11

1.1K 38 1
                                    

Z prędkością Usain'a Bolt biegałam po pomieszczeniu w poszukiwaniu resztek swojej garderoby.

- Dlaczego Ty zawsze zostawiasz wszystko na ostatnią chwilę!? - Zapytał zaniepokojony Dominik.

- Nie ostrzegałeś mnie, że musimy wyjechać tak wcześnie! - Krzyknęłam zrozpaczona, jednocześnie skacząc po pokoju próbując założyć skarpetkę.

Chłopak bez zbędnego marudzenia pomagał mi pakować ubrania do swojej torby. Chwycił puzderko, które leżało na toaletce przy łóżku.

- To Twoi rodzice?

Odwróciłam się do Dominika, który stał wpatrując się w czarnobiałe zdjęcia włożone do medalionu.

- Tak, byli jeszcze młodzi, chodzili do klubów by tańczyć do piosenek Presley'a na żeliwnych stołach. Tak bardzo zazdroszczę im tamtych czasów... - Westchnęłam zamyślona.

Mimo, że przy Dominiku czułam się szczęśliwa, tęskniłam za domem. Na samo wspomnienie wspólnie spędzanych z rodzicami niedziel do oczu napłynęły mi łzy, które szybko starałam się ukryć przed chłopakiem.

- No już, mam nadzieję że o niczym nie przypomnisz sobie w połowie drogi - Jęknął Dominik i otworzył mi drzwi od baraku.

Ruszyłam pewnie w stronę autobusu, który był już przepełniony młodymi byczkami.

- Chloé? - Usłyszałam Dominika. Stał przy terenówce, którą ostatnio wybraliśmy się na zakupy do wielkiego polis, zwanego Sherwood. - Jeśli wolisz jeździć z plebsem to proszę bardzo! - Zaśmiał się i wsiadł do zielonego samochodu.

Spojrzałam jeszcze raz na autobus i z grymasem popędziłam do chłopaka.

Przespałam w samochodzie dwie i pół godziny, a do Windsor jechało się aż 5. Obudziły mnie dzikie krzyki.

- Co to do diabła jest? - Zapytałam poirytowana głosami dochodzącymi z radia.

- Nie mów, że nie znasz Papa Roach! - Krzyknął Dominik nie odrywając wzroku od drogi.

- Jak tak sobie słucham to nic nie straciłam - Burknęłam ściszając radio. Obróciłam się w stronę okna w celu dalszej drzemki.

- Halo, śpiąca królewno! Zajmij się mną trochę. Jestem znudzony! - Zaśmiał się mój szofer.

- Ależ oczywiście. Pasjans czy poker, mój panie? - Odpowiedziałam z jawną kpiną.

- Pokera nigdy nie odmawiam, ale nie wiem czy jesteś na tyle odważna by grać na moich zasadach - Rzucił Dominik z podejrzanym uśmieszkiem, godnym Jack'a Nicholson'a.

- Przyjmuję wyzwanie. Ale zapewniam Cię, że nie wyjdziesz z tego ubrany - Zaśmiałam się i sprzedałam mu lekkiego kuksańca w ramię.

Korki ciągnęły się dobre kilka kilometrów, a tempo naszej podróży od godziny wynosiło 20km/h. Mój mundurowy zniecierpliwiony stukał palcami o kierownicę i marszczył gęste brwi za każdym razem, gdy samochody przed nami się zatrzymywały. Nawet zawsze rozhulana hawajska panienka z tapicerki nie tańczyła nam w rytmie gniotów mężczyzny.

W schowku samochodu zrozpaczona zaczęłam szukać płyt.

„Linkin Park", „Metallica", „Steve Aoki", „Evanescence".

- Czego Ty tak szukasz? - Zapytał uśmiechnięty Dominik.

- Czegoś bardziej - westchnęłam.

Chłopak ze schowka w drzwiach wyciągnął płytę The pretty reckless.

- O takie bardziej Ci chodzi? - Ciągnął.

Niemalże pisnęłam na myśl, że nieprzyjemne stękanie mogę zamienić na coś takiego jak głos Tay. Rzuciłam się w stronę ręki chłopaka, a ten schował płytę z powrotem.

- Pamiętaj, że jestem okropnie wyrachowany! - Parsknął.

Ręką przejechałam po wewnętrznej stronie jego uda, zbliżyłam się i szepnęłam mu na ucho „jestem w stanie wszystko Ci wynagrodzić".

Tak właśnie pozostałe godziny drogi minęły nam w rytmie Messed up world.

It's a messed up world
What do you get?
Sex and love and guns, light a cigarette

Love's wearing a uniformOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz