Unik Cios Unik

704 33 5
                                    

Z dedykacją dla @lukamarcin za podsunięty mi pomysł.

Podlecieli bliżej lodowych kolców przez które przebity był statek, a raczej jego pozostałości.

~ Czkawka, pytanie, co tu się odwaliło? ~

— Sam chciałbym wiedzieć. — Mruknął w pół do siebie, w pół do niego. Zauważyli na wodzie dryfujący zlepek desek z jakimś człowiekiem który na bank był przytomny.

— Jestem Eret, syn Ereta! — Zaczął się do nich drzeć. Czkawka opierając łokciem rękę na kark gada, zaczął uderzać w kciuk pozostałymi palcami jakby chcąc mu powiedzieć, że on gada, a oni go nie słuchają bo mają to gdzieś. Mężczyzna wystrzelił parę strzał których zwinnie uniknęli, a potem zaczął wymachiwać mieczem w powietrzu, niczym małe dziecko.

~ A wyglądał na starszego ode mnie. ~ Zabulgotał Czkawka ze śmiechem Nocnej Furii. Smok strzelił malutką plazmą tak, że miecz wpadł do lodowatej w tej części oceanu wody. Dopiero wtedy przyjaciele wylądowali na najbliższym z kolcy, Czkawka rozkładając smocze skrzydła poszybował do nieznajomego.

— To jeszcze raz bo nie za bardzo cię słuchałem. — W jego głosie był wyczuwalny śmiech. Ciemniejszy szatyn rzucił się na niego, no cóż wpadł do wody, ale zaraz się z niej wygrzebał, szczękając zębami. — Dark, jeździec nocy. — Przedstawił się jako pierwszy zielonooki, mając nadzieję zachęcić tym rozbitka.

~ I przyjaciel! ~ Podryknął do nich smok który przysiadł w bezpiecznej odległości, jakby nieznajomemu miało coś odbić.

— Eret syn Ereta, jeszcze parę minut temu łowca smoków. —

— A co takiego się stało, że już się nim nie uważasz? Ale i tak gratulacje zwykle łowcy są bardziej tępi. —

— Drago ma niezbyt dużą cierpliwość, a bez smoka to ja już raczej wolę zginąć tu i teraz byle szybko. —

— To jest twoje ostatnie życzenie? — Zapytał z rozbawieniem.

— Wolę szybko tu niż w męczarniach tam. —

— Bardzo mi przykro, ale nie spełnię twojego życzenia, nie mam zamiaru cię zabijać. — Przeciągnął się przez co niektóre jego kości strzyknęły. — Ale chcę informacji o planach, planach tych pomyleńców, no wiesz Drago i Viggo. —

— Wiem tylko tyle, że Drago uważa, że ten drugi wszystko robi źle, a on by to zrobił sto razy lepiej. Porozstawiał statki w przeróżnych miejscach na oceanie, nie wiem dokładnie gdzie, ani ile, ale wiem, że jest tego naprawdę sporo. —

— Idiota. —

— Kto, ja? —

— Nie, ty masz poprostu instynkt samozachowawczy, ja mam na myśli Drago. Wygraliśmy w mniej niż tydzień z tą jego alfą odkąd się w ogóle o nim dowiedziałem, jest strasznie przewidywalny. Za to Viggo, tu już cięższa sprawa on używa mózgu, a nie japy do darcia się na smoka bez ładu i składu. — Usiadł koło niego. — Co was zaatakowało? —

— Nie mam pojęcia, łapiemy smoki, a nagle spod powierzchni wyrasta w zawrotnym tempie.. To. — Otoczył ręką całe kolce. — Roztrzaskuje mi dwa statki i przebija większość ludzi. Jak nie są już martwi to są zamrożeni albo utknęli w tej bryle i za szybko się nie wydostaną, to coś jest twarde jak głaz i zimne gorzej od lodu, prędzej dostaną tam hipotermii i zamarzną. —

— Tak też można, żal ci ich? —

— Jakoś nie bardzo. —

— A czemu? —

wyspa chmurOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz