20

496 21 4
                                    

Pov anioł stróż Czkawki

Kiedy wylądowali, blondynka nadal była przygnębiona i zdecydowanie ciągle martwiła się tym, kto jest biologicznym ojcem dziecka.

Kiedy wylądowali, znów cała się trzęsła, znów zbierało się jej na łzy, ścisnęła ręce w pięść, zamknęła oczy, Czkawka wiedział co chce zrobić, więc w susie był przy niej i trzymał jej pięść, znów w swoim żelaznym uścisku i kręcił głową na nie, powoli, by ją uspokoić, ona zaczęła głęboko oddychać, wiedziała że, musi się uspokoić, jej ręce wróciły na swoje miejsce.

- Nanna ty weź zawołaj tu, Falę i TrujSzybką i to tak, raz dwa -

Powiedział do niej spokojnie, znów obejmując blondynkę, tak by nie mogła sobie nic zrobić, a znając życie, to będzie tego próbować nie raz, a jeżeli jej się to uda, to będzie żałować do końca życia.

- co się dzieje -

Spytał w końcu, oburzony Sączysmark.

Ale ten tylko, pokiwał głową na nie.

- później wam wytłumaczę, dobrze -

A ten zrobił się cały czerwony i już chciał do nich iść, kiedy ruda wykrzywiła jego rękę tak że, musiał zostać jej posuszny, reszta popatrzyła się na nich tylko zmartwiona i odeszli, a ten spokojnie zaczął prowadzić ją do jej chaty, gdzie czekała już na niego samica Straszliwa Straszliwego i TrujSzybka, samica która w większości, była szybkim szpicem i nie wiadomo jak się stało że, ma trzy ogony potrójnych ciosów, co w ogóle nie utrudniło jej funkcjonowania, do chaty weszła też Wichura, kładąc się w swoim gnieździe, spoglądała na nią zmartwiona.

- mogę im powiedzieć -

Ta zaprzeczyła, ale po chwili się zgodziła.

- odpocznij teraz, dobrze -

Mówiąc to, położył niebieskooką, na jej łóżko.

- nie rób tak, bo uwierz mi, potem, nie będziesz mogła sobie wybaczyć -

Pokiwała głową na tak.

- dobrze Wichura, Fala i TrujSzybka się tobą zajmą, odpocznij, idź spać -

Położyła się na łóżku, zamknęła oczy, a po chwili jej oddech stał się spokojniejszy, spała.

- poczekajcie tutaj, zaraz przyniosę wam jakieś gniazda -

Powiedział niedbale do smoków i po chwili, faktycznie, przyniósł dwa małe gniazda, ustawiają je po dwóch stronach tego większego.

- macie się nią zająć, nie może zrobić sobie krzywdy, Wichura zapoznaj dziewczyny z sytuacją, ja idę do tej ludzkiej, części wyspy -

Odpowiedziała mu skinięciem głowy, a on wyszedł.

Kiedy był znów na świeżym powietrzu, zaciągnął się nim, jego twarz stała się bardziej pogodna, choć nadal była zmartwiona, ruszył do przestrzeni wspólnej, gdzie wszyscy go z niecierpliwością oczekiwali, zajął swoje miejsce przy stole, czekając na pytania.

- i Aně, wiedziała, co jej jest -

Skinął głową na pytanie siostry.

- Skoro masz taką minę, to musi być coś poważnego i strasznego -

Ten patrząc się blado w swój kubek z zaparzonymi ziołami, uśmiechnął się delikatnie, choć wszyscy mogli to bez problemu zobaczyć.

- tak poważnie, ale wcale nie takie straszne, siostrzyczko i nie mam pojęcia, jakim żeś cudem, tego nie rozpoznała -

Zaśmiał się lekko, a z jego twarzy nie schodził, ten delikatny uśmiech, wpatrywał się pusto w kubek.

- no, może wreszcie powiesz, co jej jest -

Głośno zaproponował Mieczyk, a ten odchylił się na krześle, tym razem spoglądając na sufit, ale zaraz, po chwili siedzenia tak, popatrzył wszystkim w oczy, bardziej się uśmiechając.

- nasza Astrid, jest w ciąży -

Na jego twarzy, nadal był ten uśmiech, którym obdarowywał chwilowo każdego.

- i ty się z tego cieszysz z tego że, Astrid będzie miała bachora, z tym dupkiem -

Czkawka zacisnął pięść, dziecko to dziecko, wszystko zależy od wychowania.

- Sączysmark, ty go lepiej nie denerwuj, on ma zupełnie inne podejście do dzieci -

Ostrzegła go czerwonooka, przed złością brata.

- no co, może jeszcze go wychowa i będzie trzymał pod dachem, takiego bękarta -

Prychnął, ale tamten w szybko się podniósł z swojego miejsca, jego zielone oczy biły furią.

- a żebyś wiedział że, wychowam -

Ni to krzyknął, ni to warknął, ni to syknął, w sumie, nie wiadomo czy przy okazji, nie zwyzywał go w wszystkich smoczych gwarach, po tym wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.

Pov Anielica stróż Nanny

- Tatara no i kicha, idioto mówiłam że, nie chcesz go zdenerwować, uwierz mi że, teraz masz przechlapane -

Mówiła do niego z rozbawieniem, złością, pogardą, współczuciem, nie miałam nawet pojęcia że, się tak da, szczerze mówiąc.

Odwróciła się od drzwi, znowu patrząc po wszystkich.

- według mojego kochanego braciszka, dziecko to dziecko, każde zasługuje na szczęście, wierzy że, geny nie mają nic wspólnego, a wszystko zależy od wychowania, tak więc w tym monecie to ja Ci Sączysmark, szczerze współczuje, bo szczerze powiedziawszy, jakby Czkawka się wreszcie ożenił, a żona by go z kimś zdradziła i miała z tym kimś dziecko, to wziąłby od niej to dziecko, wychował je, a ją, a ją pozostawił by samą sobie w sumie -

- wychowywał by bękarta -

Burknął.

- nie Smarczku, według niego, to on by wychowywał własne dziecko, kochał je jak własne, bo ono by było, jego własne, nawet jeżeli by nim nie było, ale ty nigdy tego nie zrozumiesz Sączku, a ja właśnie za to, kocham mojego braciszka z całego siostrzanego serduszka, bo widzisz, my nawet nie znaliśmy rodziców mojego bratanka, a na kilometr, od niego capi ojcowską miłością nie sądzisz -

Jorgenson zrobił się cały czerwony i zaczął coś tam mruczeć pod nosem.

Tak capi aż ja czuję, choć ja chyba nie powinnam, mieć czegoś takiego jak węch, ja mam wzrok, a resztę odbieram przez moją wspaniałą podopieczną.

A no i czuję przez jakie rzeczy przenikam, wtedy odzyskuje wszystkie zmysły i powiem jedno, jacze skóry smakują obrzydliwie.

Valka uśmiechnęła się wiedziała że, jej syn będzie dobrym ojcem, czemu Stoik nie mógł taki być?

Znowu, kolejna łza, zaczęła kręcić się, w jej oku.

wyspa chmurOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz