18

1.1K 41 3
                                    

Malowałam ścianę w przedpokoju, od czasu do czasu zerkając na nagie, umięśnione plecy Dominika. Od kilku godzin walczył z powieszeniem na ścianie telewizora.

- Kochany, jesteś pewny że nie potrzebujesz pomocy? - zagaiłam nieśmiało, choć doskonale znałam odpowiedź.

Mężczyzna zmarszczył swoje gęste, ciemne brwi i wyraźnie napiął mięśnie. Być może zrobił to podświadomie, jak na prawdziwego samca alfa przystało.

- Jakiej pomocy? Nie potrzebuję niczyjej pomocy do zawieszenia jakiegoś głupiego telewizora. Zajmij się lepiej tymi swoimi ścianami - burknął, po czym zwinął się z powrotem w kącie niczym pewien łysy bohater władcy pierścieni. Faceci.

Starałam się nie wykończyć całego domu na biało, dlatego salon pomalowany został na piękny kolor beżu. Wielkie okna wpuszczały do niego ciepłe światło zimowego słońca, dzięki któremu ujrzałam coś co bardzo mnie zaniepokoiło.

- Dominik, co to jest? - cisnęłam wałek do malowania ścian o ziemię i podeszłam do chłopaka.

- Hm? - spojrzał na mnie rozkojarzony, choć wciąż zły o ten cholerny telewizor.

Dotknęłam jego pleców. Wielka, biała i nieapetyczna blizna ciągnęła się prawie po całej ich długości. Dlaczego zauważyłam ją dopiero teraz?

- Nic takiego. Mały wypadek - rzucił i wrócił do wykonywania żmudnej pracy.

- Nic takiego to może być krew z nosa, albo złamany paznokieć - warknęłam wyraźnie zniecierpliwiona zbagatelizowaniem mojego zmartwienia - Kto Ci to zrobił?

Mężczyzna odłożył kable na bok i spojrzał w okno. Słońce go delikatnie oślepiło, więc zmrużył oczy.

- Skoczyłem kiedyś z mostku do jeziora i otarłem się o kawałek kłody - znów zerknął na mnie.

Wiedziałam, że nie dowiem się prawdy, więc zrezygnowana wróciłam do malowania ścian, od czasu do czasu rzucając mężczyźnie gniewne spojrzenie numer pięć. Którego i tak nie widział.

Gdy zaczęło robić się ciemno, a Dominik wygrał wojnę z telewizorem, podczas której zrobił w ścianie dwie dziury, które „przecież i tak zasłoni telewizor", opadliśmy zmęczeni na kanapę.

- Masz białą farbę we włosach - zaśmiał się mężczyzna i objął mnie ręką.

- A Ty masz przechlapane za te tajemnice - odgryzłam się i wbiłam palec między jego żebra.

- Zrobisz to jeszcze raz i pożałujesz.

- Nie do twarzy mi z Twoimi zakazami - parsknęłam i zrobiłam to ponownie.

Dominik złapał jedną ręką moje dłonie, położył się na mnie i zaczął mnie łaskotać. Rzucałam się jak ryba bez wody, ale nie miałam szans.

- Czerwony! - wydusiłam w końcu, a mężczyzna przestał.

Oddychałam, ciężko unosząc piersi, a mężczyzna zawisnął nade mną, nie puszczając moich dłoni. Ale ja wcale nie chciałam ich zabrać.

Patrzył na mnie wielkimi oczami, ze swoim potulnym uśmiechem. Nie tym, który mówił „chcę seksu", ale tym „jesteś moim największym szczęściem".

- Chodź pod prysznic - mruknął mi do ucha.

Jakież było moje zdziwienie, że jednak chodziło o seks.

Dominik poszedł pierwszy, a ja wstałam z kanapy kiedy usłyszałam jak strugi wody z deszczownicy zaczęły obijać się o marmurowe płytki naszej łazienki. Drzwi były uchylone. Idąc korytarzem powoli rozpinałam koszulę, ściągnęłam spodnie. Boso stąpałam po zimnych panelach. Weszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze, w którym odbijało się nagie ciało mężczyzny, które wręcz rozpływało się z przyjemności jaką czerpało z gorącej wody. Zrzuciłam koszulę na ziemię, rozpięłam stanik, zdjęłam koronkowe stringi. Mężczyzna zerkał na mnie kątem oka. Weszłam pod gorący strumień wody, pozwalając by ciepło rozprowadziło się po moim ciele. Chciałam pocałować Dominika, ale uniknął tego. Zamiast tego nachylił się.

Love's wearing a uniformOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz