- Bestia jest mój! - krzyknął silny, czarnowłosy młodzieniec, wznosząc wysoko pochodnię.
Jego ludzie właśnie wyważali drzwi rezydencji. Było słychać rytmiczne bam, bam, bam, rozchodzące się po całym lesie.
Jeszcze tylko trochę, pomyślał Gaston. Jeszcze chwila i dostanie tego potwora w swoje ręce.
Gdy drzwi się otworzyły, wszyscy mężczyźni wbiegli do środka... Jednak przystanęli na moment, zdziwieni, że nie mają z kim walczyć. Spodziewając się podstępu poruszali się powoli wgłąb zamku.
Gaston trzymał się z tyłu, gdyż nie miał czasu ani chęci na walkę z jego ludźmi. Interesowała go wyłącznie Bestia.
I tak, jak się spodziewali; służący Bestii wyskoczyli uzbrojeni zza szafek i zaatakowali jego ludzi. Zaczął dyskretnie wymijać walczących, kierując się w stronę schodów prowadzących na górę. Podejrzewał, że tam właśnie się ukrywa. Tchórz, który nie miał odwagi zejść i stanąć z nim do walki twarzą w twarz...
Gdy znalazł się w długim korytarzu, po kolei zaczął wyważać wszystkie drzwi. Dopiero na samym końcu, gdy dotarł najbardziej zniszczonej komnaty, zobaczył jakiś dziwny ruch. Choć może mu się wydawało? Był prawie pewien, że widział skrawek złotego materiału znikający na ramą okna.
Ruszył więc w kierunku okna, omijając po drodze stolik, na którym spoczywała czerwona róża... Choć raczej jej resztki. Z pąku kwiatu zwisały już zaledwie trzy płatki. Na oczach Gastona jeden opadł na podłogę.
Przeszedł przez ramę okna, a zimny wiatr uderzył go prosto w twarz.
- Bestio! Pokaż się, ty tchórzu! - zawołał co sił w płucach.
Miał dosyć zabawy w chowanego. Przyszedł tu, by wykończyć potwora i zabrać swoją kobietę.
Wspiął się wyżej, po dachówkach. Gdy znalazł się już na szczycie dachu ujrzał swój cel. Serce w nim zamarło, gdy zrozumiał, co widzi...
Bestię z nieprzytomną dziewczyną, którą trzymał niczym tarczę; przed sobą.
W pierwszym momencie Gaston jej nie poznał. Ciemnobrązowe loki rozsypały jej się na policzki, a fałdy złotej sukni połyskiwały w świetle księżyca. Była piękna. Piękniejsza, niż kiedykolwiek ją widział.
- Ty skurwielu...
Zacisnął dłoń na karabinie, dobrze wiedząc, że nie strzeli. Mógł trafić w Bellę.
- Wypuść ją!
Mężczyzna wybuchnął śmiechem. Bella otworzyła szeroko oczy, a gdy poczuła jego ręce obejmujące ją w pasie, zaczęła się wyrywać.
- Gastonie! - krzyczała.
Serce pękało mu z każdą sekundą patrzenia na tą mrożącą krew w żyłach scenę.
- Moi ludzie są w twoim zamku - powiedział, próbując zachować spokój - Przegrałeś, Bestio. Wypuść ją!
Mężczyzna wbił w niego zimny wzrok.
- Jest mi potrzebna - powiedział.
Gaston już otwierał usta, ale to Bella zadała to pytanie.
- Do czego jestem ci potrzebna?
Bestia wypuścił powietrze, a obłoczek pary pojawił się w powietrzu i zniknął po chwili.
- Dwadzieścia lat temu spadła na mnie i mój zamek klątwa - zaczął - Stara wiedźma ukarała mnie bardzo srogo. Wręczyła mi zaczarowaną różę i powiedziała, że beznadzieja i mrok ogarnie mnie, mój zamek i ludzi dopóki ostatni płatek kwiatu nie spadnie. Chyba, że...
- Co? - zapytała dziewczyna, walcząc z łzami.
- Klątwę może cofnąć tylko kobieta, dla której jestem kimś ważnym w jej życiu - wbił wzrok w Bellę - Czy tego chcesz, czy nie, nigdy nie będziesz w stanie zapomnieć o mojej osobie. Dlatego zrobiłem ci te wszystkie okropieństwa... Choć przyznam, że to było zabawne.
Jakie okropieństwa?
- Teraz, gdy nasze dusze są związane na zawsze, możesz zdjąć ze mnie tą klątwę - mruknął Bestia.
- W jaki sposób? - zapytała.
Uśmiechnął się.
- Weźmiesz ją ze sobą do grobu.
I wypuścił ją z rąk. Zachwiała się i z krzykiem zaczęła spadać w dół. Ze szczytu ogromnego zamku.
W tamtej chwili Gaston miał czystą drogę do strzału prosto w serce Bestii. Jednak on bez chwili zastanowienia odrzucił od siebie karabin i rzucił się w ciemną przepaść, w locie obejmując swoją narzeczoną w talii.
Spadali, a w uszach rozbrzmiewał mu wrzask Belli.
![](https://img.wattpad.com/cover/32637796-288-k826397.jpg)
CZYTASZ
Piękna i Brutal
Fiksi PenggemarTa opowieść jest całkiem inna niż disneyowska "Piękna i Bestia"... Bella ma szczęśliwe, uporządkowane i wolne od trosk życie. Godzinami dyskutuje ze swoim ojcem i ogląda jego wynalazki, popołudnie spędza na spacerach z Gastonem... Miłym, acz trochę...