22

673 28 8
                                    

Rozmyta postać stała nad łóżkiem. Delikatnie ruszyłam źrenicą w prawo, by dostrzec zarys drugiej, znacznie wyższej postaci. Zamknęłam oczy i mocno je zacisnęłam w nadziei, że gdy znów je otworzę to zobaczę coś więcej.

- Nie żyję? - wymruczałam pod nosem, nie spodziewając się, że ktoś mnie usłyszał.

- Pamiętaj, że złego diabli nie biorą.

Czułam, że kąciki moich ust mimowolnie się uniosły.

- Mam nadzieję, że nie leżę tutaj od kilku dni, bo to by oznaczało że nie brałeś prysznica od tego czasu - powiedziałam na widok Dominika, który teraz siedział na szpitalnym łóżku w swoim mundurze.

- Tylko trzy tygodnie. Stopy myłem w tej umywalce, ale tylko dlatego, że pielęgniarki mdlały kiedy wchodziły do tej sali - wskazał palcem na zlew w kącie - Choć na początku starałem się je przekonać, że to Ty puszczasz tak okrutne bąki kiedy śpisz.

- To nie są bąki, tylko brokatowe pęcherzyki powietrza o zapachu zbliżonym do waty cukrowej - odburknęłam, zupełnie zapominając o lekarzu, który stojąc obok mojego narzeczonego, prawdopodobnie zastanawiał się czy nie wypisać nam skierowania do najbliższego szpitala psychiatrycznego.

- Ekhm... tak więc Pani Martinez... - dukał doktor - ma pani nie najlepsze wyniki - smęcił pod nosem, zerkając na kartki przyczepione do granatowej teczki.

Jego zmarszczki zdradzały podeszły wiek, natomiast oryginalne, pięciokolorowe crocsy przyprawiały mnie o niemałe wątpliwości.

- Dużo stresu, mało snu - ciągnął lekarz, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego stopy bansującej w młodzieżowym laczku. Wiedziałam, że Dominik również nie może przestać patrzeć na te diabelnie rozpraszające uwagę crocsy.

- Na szczęście teraz będę w domu przez kilka miesięcy. Zajmę się Tobą, smrodzie - mój narzeczony wybił mnie z transu i poczułam się, jakbym wyszła z dobrej imprezy, na której DJem jest czadersko odziana stopa lekarza.

Spojrzałam na Dominika ze zdziwieniem, oczekując że wyjaśni jak udało mu się złapać tyle wolnego, ale na marne. Ten cep nigdy się nie nauczy, że są miny zwyczajne, miny wściekłe i miny pytające.

- Właściwie zalecałbym pozostanie w łóżku, przynajmniej na miesiąc - powiedział lekarz, po czym zmierzył mnie spod okularów - w przeciwnym wypadku spotkamy się znowu.

Powiedział to tak, jakbym była najbardziej śmierdzącym i brzydkim żulem, takim, którego spotyka się w tramwajach jeżdżących do najbardziej oddalonych od centrum miasta, patologicznych dzielnic.

- Nie będzie takiej konieczności - powiedział Dominik.

*

Wyszliśmy ze szpitala. Słońce rzucało promienie na grube warstwy śniegu. Dominik wyjaśnił, że zemdlałam w drodze do kawiarni, zadzwonili do niego i do mojej matki, ale z powodu niepełnosprawności i braku ojca, nie miała jak szybko dostać się do szpitala. Dominik przyjechał tak szybko jak tylko mógł. Na miejscu nie dowiedział się praktycznie niczego, tak samo jak i ja.

- Powinnaś pojechać jeszcze do prywatnej kliniki. Nie chce mi się wierzyć, że to zwykłe przemęczenie. Tym bardziej, że nie zrobili Ci nawet podstawowych badań - mój narzeczony był wyraźnie zdenerwowany zaistniałą sytuacją.

- Kochanie, ale to co mówił ten kroksiarz ma sens. Ostatnio miałam naprawdę bardzo ciężki okres, zresztą sam wiesz... wysłałam Ci o tym list... - mruczałam.

Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco, odrywając wzrok od drogi, by zaraz znów na nią spojrzeć i warknąć na kierowcę autobusu przed nami.

- Aha! Ja mam wiedzieć kiedy pytasz wzrokiem, a ty nie umiesz się tego nauczyć. Nie mów, że nie dostałeś listu.

- Nic. Byłem zdziwiony, że nie piszesz, ale usprawiedliwiałem Cię nawałem pracy.

Szybko poskładałam wszystkie puzzle. Dominik wciąż jest w mundurze, co oznacza, że nie był jeszcze w mieszkaniu, w którym - no cóż - czeka na niego ponad trzydziestokilogramowa niespodzianka.

- Tygrysku... a jak się zapatrujesz na pieska?

*

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dexter po dziesięciu minutach znajomości z Dominikiem, dosłownie łasił się i ocierał o jego nogi niczym kot. Dawał się głaskać po pysku, po brzuchu, a nawet dotykać opatrzonej łapy! Stałam oparta o wyspę kuchenną, a na mojej twarzy rysowało się niedowierzanie.

- Jesteś głodna? - zapytał mój detektyw.

Ten cep nigdy nie nauczy się czytać min, nigdy.

- Jestem. Ale nie mam ochoty gotować... - Mruknęłam, zarzucając mężczyźnie ręce na szyję.

Objął mnie delikatnie w talii i pocałował mnie w czoło, w nos, w usta... Na ostatniej części ciała zatrzymał się na dłużej.

Objęłam go nogami w pasie, a on posadził mnie na drewnianym blacie, na którym oparłam obydwie dłonie. Dominik zaczął rozpinać moją koszulę, odsłaniając moją porcelanową skórę, okrytą czarną, koronkową bielizną. Przesunęłam ręką i niechcący strąciłam na ziemię pojemnik ze śniadaniem, które miałam zabrać do pracy. Nie umknęło to uwadze Dextera, który zlizywał z podłogi płatki owsiane. Cholera! Kawiarnia!

Dominik ściągnął moją koszulę i zaciskał silne dłonie na moich piersiach, cały czas zataczając językiem koła na mojej szyi i dekolcie.

Pieprzyć to, później.

Złapałam koszulkę narzeczonego i niemalże ją z niego zerwałam, po czym niedelikatnie przesunęłam paznokciami po jego umięśnionych plecach.

- O tak, tęskniłem.

Rozpięłam rozporek jego spodni i pospiesznie wsunęłam dłoń w bokserki, gdzie czekała na mnie już gorąca niespodzianka. Mruknęłam kiedy zacisnęłam na nim dłoń. Dominik syknął i spojrzał mi w oczy. Zwierzęco.

- Wypieprzę cię nim na tym blacie.

- Wiem - mruknęłam i zsunęłam swoje denimowe jeansy na ziemię, odkrywając czarne stringi.

Nogami przycisnęłam do siebie ciało mężczyzny, tak, by na udzie czuć jego erekcję. Agresywnie ssałam skórę na jego szyi, nie przestając ręką pieścić jego penisa.

Dominik zmęczony czekaniem zdarł ze mnie ostatni materiał, który przeszkadzał mu w cieszeniu się w pełni moim ciałem.

Kiedy wszedł, poczułam ciepło rozchodzące się po całym ciele. To nie było zwykłe, szybkie i nieczułe rżnięcie. To była jedna z naszych najbardziej intymnych chwil. Mój partner cały czas przytulony, patrzył mi głęboko w oczy i nie spiesząc się, mocno się we mnie poruszał.

To był diabelnie przyjemny wieczór. Z finałem.

*

Leżeliśmy na kanapie przy kominku, oglądając kreskówki. Zdążyłam skontaktować się ze swoim teamem, który, jak się okazało, doskonale wiedział że znalazłam się w szpitalu. Życzyli mi szybkiego powrotu sił witalnych, wysłali zdjęcia z otwarcia, przesłali utarg i na koniec - zdjęcie z baru, w którym opijają zwycięstwo. Nic mnie nie ucieszyło tak, jak widok zadowolonych pracowników. Takich, na których zawsze mogę liczyć.

Sięgnęłam po ostatni kawałek pizzy.

- Masz dziś spust kobieto. Jestem z ciebie niesamowicie dumny, zjadłaś sama prawie całego giganta - zaśmiał się Dominik.

- Nie wytykaj mi - jęknęłam - ostatnio prawie nie jadłam...

- Od jutra będę ci gotował.

- Tak pro bono? - zapytałam pochłaniając ciągnący się ser.

- Za masaż na przykład. Taki jak dziś - wyszczerzył się mężczyzna.

Dexter leżał na kapciach mojego narzeczonego, a ja pomyślałam, że dawno nie czułam się tak szczęśliwa i spełniona, jak tego wieczoru. Leżąc przytulona do mężczyzny, którego kocham, we własnym mieszkaniu, przy płomieniach z kominka, z adoptowanym psem pod nogami.

- Nie zostawiaj mnie już nigdy Dominik - spojrzałam śmiertelnie poważnie w jego stronę, ze łzami w oczach.

Ten złapał mnie za rękę i czule ją pocałował, patrząc mi prosto w oczy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 13, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Love's wearing a uniformOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz