Wylany Żal

622 24 0
                                    

Po tym jak jej syn odszedł i zniknął za drzwiami domu wodza wyspy, odwróciła się do męża.

- Valka.. - Wyszeptał lecz ona nie odpowiedziała. - Żono.. - Ponowił próbę, nic nie powiedziała, w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.

- Jeżeli mój syn, nie jest twoim synem, to ja nie jestem twoją żoną. - Powiedziała łamiącym się głosem. - Zawiodłam się na tobie Stoisku. Myślałam, że wychowasz syna jak wikinga, ale ty nawet nie dałeś mu poczucia bezpieczeństwa w wiosce, ba! W domu. - Chciał coś powiedzieć, ale go uciszyła. - Tak czy siak on był twoim synem, cokolwiek by nie zrobił jako ojciec powinieneś go kochać, wspierać, a nie robić to co robiłeś. W końcu wydusiłam to z niego. To iż zniknęłam nie było jego winą, była to tylko i wyłącznie moja decyzja. Myślałam, głupia ja, że beze mnie będzie mu lepiej. Myślałam, że będzie wikingiem, nauczy się wszystkiego od ciebie, dostanie dom którego w tej chwili nie mogłam mu dać. Ah..
Mogłam go zabrać ze sobą, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam jak się na tobie zawiodę. Nie wiedziałam, kochałam cię, kochałam na zabój. Dlatego to tak bardzo boli. - Ciągle patrzała w jego oczy, choć jej były pokryte mgiełką łez które zalewały jej policzki, robiąc mokre ślady. - Nadal kocham, ale mój zawód teraz przewyższa miłość którą do ciebie żywię. - Kolejne słone ślady tworzyły się na zaczerwienionych policzkach. Teraz jednak otarła je, założyła maskę i podeszła do Chmuroskoka, zawieszając swoją łaskę i wsiadając na jego grzbiet. Odleciała, musiała ochłonąć.




To była jego żona. Odleciała na tym smoku który myślał, że ją zabił. Zawiódł, lecz był wodzem, nie mógł żałować, a tym bardziej zmieniać dawno postanowionych decyzji. Jedna samotna łza zaginęła w rudej brodzie, odwrócił się na piecie, odszedł.




Na wyspie był spokój, wszyscy zajmowali się swoimi sprawami: śmiali się, płakali, krzyczeli, spokojnie rozmawiali czy robili coś zupełnie innego, było dobrze. Dobrze do czasu pojawienia się na horyzoncie paru statków o znanym wszystkim symbolu, statki spod łzawej pieczęci. Tym razem byli z nimi nie za ciekawi dla Berkian sojusznicy, - Łupieżcy.




— Tutaj cię wiatry poniosły. — Oo nie.. Ja nie zamierzam się bawić w kotka i myszkę, ja mam cel który sam sobie obrałem: Dopaść, pobawić się, zabić. Nic innego się dla mnie nie liczy.




Kiedy szmaragdowo-oki wyszedł z chaty wodza od razu miał widok na statki z znanymi mu symbolami.

— Bogowie się na mnie uwzieli! — Ten tekst znał już chyba każdy kto rozmawiał z nim choć trochę więcej, a taką osobą był właśnie Rois. Wtedy szatyn dostrzegł jak dziewczyny stoją na krawędzi i patrzą się jak zahipnotyzowane w statki, jakby czegoś na nich szukając.




Przypatrywały się statkom, próbując znaleźć tego z którego Nanna najchętniej zdjęłaby skórę. W końcu niższa blondynka* zauważyła rudą, ale nie czerwoną, a pomarańczowo-złotą czuprynę której nigdy więcej nie chciała zobaczyć. Cóż, teraz chce jednego, chce by ten co zrobił jej to świństwo zapłacił.

— Chcesz lecieć? Mie musisz tego robić, As. — Ruda nie była zbyt przychylnie nastawiona do tegok pomysłu.

— Podjęłam decyzję, lecę. —

— Ale twoja rana! — Czekoladowo-oka krzyknęła szeptem, Hofferson spróbowała ją uciszyć. — O nie. Ja nie mam zamiaru znowu siedzieć przy tobie miesiąca, mam dużo innych równie ważnych spraw na głowie. — Wybuchła tak jak gejzer z wrzącą magmą, auła.

— Nie będziesz musiała przy mnie siedzieć, będę grzeczna. Jak mnie jakkolwiek zranią nie ruszę się nigdzie z wyspy przez trzy miesiące, pasuje? — Rubi starała się ukryć złość i przełamać się. W końcu tylko westchnęła.




Dziewczyny stały tak jeszcze parę minut i rozmawiały, a potem przywołały swoje smoki. On też to uczynił, w głowie już teraz zaczął zarysowywać mu się plan.

— Szczerbek choć. — Powiedział do niego i machnął w stronę statków, oznajmiając iż, jest robota do wykonania, ten z pomrukiem niezadowolenia podreptał za nim. Po chwili już byli w powietrzu tak jak reszta jeźdźców, chwilowo schowali się w chmurach aby powiedzmy "ala Wódz" przedstawił plan oraz każdego ustawił na pozycję. To będzie szybka walka. Nawet nie wiedział jak bardzo będzie się mylić.

Po paru godzinach zaciekłej walki nie dali rady, a to było dla Czkawki naprawdę frustrujące.




Astrid nie postąpiła według planu, postanowiła się odegrać i to było jej najgorsze z możliwych posunięć. Teraz leżała przywiązana do kapitańskiej koi swojego męża. Zawiodła, zawiodła drużynę, zawiodła samą siebie. Wiedziała, że teraz nie zdołają przebić się przez jego obronę. Schrzaniła i to na maksa i sama o tym wiedziała.

=========≈

Tak więc, Astrid w niewoli, jak myślicie, co stanie się dalej?

wyspa chmurOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz