Postanowiliśmy wraz z Eddiem i wujkiem Arturo zwiać z Włoch. James nie chciał się przyłączyć ponieważ tu było mu dobrze. Rozmyślaliśmy jak się wydostać z Włoch niezauważeni przez gwardię narodową, policję i wojsko. W mojej głowie zrodził się plan: przejdziemy bocznymi uliczkami do garażu podziemnego gdzie zazwyczaj stoi dużo aut. Poszukamy jakiegoś auta z przyciemnionymi szybami po czym je zwiniemy. Wyjedziemy z miasta uważając na patrole. Plan został wdrożony w życie ale Eddie został w kryjówce wraz z Jamesem. Zwinęliśmy auto i już mieliśmy zwiewać na lotnisko żeby wylecieć z Włoch Arturo postanowił że musimy odwiedzić jeszcze jedno miejsce po czym otworzył torbę leżącą na siedzeniu z tyłu. W torbie była strzelba i dwa pistolety. Okazało się że auto które ukradliśmy to nieoznakowany radiowóz, a Arturo dobrze widział podczas kradzieży że to auto gliniarzy. Dojechaliśmy do jakiegoś niepozornego budynku. Wujek powiedział że to wytwórnia pieniędzy wrogiej mafii. Plan był taki że zabierzemy tyle pieniędzy ile damy rady a wytwórnię puścimy z dymem. Arturo wytłumaczył mi że część wytwórni wroga została zniszczona lub przejęta a ta jest szczególnie ważna. Po około godzinie zalaliśmy benzyną wytwórnie i zrobiliśmy wszystko co zaplanowaliśmy. Stwierdziliśmy że trzeba jeszcze odkręcić gaz żeby doprowadzić do wybuchu. Akcja praktycznie była zakończona, lecz nagle pod wytwórnię zajechały trzy samochody: dwa Range rovery i jedno chyba pancerne Lamborghini urus. Z Range roverów wysiadło ośmiu ludzi celujących do nas z karabinów m4. Natomiast z urus wysiadł pewien człowiek ubrany w garnitur z dwiema kaburami na szelkach pod marynarką. Był to Sam Lombardo - boss wrogiej mafii. Na początek przywitał się z wujem Arturo, a następnie spytał się kim jestem. Oczywiście podałem fałszywe imię i nazwisko Henry Wall. Zaczęła się długa rozmowa.
Rozdział V część druga- próba pertraktowania
Lombardo chciał nas zaprosić do jednej ze swoich kwater aby pertraktować. Celem miał być rozejm. Wiedzieliśmy z wujkiem że chce nas wziąć w zasadzkę. Zaproponowaliśmy pertraktacje na miejscu. Przystali na te warunki. Jego ludzie zostawili broń w samochodach i dołączyli do swojego szefa. My odłożyliśmy pistolety na pobliskie skrzynie a strzelbę oparłem o ścianę. Zaczęły się negocjacje. Naszymi warunkami było rozbrojenie z ładunków wybuchowych i połowy zapasu amunicji. W dodatku dwie dziesiąte ich zarobku mieliby nam oddawać. Oczywiście my też byśmy im odprowadzali ich dolę. Ostatnim z warunków byłoby oddanie w ręce stróżów prawa dwudziestu pięciu procent zarobku obu mafii na przekupienie ich. Ich warunki brzmiały następująco: podobnie jak u nas rozbrojenie z ładunków wybuchowych i jednej trzeciej amunicji. Drugi warunek to oddawanie im haraczu zdobytego na małych firmach. Trzeci warunek brzmiał tak: ochrona bossów i capo swoimi ludźmi. Tymczasem policja czaiła się tuż za rogiem otaczając nas od góry (stali na dachach). Gdy Lombardo miał zaproponować warunek jego głowę przeszyła kula z karabinu dragunova czyli SWD. Kula trafiła prosto w mózg odrywając mu kawałek głowy. Nagle James- mój brat powiedział nam przez krótkofalówkę że nasłuchał na kanale głosowym Interpolu jeden rozkaz dla policji, gwardii i agentów: strzelać żeby zabić, nie żeby uszkodzić, żeby zabić. Rozpoczęła się krwawa strzelanina. Jeden z ochroniarzy usiłował odciągnąć ciało Lombardiego do bagażnika Rovera.Ostrzał był zbyt ostry aby kontratakować więc postanowiliśmy poczekać do momentu gdy będą przeładowywać a następnie zwiać do pancernego Lambo. Po kilku minutach ostrzału mieliśmy moment na ucieczkę. Dobiegliśmy do lamborghini po czym odjechaliśmy z pełną prędkością. Podczas ucieczki dostałem w nogę ale nic mi nie było. Kula tylko wbiła się w mięsień. Dotarliśmy się do jakiejś zrujnowanej wioski przy granicy. Opatrzyłem się i ruszyliśmy dalej. Przy granicy czekał na nas samolot. Na miejscu czekali James i Eddie. Powiedział nam że policja odzyskała serwer który on wcześniej zhakował. Musiał uciekać razem z nami.
Rozdział V część trzecia- czemu ucieka James
James zaczął mi opowiadać. W momencie gdy zniknąłem wyjechałem do Włoch ze znajomymi. Wszyscy byliśmy hakerami. wynajmowaliśmy małe mieszkanie w Rzymie gdzie przesiadywaliśmy większość dnia. W naszej ekipie był mój najlepszy przyjaciel Carlos Santini- bardzo dobry informatyk. Był on znawcą technologii i rozpoznawał co trzeba zrobić żeby włamać się do danego urządzenia. Naszą największą akcją było obrabowanie ciężarówki ochrony która przewoziła broń którą następnie sprzedaliśmy rebeliantom, ale do tego wrócę później. Byliśmy zgraną ekipą. Naszym głównymi zajęciami jako hakerzy była kradzież danych. Głównie dane kont pracowników i dyrektorów różnych korporacji. Kradliśmy loginy i hasła po czym szukając właściciela konta namierzając jego telefon. Następnie włamywaliśmy się mu do telefonu i wgrywaliśmy wirusa naszej roboty. Wirus ściągał z konta przy każdej wpłacie kilka dolarów, a co miesiąc ściągał więcej, ale tak aby właściciel nie zauważył. Okradliśmy tak około półtorej miliona ludzi. Pewnego dnia w naszych głowach zrodził się plan. Włamiemy się do serwera policji. Działanie to miało nam dać kontrolę nad zgłoszeniami przestępstw, kartotekami które były zapisane na dyskach i w chmurze, kontrolę kamer oraz samego centrum monitoringu miejskiego oraz kontrolę policyjnych sprzętów. Włamaliśmy się do serwerów po kilku godzinach. Policja nawet tego nie zauważyła włamania. Serwery były nasze. Oficjalnie mieliśmy kontrolę nad policyjnymi systemami. Pewnego dnia mafia Lombardiego chciała nam zapłacić za sprzedaż tego serwera na ich własność. Oczywiście się nie zgodziliśmy. Serwer zatrzymaliśmy sobie na własność. Serwer przydał nam się do wielu rzeczy. Miałem wrócić do napadu na ciężarówkę z bronią a więc wracam. Pewnego dnia dostaliśmy zakodowaną wiadomość od rebeliantów. Chcieli oni zakupić broń lecz my broni nie mieliśmy. Postanowiliśmy napaść na konwój z bronią. Oczywiście nie użyliśmy broni palnej w końcu jesteśmy hakerami. Użyliśmy technologii. Na drodze którą jechała ciężarówka ustawiliśmy różne skrzynie, aby nie przejechali. Transport był pod osłoną nocy więc ułatwili nam tylko sprawę. Gdy oni się zatrzymali podłożyliśmy mały ładunek hakujący, który miał za zadanie otworzyć po cichu drzwi od paki ciężarówki. W tym czasie jeden z nas obezwładnił pałką teleskopową ochroniarza i przywiązuje go do lampy drogowej. Zgarnęliśmy ciężarówkę i uciekliśmy na południe. Przeczekaliśmy w ukryciu kilka godzin po czym przeładowaliśmy ładunek do przyczepy Tira. Byliśmy umówieni z rebeliantami na południe od Rzymu. Już wcześniej nas łączył sojusz biznesowy. Usunęliśmy już na ich prośbę dane wielu członków rebelii. Transport broni jak i jej sprzedaż poszła łatwo. Oni zgodzili się na naszą cenę a my na ich warunki. Od tego momentu łączył nas sojusz. Tymczasem gliny zaczęły węszyć kto włamał im się do serwera. Kilka dni po transporcie zadzwonił do mnie numer prywatny. Był to współpracownik wujka Arturo. Powiedział mi że będzie mu potrzebna pomoc w pewnej akcji. Było to po waszym skoku. Domyśliłem się o co chodzi po wypowiedzeniu słów policyjny konwój. Już wiedziałem co trzeba zrobić. Nadal mieliśmy serwer policji więc mieliśmy dostęp do wielu możliwości. Postanowiliśmy zrobić tak: konwój był kierowany w stronę blokady rebeliantów, a na dwie i pół godziny przed akcją skontaktowałem się z oficerem rebeliantów który stacjonował na tamtej blokadzie. Kierowałem światłami do blokady a później sami pojechali dalej. Przez ten czas jeden z rebeliantów montował ładunki EMP zdobyte w transporcie broni. Gdy konwój zajechał na miejsce obserwowałem akcje z kamer. Dałem sygnał do detonacji EMP hakerowi który był niedaleko. Reszta tej akcji to robota rebeliantów. Jedyne w czym im jeszcze pomogliśmy to zrobienie i uaktywnienie wabika. Gdy ty z wujkiem Arturo wyruszyliście do tej wytwórni skontaktowałem się z moją ekipą. Podczas akcji w ochronie serwera zrobiła się luka i policyjny haker wpuścił wirusa i odzyskał serwer. Kilka godzin po waszym wyjeździe podjęliśmy się burzy mózgów. Próbowaliśmy coś wykombinować. Pod koniec rozmowy usłyszałem tylko w tyle: Interpol! łapy do góry i na glebę! po czym jeden z moich z którym rozmawiałem powiedział: w imię hakerskiego bractwa ! po czym było tylko słychać eksplozję. Najprawdopodobniej włączył tryb samozniszczenia serwera wewnętrznego stojącego w piwnicach budynku. W wiadomościach powiedziano że podczas zatrzymania "doszło do wybuchu gazu". Bali się przyznać że hakerzy zrobili z serwera bombę. Nie przyznali się też do śmierci 8 agentów Interpolu. Mówili tylko o cywilach. Próby kontakty były na nic więc sobie darowałem. Gliniarze odbili w całości serwer. Na kilka godzin przed tą akcją udało mi się zgrać część danych z centralnego dysku serwera policyjnego na serwer w piwnicy kryjówki się nasi. Zaś z serwera w piwnicy pobrałem większość danych na 10 dysków kilka dni przed najazdem Interpolu. Rząd zataił sprawę hakerów i śmierci swoich ludzi w wybuchu. Gdy dostałem od was telefon że akcja zakończona udałem się tutaj. A resztę historii znacie.
Rozdział V część czwarta- no i co teraz?
James wyjął torbę z dyskami z pod siedzenia w samolocie. Powiedział tylko że trzeba to gdzieś ukryć. Wystartowaliśmy z pola na którym staliśmy. James opowiedział nam czym było bractwo hakerów i wytłumaczył nam skąd wziął samolot. Po przekroczeniu granicy rozmyślaliśmy gdzie się udać. Wykluczyliśmy państwa przy Włoszech, ponieważ tam się nas będą spodziewać. W tym samym czasie wujek Arturo starał uzyskać łączność radiową ze swoimi ludźmi. Nikt nie odpowiedział wiec połączył się z "kwaterą" czyli starym bunkrem rakietowym przejętym przez mafię i współdzielonym z rebeliantami. Oczywiście był tam jeden uszkodzony pocisk balistyczny, który rebelia starała się naprawić. W kwaterze mają podłączenie do nadajników telekomunikacyjnych i kilku starych satelitów. Sama kwatera stoi przy starym nadajniku wojskowym. Rząd myśli że bunkier gdzie mieści się kwatera jest opuszczony. Mylą się i to bardzo. Ludzie z kwatery zaproponowali nam kilka państw do których możemy polecieć. Były to: Rosja gdzie osłaniała by nas tam Rosyjska dowodzona przez Sergieja Novikova i jego syna Igora Novikova, Kuba gdzie osłaniali by nas kubańscy mafioso, lecz kluczem przetargowym musiał by być transport broni. Została jeszcze jedna opcja: Stany zjednoczone, ale tam bylibyśmy bez ochrony, zdani na siebie. Zdecydowaliśmy że polecimy do Rosji na kilka miesięcy i przeczekamy wszystko po czym polecimy na Kubę skąd popłyniemy do stanów. Naszym celem w stanach będzie Las Vegas, tam się zaszyjemy..
Koniec rozdziału V

CZYTASZ
Tommy Salieri-Początki
ActionPoczątki kryminalisty Tommy'ego Salieri od dzieciństwa po tułaczkę po nieudanej operacji