Rozdział Jedenasty ~ Pierwsze Zadanie

831 77 12
                                    

Bella wróciła do zamku i od razu skierowała się w stronę ogromnego salonu. Strząsnęła śnieg z ramion i dumnie kroczyła przed siebie po ciemnym dywanie. Zostawiała za sobą ślady topniejącego śniegu.

Służba, czy raczej, niewolnicy, starali nie patrzyć się jej w oczy. Dziewczyna zrozumiała, że było im zwyczajnie wstyd; szukali jednej ze swoich i mieli sprowadzić ją z powrotem. Kto wie, może któryś z nich doniósł Bestii, gdzie się znajduje? Ale Bella nie miała czasu na zastanawianie się nad takimi drobnostkami. Jeśli mieli tego samego wroga, to byli po tej samej stronie.

Książę siedział w ogromnym, bordowym fotelu i patrzył na nią z góry. Za jego plecami stała Lucinda, która jako jedyna swobodnie wymieniła z Bellą porozumiewawcze spojrzenia.

Nigdzie nie było Floriana, któremu zawdzięczała fakt, że spotkała się z Gastonem i dowiedziała się, że jej ojciec jest bezpieczny.

- Zdecydowałem - odezwał się.

Bella założyła ręce na piersi i patrzyła się na niego wyzywająco. Obiecała mu, że zrobi wszystko, czego zapragnie. Taka była cena za życie Gastona i doskonale o tym wiedziała.

- Widzisz Bello... Miałem kiedyś hodowlę koni. 

Dziewczyna zamrugała kilka razy, zupełnie nie spodziewając się takich słów.

- Miałem łącznie pięć koni - ciągnął niezrażony chłopak - Cztery z nich były naprawdę piękne, wytresowane przez specjalistów i posłuszne we wszystkim, co każę im robić. Były silne i wytrzymałe. Były wspaniałe, wiesz?

Bella nie rozumiała do czego Bestia zmierza.

- Jednak ja nasłuchałem się opowieści od ludzi z zachodu, którzy mi opowiadali, że to dzikie konie są najszybsze i z nimi na pewno wygram każdy wyścig. Rozumiesz chyba, że mnie nigdy nie zadowalało drugie czy trzecie miejsce. Chciałem wygrać, i to z impetem.

- Poprosiłem zaufaną osobę o sprowadzenie mi Mustanga. Dzikiego, szybkiego i silnego. Najlepszego.

Dłoń Belli drżała. Wiedziała, że uosabia ją z tym koniem. Nie była pewna, czy chciała poznać resztę historii. Mężczyzna przechylił kieliszek wina i wbił w nią spojrzenie.

- Łamanie tego konia to było coś, czego nigdy nie zapomnę - wyznał z błyskiem w oku - Musiałem wiele zapłacić za użyczenie jego siły. Trenowałem go całymi dniami, a gdy już z nim skończyłem... W niczym nie przypominał dawnego zwierzęcia. Był kolejnym z moich uniżonych sług, rozumiesz?

Dziewczyna pokiwała głową. Rozumiała już do czego zmierza Bestia.

- Złamię cię - stwierdził - Całą twoją silną wolę. A gdy już mi się to uda, wyrzucę za drzwi. 

- Czemu? - wyrwało jej się - Znaczy się, wydawało mi się, że zależy ci na tym, żebym była w tym zamku...

- Jesteś moją własnością - odparł - I mogę robić z tobą co tylko zechcę. A chcę zobaczyć jak wali się kolejna rzecz w twoim życiu... Związek z tym chłopakiem. Więzi z ojcem. I znajdę jeszcze parę drobnostek.

Bella przymknęła oczy. Wszystko, tylko nie...

- Tak samo jak przepadło moje dawne życie - wyszeptał.

Chodzi o satysfakcję. Robi to wszystko dla chorej satysfakcji z faktu, że upodobnił czyjeś życie do swojego. To dlatego tak traktuje swoich służących, ją samą... Chce, żeby poczuli tą beznadzieję, z którą zmaga się na co dzień. Nie będzie miał już satysfakcji ze zwykłego trzymania Belli w swoim zamku i wysługiwania się nią. On chce złamać jej ducha. Weźmie dziewczynę pełną życia, a odda porcelanową lalkę. W przenośni oczywiście.

A to chyba najmocniej na świecie zraniłoby Gastona. 

Uderzył w najsłabszy punkt ich oboje. 

Pytanie tylko brzmi... Czy uda mu się tak drastycznie zmienić osobowość Belli? I jakim kosztem?

- Mam dla ciebie już nawet pierwsze zadanie. Cieszysz się?

Dziewczyna cała zesztywniała.

- W lochach czeka jeden z moich niewolników. Zawiódł mnie potwornie i muszę go ukarać. Zejdziesz teraz na dół i... Sama podejmiesz decyzję, w jaki sposób ma odejść z tego świata. Masz to załatwić do rana, rozumiemy się?

Dziewczynie opadły ręce. Odwróciła się do Bestii plecami, żeby nie mógł ujrzeć bólu malującego się na jej twarzy. 

Na początek wróciła do swojej komnaty. Była cała przemarznięta i brudna, musiała się przebrać. Szerokim łukiem ominęła złotą suknię ciągle leżącą na łóżku i skierowała się w stronę szafy. Przebrała się w najbrzydszą suknię jaką znalazła, w kolorze ciemnej zieleni. Za nic nie chciała wyglądać pięknie w tym miejscu. Panowała tu ogólna brzydota, z którą kontrastowała jedynie ostra uroda Bestii. A ona, cóż... Raczej nie chce się z nim utożsamiać.

Nie płakała. Można nazwać ją okrutną, ale... Bestia mylił się, jeżeli sądził, że patrzenie na śmierć nieznajomej osoby zrobi na niej jakiekolwiek wrażenie. Normalnie zrobiło ogromne, ale w świetle wydarzeń dzisiejszego dnia... Parę godzin temu była pewna, że Gaston umrze. Może umierać nawet w tym momencie, nie ma gwarancji, że przeżyje. 

Nie będzie już płakać.

Zeszła na po setkach schodów na sam dół zamku i znalazła się w lochach. Zaledwie wczoraj znalazła tu ojca na skraju wyczerpania... Uratowała go przed śmiercią, a dzisiaj życie odda tu inna osoba. Usiłowała sobie wmówić, że to uczciwa wymiana, ale sumienie nie dawało jej spokoju.

- Jest tu ktoś? - zawołała.

Przypomniała jej się sytuacja, gdy wczoraj wkroczyła do zamku i nawoływała tak w wejściu, w poszukiwaniu Maurycego. 

- T-Tutaj.

Zamrugała. Znała skądś ten głos. Uniosła pochodnię w stronę źródła głosu i zamarła z przerażenia.

Znała ten uśmiech.

- Florian...

A miała nie płakać.

Piękna i BrutalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz