- Dasz sobie radę? - zapytała po raz kolejny Aish.Aish, a właściwie Aishwarya - wymawiajcie to jak chcecie, ja wciąż się nie nauczyłam - pochodzi z Nowego Delhi. Wraz z rodzicami wyprowadziła się do Ameryki gdy była jeszcze dzieckiem, w poszukiwaniu jak wszyscy wiemy - lepszego życia. W Indiach wierzą, że imię Aishwarya ukierunkowuje kobietę na odnoszenie licznych sukcesów. Patrząc na niską, zgrabną czarnowłosą, właścicielkę kawiarni w której pracuję, stwierdzam, że całe jej życie jest sukcesem.
- Aish, pytałaś już trzydzieści osiem razy - sapnęłam poirytowana troskliwością dziewczyny.
- Liczysz? - spojrzała na ogromny zegar ścienny wiszący tuż nad ekspresem do kawy, który pokazywał godzinę osiemnastą - Skoro mnie nie chcesz, to się zwijam! - Rzuciła zadowolona.
- Ale masz mi obiecać, że będziesz się dobrze bawić! - powiedziałam ściągając z najwyższej półki mleka z kończącym się terminem przydatności.
- Widziałaś jego włosy? Jak randka okaże się klapą, to przynajmniej poćwiczę na kimś umiejętności fryzjerskie - powiedziała Aish i założyła czarną, pikowaną kurtkę i wełnianą czapkę - Kocham cię w razie gdybym umarła! - krzyknęła opuszczając kawiarnię i zostawiając mnie ze studentem, który wyglądał już jakby go wypluto dziesięć razy.
Wywróciłam oczami i podwinęłam rękawy czarnej bluzki z zamiarem umycia ostatnich, brudnych naczyń. Wzrok jeszcze raz uciekł na zmęczonego studenta. Wzięłam głęboki oddech i włączyłam ekspres do kawy. Podeszłam do mężczyzny stawiając mu na stole Cappuccino w plastikowym kubku i ciastko z rodzynkami. Spojrzał na mnie pytająco.
- Na koszt firmy. Lepiej coś zjedz, bo zaniedbałam rozwijanie umiejętności reanimacji ludzi - uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuję, aż nie wiem co powiedzieć... Fakt, zasiedziałem się - powiedział rozkojarzony i spojrzał na zegar, jednak miałam wrażenie, że jego oczy są już zbyt małe by zobaczyć cyfry, a umysł zbyt zmęczony by połączyć cały zegar w całość - Milej się tu siedzi od kiedy tu pracujesz.
Zrobiło mi się cieplej na sercu, ostatni raz się uśmiechnęłam, włożyłam ręce do tylnych kieszeni spodni i ruszyłam w stronę obowiązków. Hej przygodo! Zmyłam resztkę naczyń, wyczyściłam ekspresy, spisałam zwrot, policzyłam pieniądze i zaczęłam czyścić blaty. Mój ostatni klient skinął mi głową na pożegnanie machając kubkiem z kawą, którą mu podałam i wyszedł, zostawiając w sali jedynie mnie i grającą w tle piosenkę. Niemalże kilka minut później drzwi otworzyły się ponownie, a moim oczom ukazał się Dominik. Cisnęłam w niego kluczami i nakazałam by zamknął drzwi frontowe i zasłonił okna potężnymi, drewnianymi roletami.
Mężczyzna podszedł do lady, którą z uporem czyściłam z niewidzialnego pyłu i kurzu, złapał moją buzię w dłoń.
- Przestań sprzątać. Robisz to kiedy się denerwujesz, za każdym razem - Szepnął.
Jak zawsze w punkt, szeregowy Cole.
- Napijesz się czegoś? W prawdzie już posprzątałam ale... - jak oparzona wyrwałam buzię z jego dłoni.
Odwróciłam się do mężczyzny tyłem i zamknęłam oczy. Jego dłonie spoczęły na mojej talii, powodując nagły spadek czucia w nogach.
- Mam milion pytań Dominik, ale nie chcę pytać dlaczego - powiedziałam przez łzy i położyłam dłoń na rękach które teraz czule ściskały mój brzuch.
- Obiecuję, że tym razem przy Tobie zostanę, zadbam o Ciebie Chloè, będę przy Tobie dopóki czas nam na to pozwoli - poczułam jak mocniej mnie ścisnął - Kurwa, proszę, zacznij znów na mnie patrzeć jak kiedyś - syknął.
- Co przede mną ukrywasz Cole? - wyszeptałam, niemo wgapiając się w ceglaną ścianę przed nami.
Mężczyzna mruknął, po czym wtulił się w zagłębienie mojej szyi. Chciał tego. Chciał wrócić i chciał, bym mu wybaczyła. Wyszliśmy z budynku, by odetchnąć.
- Kiedy wracasz do pracy? - zapytałam, chowając dłonie w kieszeniach płaszcza.
- Jak poukładam sprawy, które mnie gnębiły. Powiedzmy, że dostałem przymusowy urlop, bo pewna dama pewnego dnia postanowiła pojawić się w moim życiu. Z gałęzią we włosach. A ja, cóż, wiesz że mam słabość do dzikich zwierząt - ciągnął z uśmiechem.
- Panie szeregowy Cole, jestem pełna podziwu dla Pana wyrafinowanego gustu... - zaśmiałam się, ukazując dołeczek w policzku.
Mam tylko jeden. Natura była wobec mnie niesamowicie skąpa.
- Chciałbym Ci coś pokazać, ale nie wiem czy jesteś gotowa - z jego twarzy ani na chwilę nie zniknął uśmiech. Ten piękny uśmiech.
Weszliśmy na ulicę otoczoną przez szeregowce, ozdobioną pięknymi latarniami, nienagannie ustawionymi skrzynkami na listy. Co drugi domek ubrany był w świąteczne girlandy. Rozejrzałam się zdezorientowana. Szliśmy tak przez jakiś czas w milczeniu, aż w końcu mężczyzna zatrzymał się.
- Podoba ci się? - zapytał.
- Tak, jest pięknie, ale... - odpowiedziałam marszcząc brwi.
Mężczyzna sięgnął do kieszeni i wyjął pęk kluczy.
- Martinez, zamieszkaj ze mną - powiedział chłopak błagalnym tonem, a ja poczułam jak miękną mi kolana - obiecuję po sobie sprzątać, nie zostawiać ubrań pod pralką i zamykać drzwi od łazienki gdy będę z niej wychodził. Pewnie niewiele zrobię z chrapaniem przez sen, ale jeśli tylko... - mówił widocznie zdenerwowany.
Łzy napłynęły mi do oczu. Rzuciłam się na chłopaka, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Mimo minusowej temperatury czułam niesamowite ciepło rozchodzące się po moim ciele. Odsunęłam delikatnie głowę i z zamkniętymi oczami pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- To jak, madame? - ponowił pytanie.
Jego ręce subtelnie wplotły się w moje pokręcone od wilgoci włosy.
Kolory. Nadajesz mojemu życiu kolor.
Sprzedałam mężczyźnie delikatnego kuksańca i zalotnie odpowiedziałam, że muszę się zastanowić, czy jestem gotowa na pranie jego majtek.
Weszliśmy przez białe drzwi do ceglanego domku. Było pusto. Białe ściany przypominały płótno, które sami mieliśmy zapełnić, drewniane panele cichutko skrzypiały pod naszymi butami. Wielki salon z oknami i wyjściem na ogród, otwarta kuchnia. Przesunęłam dłonią po drewnianej, masywnej obręczy schodów. Odetchnęłam.
- W końcu wróciłem do domu Chloè. Do Ciebie - Powiedział chłopak i objął mnie muskularnym ramieniem.
CZYTASZ
Love's wearing a uniform
RomanceŻycie Chloè wywraca się do góry nogami kiedy poznaje Dominika - żołnierza o bystrym spojrzeniu i uśmiechu, pod którym kobietom uginają się nogi. Ile poświęceń warta jest miłość? Czy mundurowy obowiązek jest w stanie zniszczyć tak silne uczucie? ‼️ R...