Rozdział Piętnasty ~ Złote Iskry

827 72 8
                                    

Krzyk Belli urwał się, gdy coś z impetem ścisnęło ją w pasie. Miała zaciśnięte z całej siły oczy i zęby, musiała więc minąć chwila, zanim uświadomiła sobie, że coś jest nie tak. Gdy zrozumiała, że nie spada, otworzyła oczy.

Jej suknia zaplątała się o jeden ze szpikulców wystających zza okiennic zamku. Wisiała około dwudziestu metrów nad ziemią.

Ale Gaston... Gdzie, do cholery, był Gaston?

Ścisnęło ją serce, gdy uświadomiła sobie, że Gaston... Musiał spać w tą przepaść. Wtedy, na dachu rzucił się po nią. Przez krótką chwilę poczuła jego dotyk, oddech.

Czy to było jej ostatnie wspomnienie związane z narzeczonym?

Róża. Musi zniszczyć tą przeklętą różę, od której wszystko się zaczęło. Dziewczyna złapała się wystających kamieni i rozerwała zaplątaną część sukienki. Strzępy złotego materiału zaczęły opadać w dół. A ona sama przesuwała się powoli w lewo, w stronę okna. Jednym kopnięciem wybiła szybę i dostała się do środka zamku.

Zapłaci mi za to.

Zapłaci za zabicie go.

Jej serce wypełniła taka nienawiść do Bestii, że ją przeraziła. Pobiegła schodami piętro wyżej i dotarła do książęcej komnaty. Przechodząc przez nią rzuciła ostatnie spojrzenie na zniszczony portret Bestii i chwyciła różę.

Jednak jej spojrzenie zatrzymało się na czymś innym. Na balkonie... Na balkonie w jego pokoju ktoś leżał.

Serce zamarło jej w piersi, a z ust wyrwał się krzyk rozpaczy.

Powoli, krok za krokiem zbliżyła się do nieruchomego ciała Gastona. Kolce róży, którą nadal ściskała, raniły jej palce. Krew skapywała wzdłuż jej palców i barwiła rozerwaną sukienkę.

Z głuchym łoskotem padła na kolana i przewróciła ciało mężczyzny na plecy. Na jego twarzy zastygł wyraz zdziwienia, który zawsze robił, gdy Bella mu się odgryzła lub powiedziała coś błyskotliwego, czego się nie spodziewał.

Ułożyła się na jego piersi i zaszlochała. Nadal... Nadal był ciepły...

- P-Przepraszam - wyjąkała przez łzy - Powinnam była ci już dawno powiedzieć, że cię kocham... 

Kolejne łzy uciekły spod jej powiek.

- Teraz jest j-już... Za późno...

Ścisnęła z całej siły nieruchome ciało chłopaka. Prawdopodobnie leżałaby przy nim jeszcze długo, gdyby nie Bestia.

- A więc jeszcze żyjesz? - zapytał cicho.

Powoli podniosła głowę i spojrzała na ciało chłopaka.

- Zabiłeś go - wyszeptała - Nienawidzę cię za to. Z całego serca cię nienawidzę!

Wypełniona tym uczuciem wstała z klęczek.

- Przeklinam cię, Bestio - uniosła przed siebie różę z ostatnim płatkiem.

Gdy Bestia zobaczył, co trzyma dziewczyna, zamarł w szoku.

- Oddaj mi go! - wrzasnęła, przelewając w te słowa wszystkie swoje uczucia - Na moc tej łączącej nas więzi, oddaj mi go! Na moc klątwy! Twoje życie za jego!

Wzrok Bestii powędrował za ostatnim płatkiem róży spadającym na ziemię. Podnosił już głowę i wysłał dziewczynie pogardliwe spojrzenie, gdy jego wzrok zrobił się mętny.

Z łodygi róży zaczęły wysypywać się złote iskry. Rozsypywały się po podłodze, rozświetlając wszystko wokoło oślepiającym światłem. Zerwał się silny wiatr, który przewrócił mężczyznę na kolana.

- N-niemożliwe... - powiedział tylko, zanim padł nieruchomo na twarz.

Jednak iskry wirowały nadal. Spadły na jego ciało i... Zdjęły z Bestii klątwę. Na jej oczach zniknął jego garb, mięśnie, włosy się rozjaśniły. Przypominał mężczyznę z porteru. Księcia.

Bella zrobiła kilka kroków do przodu i przyłożyła dłoń do szyi Bestii. Nie oddychał.

Iskry,  a razem z nimi całe światło w tamtej chwili znikły.

Zabiła go... Zabiła kolejnego człowieka... 

Nie kochała Bestii. Nie darzyła go żadnym uczuciem, ale najprawdopodobniej stało się tak, jak powiedział. Złączyła ich tajemnicza więź. Gdy serce chłopaka przestało bić, Bella poczuła, jak coś w niej umiera. Można to chyba nazwać tylko magią.

Ta magia pozwoliła jej odebrać mu życie.

Dziewczyna patrzyła na swoje drżące dłonie, gdy dostrzegła coś jeszcze za swoimi plecami. Odwróciła się i mimowolnie otworzyła usta.

Wszystkie kolory, jakie tylko można sobie wyobrazić... Zorza polarna. Otoczyła delikatną mgiełką ciało Gastona i... Bella zobaczyła, jak pierś chłopaka się unosi. Najpierw pomyślała, że to przewidzenie, ale potem dostrzegła, że Gaston wziął kolejny wdech.

Kiedy otworzył oczy, była już przy nim i z całej siły go przytulała.

Powtarzała bez końca jego imię, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Był tu. Cały i zdrowy. Trzymała go w ramionach i... Mogła mu powiedzieć. Powiedzieć wszystko, czego nie zdążyła.

- Kocham cię.

Na te słowa chłopak zamarł bez ruchu, wyraźnie w szoku. A potem pocałował swoją narzeczoną prosto w usta.

- Ja ciebie też - wyszeptał.


Piękna i BrutalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz