Rozdział Dziesiąty ~ Oświadczyny

826 83 15
                                    

Bella jeszcze przez krótką chwilę stała oszołomiona po środku drogi, szczelnie opatulona płaszczem Gastona. Była w szoku. Powoli osunęła się na kolana i przekręciła swojego najbliższego przyjaciela na plecy.

Jego lewe ramię było przestrzelone na wylot. Bella zadrżała, gdy uświadomiła sobie, że Bestia celował w serce.

- Gastonie...

Już nie płakała. Patrzyła się tępo na chłopaka, nie wierząc własnym oczom. Gaston oddychał ciężko, walczył o każdą chwilę.

- Wstawaj - powiedział Bestia, patrząc chłodno na Bellę - Jesteś teraz jedną z moich niewolników, nie masz prawa się buntować, dziewczyno.

- Muszę go opatrzyć, bo umrze...

Podszedł do dziewczyny i poderwał ją na nogi. Bella zaczęła krzyczeć i wierzgać się.

- Puść mnie! On umiera! - krzyczała.

Gaston próbował wstać, ale to tylko zwiększało krwawienie i ból.

- ON UMIERA! - zawyła dziewczyna.

- Uspokój się! - warknął - Masz być mi posłuszna!

- Nigdy! - wrzasnęła - Nigdy, ale przenigdy ci nie ulegnę! Będę walczyła z tobą do końca moich dni! Codziennie będę uciekała! Przestanę jeść i umrę z głodu! Będę robiła wszystko, żeby ci się przeciwstawić!

W lesie zapadła cisza, gdy Bella wypowiedziała kolejne słowa.

- Chyba że pozwolisz mi go uratować... Wtedy zrobię wszystko, co tylko mi rozkażesz.

- N-nie- jęknął Gaston, ale Bestia już dostrzegł swoją szansę.

Odstawił dziewczynę na ziemię.

- Masz wrócić do zamku w ciągu godziny.

Bella pokiwała głową. Obietnicy oczywiście dotrzyma, nie miała zresztą wyjścia. Bestia wiedział, gdzie ich szukać, a ona sama nie przeniesie ciała chłopaka, żeby mogli uciec wystarczająco daleko. Poza tym, ślady krwi...

Mężczyzna doskonale o tym wiedział. Odwrócił się więc bez słowa i ruszył w stronę swojej rezydencji.

Bella zdjęła z ramion płaszcz Gastona i momentalnie zadrżała z zimna. Rozłożyła go za ziemi i przy użyciu wszystkich sił przeniosła chłopaka na prowizoryczny koc. Czuła się jak otumaniona, działała mechanicznie.

- Bello... Posłuchaj mnie - szepnął Gaston.

Nie. Nie będę tego słuchać.

 Jednym szarpnięciem odwiązała linę zawiązaną na kokardę z tyłu sukienki. Zacisnęła ją mocno nad miejscem, w które Gaston został postrzelony, żeby zatamować krwotok.

- Musisz uciekać...

Wściekła zacisnęła zęby.

- Dobrze wiesz, że nigdy bym tego nie zrobiła...

- Bello, do jasnej cholery! - starał się mówić przytomnie, ale był blady na twarzy - Przyszedłem tutaj, żeby cię uratować. Jeśli musisz mnie zostawić, żeby sama uciec, to...

Spoliczkowała go. Głuchy dźwięk rozniósł się po lesie.

- Nawet tak nie mów! - krzyknęła, gdy w końcu puściły jej nerwy - Przecież ja sobie bez ciebie nie wyobrażam życia! Jak mogłabym zrobić coś tak... Coś tak okrutnego!?

- Bello...

- Nic nie mów! - nachyliła się nad Gastonem i spojrzała mu w oczy - Nie chcę tego słuchać! Nie zostawię cię na śmierć i tyle! Wrócę do tego zamku i...

- Bello, wyjdziesz za mnie?

Zamurowało ją z wrażenia. Patrzyła się w niego jeszcze bardziej zdezorientowanym spojrzeniem.

- Czemu...?

Chłopak uśmiechnął się.

- Bo kocham cię nad życie. I... kto wie, może dzięki temu będę miał motywację, żeby zostać przy życiu i wrócić po ciebie?

Nie mogła powstrzymać uśmiechu wkradającego się na jej usta.

- Gastonie, gdy wrócę na zamek on będzie mógł zrobić ze mną, co tylko zechce... Nie będziesz już chciał takiej kobiety.

Chłopak zamknął oczy, gdy sobie wyobraził coś tak okropnego.

- Nic takiego się nie stanie, bo zdążę po ciebie wrócić. A ty również nie jesteś słaba, Bello. Jesteś najsilniejszą kobietą, jaką spotkałem przez całe swoje życie. Już od pierwszego spotkania na ulicy, przed księgarnią zrozumiałem, że musisz być moja.

Zapatrzyła się w jego niebieskie oczy. 

- Bello, zgodzisz się zostać moją żoną? Wyjdziesz za mnie? - zapytał ponownie.

Mogli nie przeżyć nawet tej nocy. Gaston w ciągu kilku godzin prawdopodobnie się wykrwawi, a ona zostanie niewolnicą człowieka, którego nienawidzi. Mogą już nigdy w życiu się nie spotkać. Ale te słowa... Te słowa związałyby ich na zawsze.

- Tak - szepnęła i nachyliła się nad Gastonem.

Całowali się delikatnie, choć długo, przeciągając chwilę swojego rozstania, które musiało nadejść. Chociaż... Jakiego rozstania? Ich dusze związały się na zawsze. Nie ważne, jak daleko będą od siebie, już nigdy nie będą funkcjonowali jako dwa osobne byty.

- Ja też cię kocham - powiedziała - Uznaj to za motywację, żeby nie umierać, dobra?

Chłopak uśmiechnął się do niej czule.

A Belli serce pękło, gdy wstała i zostawiła swojego narzeczonego na pastwę losu. Nawet jeśli wiedziała, że tylko w ten sposób może go ocalić... Ach, czemu serce tak bardzo ją bolało?

Piękna i BrutalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz