11.

77 6 0
                                    


Rok później…

- Mamo! - Usłyszałam krzyk za plecami głos trzylatka odwróciłam się w jego stronę pomału kucając, wiedząc, że za moment wpadnie w moje ramiona co uczynił, dobiegając mi w ramiona.

- Jak było w przedszkolu? - zapytałam chłopca oczekując jego odpowiedzi, dziecko zrobiło się czerwone przez co moje uczucia stały się kłębkiem jedności. - Co się stało?

- Tylko nie mów tatusiowi dobze? - zaśmiałam się nerwowo słysząc jego problem z wymową. Pokiwałam twierdząco głową. - Bo w żabach jest taka dziewczyna i ona mnie dziś olała Kubusiem. - oburzył się malec a moje zmartwienie wyparowało. Grupa żabek była to młodsza grupa w przedszkolu do, którego chodzi Milo sam uczęszcza do niedźwiedzi.

- A przeprosiła cię? - dopytałam. Chłopiec pokiwał przecząco i zaczął mi opowiadać jak wraz z nie jaką Calli znaleźli się na dywaniku dyrektorki opowiadającej im o dobrym zachowaniu wobec siebie.

- Milo? Marta? - wołanie z salonu spowodowało, iż chwyciłam dziecko na ręce wstając z nie wygodnej pozycji ujawniając moje położenie mojemu chłopakowi. Gdy dostrzegł nas na jego twarzy pokrytej kilkodniowym zarostem skradł się uśmiech. - Tu jesteście - westchnął, kładąc swoją teczkę z dokumentami na blat kuchenny podchodząc do naszej dwójki tuląc do pięknie pachnącej klatki piersiowej.

- Jak było w pracy? - spojrzałam na mężczyznę całując jego usta.

- Jak to w pracy, dużo papierków, ludzi niewiedzących co ze sobą zrobić więc truli mi dupe - zaśmiałam się. - Przepraszam ciebie to śmieszy? - spojrzał na mnie z żartobliwym wyrazem twarzy.

- Nie, nie śmieszy - mimowolnie się zaśmiałam co wywołało również śmiech u Milo, który po chwili zszedł z moich ramion biegnąc po schodach do swojego pokoju - Uważaj nie biega… - umilkłam czując malinowe usta na swoich. Harry całował mnie dość często, ale za każdym razem czułam się jak bym zakochiwała się w od nowa.

Po czułościach odsunęliśmy się od siebie i patrzyliśmy w głąb swoich oczu.

- Wiesz, że cię kocham - pokiwałam głową - A ty kochasz mnie? - zapytał z powagą w głosie.

- Jasne, że cię kocham co to za pytanie! - podniosłam lekko głos po chwili uspokajając się - Kocham i jeszcze raz kocham cie! - prychnęłam całując go ponownie tego dnia.
Dzisiejszego popołudnia, postanowiliśmy jechać na piknik ze względu na pogode, jak i zaczynający się weekend. Pakując przekąski do koszyka kątem oka spoglądałam na mojego synka biegającego po salonie trzymając w dłoni okulary Harrego, który gonił malucha.

- Dino, jeśli nie oddasz mi tych okularów nigdzie nie pojedziesz i zostaniesz sam!- zawołał za nim szatyn. Dziecko spojrzał na mnie ze strachem w oczach oczekując mojej odpowiedzi potwierdzającej jego zostanie w domu.

- Słuchaj Taty, Milo - po moich słowach, chłopiec oddał okulary a Harry uśmiechnął się szeroko słysząc jak go nazwałam. - Ubierać się, bo czas jechać!- Dodałam chwytając koszyk w dłonie udając się na przedpokój zakładając swoje i Milo buty.


pov. Harry


Jadąc na miejsce w, którym miał się odbyć piknik byłem tak zestresowany, że prawie dwa razy wjechałem na czerwonym świetle przez co moja dziewczyna karciła mnie wzrokiem.

- Przepraszam - mruknąłem po raz kolejny

- Harry co się dzieje? Może zamienimy się i ja będę prowadzić?- zapytała zmartwionym głosem, pokiwałem przecząco informując, że zaraz będziemy na miejscu.

Gdy całą trójką wysiedliśmy z auta Dino od razu zdjął buty i zaczął biegać na boso po ścieżce trawy. Wziąłem koszyk od Marty, która w podzięce pocałowała mnie w usta, a gdy chciała odejść przetrzymałem jej wargę pogłębiając przyjemność.

- FUJ!- zawołał Milo patrzący na nas, Marta się zaśmiała i wzięła resztę rzeczy oraz dłoń dziecka po czym ruszyła ścieżkę, która prowadziła na plaże na, której odbędzie się piknik, lecz dziewczyna nie wie, że to będzie coś więcej.


POV. Marta

Zbliżając się do plaży usłyszałam muzykę i kilkoro ludzi bawiących się przy ognisku, gdy chciałam iść w inną stronę Harry przepchnął mnie biodrem, abym nie zmieniała kierunku, spojrzałam na niego pytająco a ten jedynie posłał mi uśmiech.

Ponownie zerknęłam na bawiących się ludzi, a gdy dostrzegłam znane mi twarze serce zabiło mi szybciej, Kryspin spojrzał na mnie w tej samej chwili pokazując na mnie i wtedy wiedziałam kim są ci ludzie. To moi przyjaciele i rodzice harrego jaki i moi.

- Czemu wszyscy tutaj są? -zapytałam.

- To miał być rodzinny piknik więc jest - odparł przez co moja ekscytacja wzrosła i ruszyłam w ich kierunku tuląc każdego.

- Kryspin!- zawołałam brata rzucając u się w ramiona, nie widziałam się z nim kilka miesięcy przez jego wyjazd.

- Tęskniłem - wyszeptał mi do ucha na co łza wzruszenia popłynęły mi po policzku, przypominając sobie, gdy się do niego wprowadziłam pięć lat temu wtedy moje życie zmieniło się diametralnie.

- bączku nie płacz, bo ja zaraz zacznę ryczeć - przez jego słowa napłynęły mnie wspomnienia...

...

Otworzyłam drzwi  dojrzałam brata i resztę chłopaków, gdy Kryspin mnie ujrzał wstał z fotela i rozłożył ramiona rzuciłam bagaże na podłogę po czym wbiegłam w ramiona braciszka, on uniósł mnie w ramionach a ja od razu oplotłam go nogami.

- tak za tobą tęskniłem niedźwiadku. - oznajmił

- Ja za tobą bardziej kocham cię Kryspin. - powiedziałam przez łzy radości.

- bączku nie płacz, bo ja zaraz zacznę ryczeć co sobie chłopaki pomyślą - uśmiechnął się do mnie ocierając zabłąkaną łze na moim policzku.

...

- Mam być zazdrosny?- Głos Harrego wywołam mój powrót do rzeczywistości i zeszłam z brata a wszyscy zaczęli się śmiać nawet Milo siedzący na kolanach swojej babci.

zabawa trwała w najlepsze każdy tańczył przy ognisku rozpalonym przez chłopaków, niektórzy siedzieli na drewnianym pniu grzejąc sobie kiełbaski.

W pewnej chwili muzyka przycichła a wszyscy stanęli dookoła ognia a Harry, który siedział obok mnie wstał wyciągając dłoń, abym uczyniła to samo.


- Marto dzisiejsze spotkanie nie jest zorganizowane tylko po to abyś mogła spotkać się z rodziną, ale również dzień w, którym chciałbym zadać ci bardzo ważne pytanie - zamilkł na chwilę wyciągając z kieszeni pudełeczko po czym ukląkł na jednym kolanie, powodując u mnie zaskoczenie, - Kiedyś zamieszkała u mnie Kobieta z dzieckiem na początku była tylko współlokatorką aż do momentu, gdy moje serce zabiło trzy razy szybciej na jej uśmiech, reakcja na jej smutek był dla mnie jak igła wbijająca się w serce, jej synek z czasem stał się i moim dzieckiem, bo go pokochałem jak własnego syna. I teraz chce, abyśmy byli prawdziwą rodziną z obrączkami na dłoniach -otworzył pudełeczko ukazując pierścionek z delikatnym diamentem przez co zaczęłam płakać.- Ale, żebyśmy nią byli Marto musisz odpowiedzieć na pytanie, czy zostaniesz moją żoną

- Tak!- wyszlochałam rzucając się na niego przez co runęliśmy na piasek słysząc wesołe oklaski, ale teraz liczyliśmy się my.

  I want to be alone with you✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz