17 - Bal jesienny

456 44 57
                                    


      Tak, jak Kallisto go o to prosiła, pojawił się w sobotę przed Malfoy Manor o równej dwudziestej trzydzieści. Zakołatał w wielkie drzwi wejściowe, aby chwilę później ujrzeć skrzata domowego odzianego jedynie w brudną szmatę.

– Panienka niedługo zejdzie – zaskrzeczało stworzenie i wpuściło Severusa do przestronnego, marmurowego holu.

Snape odesłał je skinięciem dłoni, kiedy skrzat chciał odebrać od niego pelerynę i stanął pośrodku korytarza, mając doskonały widok na potężne, zdobne, kamienne schody. Ostatni raz poprawił materiał swojego surduta i nieco nerwowo przeczesał palcami włosy. Kallisto nie kazała mu długo na siebie czekać. Usłyszał spokojny i rytmiczny stukot szpilek, a chwilę później zobaczył jej drobną sylwetkę u szczytu schodów. Uśmiechnęła się, zauważając go i powoli zeszła po stopniach.

Jeśli miał być ze sobą szczery, to musiał przyznać, że nie był w stanie oderwać od niej oczu. Burgundowa suknia leżała na niej idealnie. Wąski, choć długi dekolt kusił spojrzenie, a czarny, delikatny, koronkowy gorset uwydatniał i tak zgrabną talię. Dopiero kiedy stanęła przy nim, zawiesił na moment wzrok na niezwykle misternie upiętym koku, w którym zauważył kilka lśniących szpilek o kryształowych końcówkach i piękną, złotą kolię spoczywającą spokojnie między obojczykami Kallisto. Severus odchrząknął i spojrzał w szare oczy kobiety, które błyszczały żywą ekscytacją.

– Jesteś gotowa? – zapytał, nie znajdując innych słów, które mogłyby pomóc mu w tej nietypowej dla niego sytuacji.

– Tak, wezmę tylko pelerynę – odparła spokojnie Rowle i zmierzyła go spojrzeniem. – Dobrze wyglądasz. – Uśmiechnęła się zawadiacko, wymijając go i ruszając w stronę drzwi.

– Doprawdy? – uniósł wysoko brwi, a Kallisto przytaknęła.

Podążył za nią do przestronnego przedsionka, gdzie kobieta sięgnęła do jednego z antycznych, mosiężnych wieszaków i zdjęła z niego wcześniej wspomnianą pelerynę. Jednym, sprawnym ruchem zarzuciła ją na ramiona i ponownie spojrzała na mężczyznę.

– A ty? Jesteś gotowy na pożarcie żywcem przez arystokrację? – rzuciła żartobliwie, jednak zdawało mu się, że jej oczy patrzyły na niego z absolutną powagą.

– Chyba we mnie nie wątpisz? – mruknął, podchodząc bliżej Kallisto.

– Nie śmiałabym. – Chwyciła poły jego peleryny, robiąc jeszcze jeden, mały krok w jego stronę, całkowicie niwelując dzielącą ich przestrzeń.

Severus złapał w dwa palce jej podbródek i uniósł go tak, aby Rowle spojrzała mu w oczy. Dłuższą chwilę przyglądał się jej twarzy, jakby chciał się upewnić, że do niczego się w tym momencie nie zmuszała. Kallisto nie wiedziała, o czym teraz myślał, jednak przymknęła oczy kiedy pochylił się, aby ją pocałować. Zaledwie musnął jej usta swoimi i odsunął się, co wywołało zirytowane mruknięcie kobiety. Mocniej zacisnęła dłonie na jego pelerynie, kiedy przejechał kciukiem po jej dolnej wardze.

– Nie baw się mną tak – mruknęła z frustracją, próbując chociaż trochę opanować szybkie bicie serca.

– Trochę cierpliwości – powiedział niemal w jej usta i zaborczo przyciągnął ją bliżej siebie.

Od razu poczuł ciepło, którym emanowała i charakterystyczny zapach gorzkiego miodu, który od jakiegoś czasu nierozerwalnie kojarzył się Snape'owi tylko z nią. Ponownie ją pocałował, tym razem zdecydowanie dłużej i bardziej żywiołowo, bez zbędnej delikatności.

O upływie czasu przypomniał im dość brutalnie zegar wahadłowy, który wybił dwudziestą czterdzieści pięć. Chwilę później niemal wypadli z dworu, pospiesznie krocząc w stronę głównej bramy Malfoy Manor, aby aportować się pod rezydencję Zabinich.

𝐍𝐀𝐉𝐋𝐄𝐏𝐒𝐙𝐘 𝐒𝐔𝐑𝐃𝐔𝐓 | ʜᴀʀʀʏ ᴘᴏᴛᴛᴇʀ ғғOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz