Viviane:
Budzę się w wygodnym łóżku, szczelnie owinięta kołdrą. Przeciągam się, cicho ziewając; przecieram twarz dłonią i bardziej otulam się przyjemnym w dotyku materiałem.
- Dzień Dobry, aniołku - nuci ciepłym głosem brunet.
- Dzień Dobry - nucę, spoglądając na niego z leniwym uśmiechem.
- Jak Ci się spało ? - mruczy, podchodząc powolnym krokiem w moją stronę.
Unoszę kącik ust na to, jak wygląda. Ubrany w szare dresy i czarną koszulkę z włosami spiętymi w koka, wygląda tak ciepło i domowo. Kilka małych loczków, luźno zwisa przy jego szyi.
- Dobrze - mamroczę i wyciągam ramiona w jego stronę.
- Chcesz się przytulić ? - unosi kącik ust, siadając na brzegu materaca.
- Tak - kiwam głową i mruczę zadowolona, gdy układa się obok mnie pod kołdrą, przytulając do swojego rozgrzanego ciała. - Która godzina ?
- Chwilę po dziewiątej - nuci, bawiąc się moimi włosami. Układam policzek na jego klatce piersiowej, relaksując po uzależniająco-relaksującym dotykiem.
- Ty też dobrze spałeś ? - zerkam na niego z dołu.
- Jak nigdy - unosi kąciki ust, ukazując te dwa cholerne dołeczki.
- O której się obudziłeś ? - pytam, wsuwając dłoń pod jego koszulkę; zaczynam gładzić jego gładką skórę.
- O siódmej - spogląda w moje oczy, masując dłonią moje biodro.
- Wcześnie - marszczę nos, na co śmieje się cicho, składając na jego czubku głośnego całusa.
Podnoszę się odrobinę, nachylając nad jego twarzą. Uważnie obserwuje każdy mój ruch, gdy zbliżam się powoli do jego twarzy. Przygryzam lekko wargę, następnie zbieram w sobie całą odwagę i łączę nasze wargi. Słyszę gardłowe mruknięcie ze strony bruneta, gdy przyciąga mnie za biodra, bliżej siebie. Pogłębia pieszczotę, gdy układam się na jego ciele.
Oddaje każdą pieszczotę, cicho wzdychając z zaskoczenia, gdy nagle obraca nas i zawisa nade mną. Wplatam jedną dłoń w jego włosy, drugą układając na umięśnionej klatce piersiowej; czuję jak szybko bije jego serce.
Przełykam ślinę, gdy wsuwa dłoń po swoją koszulkę, którą dał mi wczoraj do spania.
- Wszystko w porządku, kwiatuszku ? - pyta, układając się przy moim boku; podpiera się na łokciu, przez co wciąż nade mną góruje.
- T.. tak - odpowiadam drżącym głosem, gdy podwija materiał, aż pod moje piersi.
- Mogę kontynuować ? - spogląda w moje oczy, sunąc palcem wzdłuż mojego brzucha, następnie przejeżdża nim tuż przy krawędzi mojej czarnych, bawełnianych fig.
Kiwam twierdząco głową, zarumieniona i muskam jego wargi, cicho wzdychając.
Brunet oddaje pocałunek, pogłębiając go. Nie rozłączając naszych ust wsuwa palce pod moją bieliznę, na co rumienię się jeszcze bardziej. Przesuwa dłonią po wzgórku łonowych, a z moich warg ucieka delikatne i ciche jęknięcie. Przyciska wskazujący palec do mojej łechtaczki, tym samym powodując dreszcze biegnące w dół mojego kręgosłupa.
Wzdycham gardłowo, poruszając niespokojnie biodrami, będąc spragnioną dotyku.
Jego dotyku, który działał na mnie jak najlepszy i najmocniejszy narkotyk, zawładając moim umysłem i ciałem. Przeszywał mnie na wskroś, tak jak cały brunet; to jak mówi, wygląda. Po prostu to tak, jakby został stworzony z najbardziej uzależniającego narkotyku, od którego nie było ucieczki. A ja mogłam śmiało stwierdzić, że po tych kilku tygodniach byłam całkowicie uzależniona; i następnym miejscem w jakim miałam wylądować był odwyk. Niestety, a może jednak dobrze; takowy nie istniał, pozwalając cieszyć mi się stanem upojenia umysłu.
Wsuwa dłoń w głąb, a z jego ust ucieka gardłowe wprost w moje usta.
I cholera, to było gorące. Mogłabym tego słuchać w kółko, non stop.
- Jesteś taka mokra i gotowa - oblizuje wargi, przymykając na chwilę oczy, gdy odsuwa się od mojej twarzy odrobinę. - Co tak bardzo Cię podnieciło księżniczko ? - ponownie otwiera i patrzy prosto w te moje; wypuszczam drżący oddech, a moje policzki pieką.
- Harry.. - szepczę, gdy zsuwa materiał z moich bioder, obsypując moje ramię i szyję gorącymi pocałunkami.
- Co, kochanie ? Co spowodowało, że jesteś tak spragniona dotyku ? - pyta, świdrując mnie swoim pociemniałym spojrzeniem, gdy delikatnie rozsuwa moje nogi.
- Ty - wciskam tył głowy w poduszki, przymykając oczy i biorąc głęboki wdech. - Ty to spowodowałeś.
Mruczy zadowolony w odpowiedzi, czuję jego wzrok na swojej twarzy. Następnie rozciera moje soki na opuchniętej łechtaczce, którą zaczyna pocierać kciukiem; po chwili wsuwa we mnie jednego palca wzdychając gardłowo.
- Taka ciasna - mamrocze, całując mnie wzdłuż szyi, odnajdując wszelkie najwrażliwsze punkty, ukryte w mojej skórze.
Odchylam głowę z jękiem, gdy wsuwa we mnie palec wskazujący, porusza nim w przód i tył, po dłuższej chwili dodając kolejnego. Kwilę na przyjemne rozciąganie, odnajdując na ślepo jego pulchne usta. Przygryzam jego dolną wargę, gdy odnajduje mój wrażliwy punkt, nie przestając poruszać swoimi palcami. Bardziej dociska kciuk do kolejnego, słodkiego punkciku, na co skomlę w jego usta. Zaciskam palce jednej dłoni na jego włosach, gdy przyśpiesza ruchy dłoni.
Moje uda również się zaciskają na jego przedramieniu, gdy czuję, prawie już zapomniane uczucie budujące się w moim podbrzuszu.
- Harry.. Ja.. - próbuję wydusić z siebie jakiekolwiek słowa, między cichymi jękami, spowodowanymi czystą ekstazą.
- Co takiego, aniołku ? - pyta niewinnie tuż przy moim uchu, zwiększając intensywność i prędkość swoich ruchów jeszcze bardziej.
- Zaraz dojdę - dyszę, poruszając biodrami.
- Tak, zrób to - odrywa się ode mnie i gdy zasysa usta na mojej szyi, doprowadza mnie na sam szczyt.
Osiągam mocny orgazm, szarpiąc za jego włosy i jęcząc głośno jego imię w poduszkę z zaciśniętymi oczami.Harry :
Po odstawieniu Viviane do domu i upewnieniu się, że na pewno jest bezpieczna i wszystko jest w porządku, odjeżdżam.
Jadę przez miasto, możliwie przekraczając prędkość raz czy dwa; aż zatrzymuję pod jedną z wciąż, o dziwo, dobrze działających korporacji. Parkuję kilka miejsc dalej, mając idealny widok na auto tego starego chuja. Wystukuję palcami rytm na kierownicy, wpatrując się w srebrny zegarek znajdujący się na moim nadgarstku.
Tik, tok, tik, tok.Obserwuję wskazówki przesuwające się po tarczy; sekunda po sekundzie.
Mówiłem, że jego dni były policzone.
Cóż, prawdopodobnie dam mu jeszcze trochę czasu i złudnej nadziei. Następnie odbiorę ją gwałtownie i niespodziewanie. Mam dość jego chorych, pojebanych gierek. Już nie raz mnie wkurwił, pojawiając się w moje firmie, błagając o przyjęcie.
Mógł mi co najwyżej possać, tyle właśnie kurwa dla mnie znaczył.
Nic.
I nie obchodziło mnie to czy ma rodzinę; i tak wiedziałam, że ma żonę.
Skąd ? Otóż pewnego razu, miałem z nią bliskie spotkanie...
Żałosna kurwa, tego samego pokroju co on.. Chciała sprzedać się dla niego. Zabawne.
Oczywiście do niczego nie doszło. Nie kręciły mnie stare, rozpadające się na kawałki kurwy.
Unoszę kąciki ust w złowieszczym uśmiechu, gdy Odo wychodzi z budynku, spiesząc się do samochodu. Prycham rozbawiony pod nosem, gdy widzę, jak nerwowo się rozgląda. Czyli, jednak się przestraszył. Mogłem wyczuć jego strach. I bardzo dobrze, tylko jeszcze nie wiedział, że tu jestem.
Czekam chwilę, gdy odjeżdża z miejsca parkingowego; następnie podążam za nim. Gdy wyjeżdżamy z miasta, w stronę jego domu dociskam pedał gazu. Zatrzymuję się tuż przy jego aucie i tak kilka razy, aż nie zjeżdża na pobocze. Wie, że to ja.
Przeciągam się w siedzeniu, gasząc silnik. Ze schowka wyciągam pistolet oraz jedwabną chustkę. Chowam swojego drugiego najlepszego przyjaciela za pasek od moich dżinsów i wysiadam z auta, poprawiając swoją kurtkę.
Przewracam oczami, gdy siedzi nieruchomo w swoim samochodzie. Podchodzę zirytowany do szyby od strony kierowcy i pukam w nią delikatnie.
- Wyłaź z tego pierdolonego auta, zanim pofatyguję się i sam cię z niego wyciągnę. Nie testuj mojej pieprzonej cierpliwości, bo takowej nie posiadam - warczę i śmieję się pod nosem, widząc jak jego dłoń, która sięga do klamki, drży.
W końcu łaskawie wysiada. Odsuwam się kilka kroków od niego, dając mu odrobinę swobody.
- Witaj ponownie, Harry - mówi bez jakichkolwiek emocji.
- Nie przypominam sobie, abyśmy byli kiedykolwiek na ty - unoszę wysoko jedną z brwi, wbijając w niego swoje spojrzenie. - Mówiłem Ci, że twój zegar tyka. Niestety, zignorowałeś moje słowa.
- To nie tak.. - przewraca oczami. - Nie rozumiem, w czym problem ?
Pieprzony ignorant.
- Nie rozumiesz ?! - syczę, nie wytrzymując nacisku w mojej głowie. Szybkim krokiem podchodzę do niego i chwytam go za szyję, unieruchamiając ją w żelaznym uścisku. - Nie pojebało Ci się coś ? Zapomniałeś, jak ostatnio trzymałeś swoje brudne łapy na mojej kobiecie ?!
- Nie wiedziałem, że...
- Skończ pierdolić. Doskonale wiedziałeś, że ze mną przyszła, a i tak śmiałeś usiłować zgwałcić ją w toalecie - zaciskam mocniej palce na chropowatej skórze, przyglądając się z uwagą i podziwem, jak jego twarz zmienia kolor na głęboko czerwony.
- Harry.. - odpycham go od siebie z niesmakiem, przez co mocno uderza plecami o bok swojego pojazdu.
- Pierdol się - warczę i jednym ruchem wyciągam pistolet, następnie idealnie trafiając pociskiem prosto w jego krocze.
Opada z krzykiem na kolana, trzymając się za krwawiącego kutasa.
- To nauczka na przyszłość - nucę, poprawiając swoje włosy. - Twoje krzyki są dla mnie jak najlepsza symfonia dla miłośnika muzyki, nawet są zadowalające dla mojego alter ego.
Patrzę niewzruszony na jego twarz pogrążoną w bólu i udręce.
- Weź się, kurwa ogarnij, Odo. Jak ty wyglądasz ? - uśmiecham się przyjaźnie, wycierając chustką broń i składając na niej delikatny pocałunek.
Odwracam się na pięcie i idę do swojego samochodu. Chowam broń na jej miejsce i uruchamiam ponownie silnik. Za nim odjeżdżam, opuszczam jeszcze szybę.
- Pamiętaj ! Zegar tyka ! - śmieję się gardłowo i odjeżdżam.
CZYTASZ
Darlin' //hs
Fanfiction[...] diabeł przebiera się za anioła, gdy chce duszę ludzką na zgubę wprowadzić. Ostrzeżenie ! Opowiadanie zawiera sceny nieodpowiednie dla niektórych użytkowników. Czytacie na własną odpowiedzialność. Okładka: @Milenawiercz