystko do niej wróciło. – Czuję się dobrze. Gdzie jest profesor Snape?
Z trudem usiadła, walcząc z falą zawrotów głowy; odczuwalny ciężar wciąż przyszpilał jej prawą nogę do twardej, drewnianej podłogi. Spróbowała go odepchnąć i zamarła; przewróciło jej się w żołądku. Tym ciężarem był profesor Snape. Leżał bezładnie na podłodze, zupełnie bez ruchu.
– Profesorze! – zawołała pośpiesznie, a jej żołądek zacisnął się ze strachu, gdy przypomniała sobie lawinę zaklęć rzuconych na nich tuż po ich aportacji. Po cichu modliła się do kogokolwiek, kto mógłby ją usłyszeć, aby ostatnie zaklęcie nie trafiło w cel. Zdołała wyciągnąć nogę spod jego własnej i uklękła u jego boku. Jej rodzice przyglądali się ze strachem, jak z pewnym trudem delikatnie przewróciła go na plecy, zauważając postrzępioną dziurę w tylnej części jego szaty, która została wypalona przez klątwę.
Jego twarz była niewzruszona, jego oczy zamknięte, a ona zawahała się tylko przez chwilę, nim odsunęła wysoki kołnierz jego koszuli, by odnaleźć tętno na jego szyi. Było szybkie i silne.
– Myślę, że został tylko oszołomiony – powiedziała z ulgą. Rozejrzała się po podłodze wokół nich w poszukiwaniu swojej różdżki, w końcu znajdując ją wciąż mocno zaciśniętą w dłoni Snape'a. Wyjęła ją z jego palców i biorąc głęboki wdech, rzuciła Enervate.
Przez jeden przerażający moment nic się nie wydarzyło, zanim Snape otworzył oczy i słabo zakaszlał.
– Profesorze? – powiedziała miękko.
Jego spojrzenie zwróciło się ku niej, a on zamrugał, próbując rozjaśnić pole widzenia.
– Panno Granger – powiedział, podnosząc się na nogi trochę niepewnie, zdejmując swoją ciężką pelerynę śmierciożercy i rzucając ją na podłogę. – Wszystko w porządku?
Przytaknęła, a on odwrócił się do jej rodziców, stojących niepewnie na środku pokoju i wyglądających na lekko rozwichrzonych po podróży świstoklikiem. Rozglądając się po raz pierwszy po pomieszczeniu, Hermiona zdała sobie sprawę, że pokój był nie tylko pusty, ale również pozbawiony okien i oświetlony przez jakieś niewidoczne, magiczne źródło światła.
– Panie i Pani Granger – powiedział. – Przepraszam za moją nagłość, jednak było to absolutnie konieczne, aby jak najszybciej wyprowadzić was z waszego domu. Nie wiem, jak wiele wasza córka powiedziała wam o...
– Wiemy, co by się stało – przerwała cicho matka Hermiony, wyglądając na bardzo wstrząśniętą, ściskając dłoń męża. – Przez ostatnie trzy lata czytaliśmy Proroka Codziennego.
Wydawało się, że Snape odetchnął z ulgą na myśl o braku konieczności wyjaśniania swoich czynów rozgniewanym rodzicom. Hermiona jednak zagryzła nerwowo wargę, gdy jej ojciec podszedł do nauczyciela.
CZYTASZ
Przed świtem | Before the Dawn | Sevmione
FanfictionHermiona Granger na siódmym roku w Hogwarcie dowiaduje się rzeczy, które zmieniają jej pogląd na wiele spraw. Severus Snape jest jedną z nich. ~•~•~ - Podejdź, Hermiono - powiedział chwytając ją za ramię, a ona zamknęła oczy, zanurzając głowę w myśl...