Rozdział IX część pierwsza: witamy na wielkim balu, baronie Salieri

7 0 0
                                    

Kilka dni po wielkiej akcji szykowaliśmy się do spotkania ze zleceniodawcami. Organizują mały bal w ich willi. Ubrałem na siebie biały smoking z czarną muszką. Do jednej z kieszeni marynarki włożyłem rewolwer kieszonkowy a do drugiej stary zegarek kieszonkowy, który należał do mojej rodziny od wielu pokoleń. Podarowany mojemu prapradziadkowi  przez pewnego szwajcara. Mój prapradziadek uratował mu życie przed złodziejem który napadł go na ulicy. Prapradziadek podarował go mojemu dziadkowi tuż przed swoją śmiercią. Zegarek towarzyszył dziadkowi podczas wojny a następnie otrzymał go mój ojciec. Od ojca dostałem go tuż przed wyjazdem do Włoch. Arturo ubrał się w klasyczny czarny smoking na który narzucił szare palto. James ubrał zwykły czarny garnitur i fedorę. Natomiast Huan ubrał się bardzo wystawnie. Ubrał czerwony surdut , białe spodnie i czarne oksfordki. Do tego założył złotą kamizelkę, a na głowę założył melonik koloru czarnego. Dopełnieniem jego stroju była złota muszka i śnieżnobiała koszula. Edi ubrał się skromnie, ponieważ ubrał garnitur z dwurzędową marynarką i szarą fedorę. Byliśmy gotowi do spotkania ze zleceniodawcami. Przyjechały po nas dwie limuzyny. Gdy dotarliśmy na miejsce naszym oczom ukazał się mały pałac którego złoty dach odbijał promienie zachodzącego słońca. Gdy wysiedliśmy z limuzyn odźwierny przywitał nas i powiedział że jesteśmy pierwsi. Zaprowadził nas do salonu gdzie czekali jego pracodawcy. W salonie siedzieli mężczyzna i kobieta, jak później się okazało byli małżeństwem. Przywitali nas i poprosili nas abyśmy usiedli. Kobieta nazywała się Charlotte Payne, była z wykształcenia prawnikiem i pracowała jako sędzia w Nowojorskim sądzie. Natomiast mężczyzna nazywał się Martin Payne. Z zawodu szef firmy transportowej, a z zawodu nielegalnego przemytnik i szef małego gangu z Nowego Jorku.  Podziękowali nam za zorganizowanie tego przemytu i zaproponowali mały układ. Oni wymazali by nasze winy dzięki wtykom w rządzie, a my wykonalibyśmy dla nich "małą robótkę u jubilera".  Łatwo się domyślić że chodzi o napad. Prosta robota wchodzimy i wychodzimy po cichu. Zgodziliśmy się na ten układ. Martin zadowolony polał nam  po szklance szkockiej i wznieśliśmy toast za udaną współpracę. Jakiś czas później bal rozpoczął się. Zabawa była przednia lecz ja się lekko nudziłem. Usiadłem przy barze i poprosiłem o szklankę whisky. Nagle przysiadła się do mnie kobieta w rudych, falowanych włosach.  Przywitałem się z nią i przedstawiłem się. Ona uśmiechnęła się pod nosem i podała mi rękę przedstawiając się. Nazywała się Jane Rose. Spędziliśmy razem prawie cały bal rozmawiając i tańcząc. Bardzo się ze sobą zgadaliśmy. Gdy siedzieliśmy razem przy stoliku przysiedli się do nas chłopaki. Zapoznałem ją z nimi i wszyscy zaczęliśmy się razem bawić. Gdy bal skończył się pan Payne podszedł do naszej radosnej grupki i powiedział: O Jane! skąd się tu wzięłaś? myślałem, że nie przyszłaś. Po czym przeprosił nas za swoje zachowanie i wytłumaczył nam że Jane to jego siostrzenica. Jej rodzice mieszkają w obok Bostonu a konkretnie w Concord, około 30 minut drogi od bostonu. Payne powiedział nam też że jego służba przygotowała nam pokoje w jego willi gdzie będziemy mogli przenocować. Każdy miał swój pokój. Pokoje były bardzo luksusowe, każdy miał kominek i wielkie łóżko. Przed udaniem się do pokoju spytałem się barmana czy ma może budweisera. Odpowiedział mi że oczywiście, ponieważ to ulubione piwo pana Payne'a. Wziąłem cztery puszki i udałem się do pokoju, aby odpocząć sobie.

godzina 7:00 dnia dwudziestego pierwszego czerwca dwa tysiące osiemnastego roku

Stałem oparty o barierkę przy ogrodach małego pałacu Payne'ów patrząc na ogrody i paląc cygaro. Podszedł do mnie Arturo i też zapalił. Staliśmy tak i rozmawialiśmy dobre dwadzieścia minut do momentu gdy lokaj Payne'a powiedział nam że czeka na nas posiłek. Zasiedliśmy do śniadania wszyscy radośni. Martin spytał się nas jak się spało a my odpowiedzieliśmy mu wszyscy zgodnie, że bardzo dobrze. Na śniadanie mieliśmy do wyboru wiele rzeczy. Martin wywodził się z pospólstwa więc nie jedliśmy luksusowych dań na śniadanie. Do wyboru były m.in. tosty czy parówki. Po zjedzonym posiłku Martin zaprowadził nas do piwnic swojego pałacu aby zademonstrować nam swoją kolekcję win i whisky. Lecz prawdziwym celem wizyty w piwnicach było pokazanie nam pokoju do planowania napadu. W pokoju znajdowała się duża tablica ze zdjęciami jubilera i jakiegoś dużego budynku. Zaraz obok tablicy był stół z mapą, na której były pozaznaczane ważne miejsca dla skoku. Payne wytłumaczył nam że ten pokój jest do naszej dyspozycji 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Zaczęliśmy dyskutować o planie, lecz w końcu okazało się że jubiler to tylko napad dla picu, aby odwrócić wzrok władz od głównego celu. Celem były matryce do drukowania pieniędzy z banku federalnego. Payne wysłał nas na rozpoznanie banku, ponieważ jego człowiek nie zdołał sfotografować wszystkich ważnych miejsc. Gdy kilka godzin później dotarliśmy pod bank zadzwonił do mnie Juan. Powiedział mi że na jakiś czas wraca na Kubę aby załatwić kilka spraw. Po wejściu do banku rozejrzałem się uważnie, a James siedzący w piwnicy kilkadziesiąt kilometrów od nas obserwował z kamerki w moich pilotkach gdzie znajdują się kamery, pokoje ochrony, bramki bezpieczeństwa itp. Mieliśmy przy sobie podrobione identyfikatory pracowników dzięki czemu mogliśmy wejść do pokoi w pobliżu skarbca. Nagle usłyszeliśmy hałas i strzały broni. Jakaś grupa próbowała okraść bank przed nami. Nic nie zrobiliśmy, aby się nie zdekonspirować i rzuciliśmy się na ziemię. Ochrona momentalnie wypaliła z karabinów do oprychów. Już wiedzieliśmy że nie będą się z nami pierniczyć. Jeden z oprychów upadł centralnie obok mnie z krwawiącą dziura w głowie. Przyjrzałem się uzbrojeniu ochrony. Mieli oni udoskonalone wersje karabinów ak-12 przeznaczone dla sił specjalnych oraz glocki-18. Na sobie mieli kuloodporne kamizelki oraz hełmy. Gdy ochrona odwołała kod czerwony weszliśmy do skarbca. James z kamery moich okularów rozejrzał się uważnie po skarbcu. Przyjrzał się jakie zamki chronią skrytki oraz jaki kod wpisuje pracownik prowadzący nas do skarbca. Włamał się też do systemów ochrony i pobrał kopię odcisków palców i wygląd siatkówek pracowników. Wyszliśmy z banku bez wzbudzania podejrzeń.

Tommy Salieri-PoczątkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz