- Bello? Znowu mnie nie słuchasz! - stwierdził zdegustowany, próbując odwrócić uwagę dziewczyny od książki.
Ta jednak tylko zmarszczyła brwi zaczytując się coraz bardziej, na dodatek w książce, którą czyta po raz któryś z kolei.
Mężczyzna westchnął ciężko i przestał już zagadywać dziewczynę. Szli w ciszy, Bella zupełnie nieświadoma ukradkowych spojrzeń Gastona.
- Naprawdę nie musisz mnie ciągle odprowadzać - rzuciła nagle - Ja... Potrafię sama o siebie zadbać. Naprawdę.
Na te słowa Gaston zacisnął usta.
- Jakże mógłbym pozwolić, żeby pani mego serca wracała sama do domu?! - oburzył się.
Bella westchnęła ciężko.
- Jednakże moje sumienie...
- To nie ma znaczenia - przerwał jej stanowczo - Moją decyzją jest to, jak spędzę swój czas.
Szli więc dalej uliczkami rodzinnej wioski kierując się w stronę domu Belli. Była to jesień. Gaston spojrzał w górę, wodząc spojrzeniem za brązowym liściem spadającym z drzewa. W tle słyszał beczące stada owiec i typowy hałas tłumu ulicznego. Kochał te popołudnia, gdy mógł pospacerować razem z najpiękniejszą dziewczyną w wiosce. To była najprzyjemniejsza forma odpoczynku, która trwała zdecydowanie za krótko jak na jego potrzeby.
Gdy doszli już do domku stojącego na skraju drogi, usłyszeli huk, który wreszcie oderwał Bellę od lektury. Pośpiesznie schowała książkę do torby i pobiegła w stronę piwnicy, wykrzykując coś po drodze. Gaston schował dłonie do kieszeni i podążył za nią szurając butami.
Gdy zajrzał przez drzwi uderzyła go w twarz chmura dymu.
- Co ten stary wariat znowu wymyślił... - mruknął pod nosem.
- Gastonie! - Bella wyprostowała się podtrzymując jedną ręką swojego ojca: niedoszłego wynalazcę - Nie mów tak o moim ojcu!
Znowu się zaczyna... - pomyślał.
- Pomyśl logicznie, Bello - zaczął - Potrzebna jest mu jakaś pomoc psychiatryczna. Jak tak dalej pójdzie to zrobi sobie krzywdę!
- Mój ojciec jest geniuszem! - uniosła dumnie podbródek.
- Nie, twój ojciec jest przyszłym samobójcą! Spójrz na ten bajzel! - machnął ręką na pomieszczenie, wskazując na ogólny chaos.
- Gastonie, powinieneś już wyjść - powiedziała chłodno.
Zaklął w duchu. Co za uparta dziewucha! Przecież mówił to wszystko dla jej dobra, nie kłóciłby się z nią bez powodu!
Odwrócił się na pięcie i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. I dobrze! Niech sobie sama radzi! Wrócił do centrum miasteczka, do swojego domu, cały czas wspominając jej chłodny ton. Kobieta nie powinna się tak odzywać do mężczyzny! Przecież to nie do pomyślenia!
Upadł ciężko na fotel ozdobiony skórą niedźwiedzia, wyciągnął stopy na taboret i zaczął pić piwo.
- To wszystko jest niewarte zachodu! - stwierdził ze złością.
Ale w duchu sam przed sobą przyznał, że nie potrafiłby jej zostawić ot tak sobie. Bo przecież... Z kim innym miałby być, jak nie z najpiękniejszą dziewczyną w wiosce?
CZYTASZ
Piękna i Brutal
FanfictionTa opowieść jest całkiem inna niż disneyowska "Piękna i Bestia"... Bella ma szczęśliwe, uporządkowane i wolne od trosk życie. Godzinami dyskutuje ze swoim ojcem i ogląda jego wynalazki, popołudnie spędza na spacerach z Gastonem... Miłym, acz trochę...