Rozdział Dwunasty ~ Zimne Spojrzenie

789 75 8
                                    

Bella kucnęła naprzeciwko celi Floriana, która, o dziwo, nie była zamknięta na klucz.

- Czemu nie próbowałeś uciec? - zapytała.

- Przed nim nie można uciec - odparł - Zresztą, sama się o tym przekonałaś.

Dziewczyna pokiwała głową i otworzyła kraty celi, potem przez nie przeszła i usiadła koło mężczyzny, na jego posłaniu.

- Jestem ci bardzo wdzięczna, wiesz?

Florian uśmiechnął się ciepło.

- Ale co to dało, maleńka? 

Bella przez chwilę zastanowiła się nad odpowiedzią.

- Dowiedziałam się, że mój ojciec jest bezpieczny i zdrowy.

Nie, to nie tak skarciła się w myślach. Powinnam być szczera.

- Odważyłam się też zrobić coś, na co wcześniej nie starczyło mi odwagi - dodała po chwili - Przyjęłam oświadczyny od bardzo ważnej osoby w moim życiu.

Florian wbił w nią wzrok.

- Czemu wcześniej brakło ci na to odwagi?

Bella westchnęła ciężko.

- Bałam się ryzyka. Widzisz, Gaston... Był moim jedynym przyjacielem, kimś wyjątkowym w moim życiu. Bałam się, że przez to stracę tę przyjaźń... Ale dzisiaj zrozumiałam, jak bardzo byłam głupia. Wiesz jak to zrozumiałam? W momencie, kiedy byłam pewna, że umrze... Po prostu zaczęłam wtedy żałować, że nie zgodziłam się wcześniej.

Florian skierował wzrok na coś za plecami Belli. Gdy dziewczyna się odwróciła zobaczyła, że stoi za nią drugi z mężczyzn, których zobaczyła jako pierwszych po przybyciu do zamku. Ten z blizną przecinającą twarz.

- Witaj, Will.

Will? To pewnie skrót od William, pomyślała dziewczyna.

Drugi mężczyzna nie odezwał się ani słowem, wbił za to zimne spojrzenie w Bellę. Czuła, jak ciarki przechodzą ją po całym ciele. Choć William się nie odezwał, jego spojrzenie raniło dziewczynę bardziej niż wiele ostrych słów.

Trzymał w dłoni flakonik.

- Co tam masz, stary przyjacielu? - zapytał Florian.

- Wyciąg z wilczomlecza...

Wilczomlecza? 

Florian wyciągnął po niego dłoń.

- Dziękuję - powiedział krótko.

Zanim którekolwiek z nich zdążyło zareagować, odkręcił buteleczkę i przechylił do ust.

- Bello, kochanie... - ujął jej dłoń - Cieszę się, że mogłem cię poznać. Dla ciebie może to niewiele, ale wiele zmieniłaś w moim życiu. Bardzo ulżyłaś mi w cierpieniu... A teraz, jeśli pozwolisz, chciałbym pożegnać się z przyjacielem.

Bella, nie mogąc opanować emocji, mocno uściskała mężczyznę. Zawdzięczała mu tak wiele...

Wyszła z lochów myśląc, że to wszystko stało się za szybko. Zaledwie wczoraj go poznała, a dzisiaj żegna go niczym najdroższego przyjaciela.

Nagle dziewczynę zamurowało. Przyjaciel... Czy byli przyjaciółmi? Prawdziwymi? Miała prawdziwego przyjaciela?

Nawet jeśli, właśnie go straciła.

Oparła się plecami o zimną ścianę rezydencji Bestii i poczuła, jak ciepłe łzy spływają jej po policzkach. Myśl, że w tej chwili odchodzi jej przyjaciel była nie do zniesienia.

Pewnie siedziałaby tam do rana, gdyby nie znalazła jej Lucinda i nie zaprowadziła schodami na górę.

Kolejne trzy dni upłynęły jej w żałobie. Opłakiwała śmierć Floriana oraz... Fakt, że minęły trzy dni, a Gaston jeszcze po nią nie przybył, mógł świadczyć tylko o jednym. Jednak dziewczyna za wszelką cenę starała się nie dopuścić do siebie myśli o możliwości śmierci ukochanego. Nadzieja, że przeżył, była jedynym, co trzymało ją przy życiu.

Ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę!

Weszła Lucinda, nerwowo miętosząc rękaw sukienki.

- Pan kazał mi przekazać... Och, Bello!

Dziewczyna wybuchnęła płaczem i rzuciła się na kolana zdezorientowanej dziewczyny. Bella głaskała ją po plecach dopóki się nie uspokoiła.

- Co się stało, Lucy?

- Dzisiaj... W n-nocy... - zaszlochała - Tak bardzo mi przykro, Bello. 

Bella zacisnęła usta.

- Kazał ci założyć złotą suknię i przyjść do niego.

Cóż, to chyba koniec. Koniec jej historii, koniec jej szczęśliwego życia. Wszystko się skończyło, ot tak sobie.

- Nie płacz - powiedziała cicho - To moja kara za poświęcenie Floriana i...

Chciała powiedzieć "i za ocalenie życie mojego narzeczonego", ale nie była pewna, czy te słowa byłyby prawdziwe. Zagryzła wargi i poczuła, jak coś w środku niej pęka. Lucy przytuliła ją mocno i trwały tak w uścisku dopóki nie zaszło słońce. Potem Lucinda pomogła założyć jej złotą suknię i uczesać włosy.

Wyglądała naprawdę przepięknie. W tamtej chwili wyglądała jak księżniczka z bajki.

Tylko czemu jej historia musi mieć tak smutny koniec?

Zeszła po schodach na dół, unosząc suknię nad kostki, żeby się nie potknąć. W środku była pusta. Wyprana z emocji, niczym porcelanowa lalka. Zacisnęła pięści gdy uświadomiła sobie, że pragnienie Bestii się ziściło. Tego właśnie życzył sobie w ich ostatniej rozmowie; złamania hartu jej ducha. 

Śmierć przyjaciela i ukochanego to aż nadto, żeby wykończyć człowieka.

Stanęła przed Bestią, który obrzucił ją czujnym spojrzeniem. 

To chyba naprawdę mój koniec, pomyślała.

Wtedy usłyszała głośny huk, przez który oboje z Bestią aż podskoczyli. 

Bam, bam, bam.

Wszystkie meble w zamku drżały. Trzęsienie ziemi?

- Panie! - ktoś ze służących wbiegł do sypialni Bestii - Nasz zamek jest otoczony!

Piękna i BrutalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz