Rozdział 4 - najciemniej pod latarnią

125 10 3
                                    



Narcyza śmiała się głośno, a Rowle prychał i rozwodził się nad niekończącą się głupotą uczniów Gryffindoru. Black zrezygnowała z historii magii na rzecz ksylomacji. Nikomu by tego nie przyznała, ale uwielbiała wróżbiarstwo i wszystkie jego rodzaje.

- To było kompletnie żenujące, a zarazem śmieszne - relacjonowała Agnes nakładając na swój talerz porcję pieczonych ziemniaczków. Siedzieli w Wielkiej Sali na obiedzie, po którym trzy dziewczyny miały ruszyć na Obronę Przed Czarną Magią, a Tony na dwie godziny zielarstwa.

Na twarzy chłopaka wykwitł iście ślizgoński uśmiech.

- Myślicie, że mogę mu odjąć punkty za naganny wygląd, który łamię estetykę? - spytał Tony, który został w tym roku prefektem naczelnym przez względy jakie miał u Slughorna.

Cała czwórka zaśmiała się i pokiwała ochoczo głowami, na co Tony, bez skrupułów ruszył w stronę gryfonów.




- Jeżor to jest taka szmata, ja nie mogę! Odebrał trzydzieści punktów za nic!

James warczał od dziesięciu minut pod adresem prefekta, na którego pieszczotliwie mówił Jeżor, przez fakt, że na pierwszych latach w Hogwarcie miał jako jedyny uczeń jeżyka jako zwierzątko. Huncwoci siedzieli na błoniach po skończonych lekcjach, czerpiąc słońce i wsłuchując się w monolog przyjaciela. Peter pożyczył okularnikowi swoją czapkę z daszkiem, która w miarę ujarzmiła jego fryzurę.

- W zasadzie to miał trochę racji - zauważył Remus, który w przeciwieństwie do reszty siedział pod drzewem i czytał podręcznik do eliksirów, zastanawiając się nad zadaniem domowym.

- Co ty gadasz Lunio, Jeżor sobie coś jak zwykle ubzdurał!

- Niekoniecznie, złamałeś regulamin. Nie można ingerować w swój wygląd i łamać określonych norm.

- System ssie. - odezwał się filozoficznym tonem Syriusz, który leżał na trawie i miał zsunięty na nos kapelusz, podwędzony Dorcas, jeszcze w maju.

- Remus, pełnia jest w czwartek prawda? - spytał Peter, zmieniając temat.

Zapytany kiwnął głową. Wiedział, że jego przyjaciele nie puszczą go samego, co działo się od czasu kiedy cała trójka opanowała animagię. Czuł się źle z tym, że może ich narazić. Nikt nie wiedział, że wilkołak nie jest sam podczas pełni, dlatego gdy Remus odpoczywał w Skrzydle Szpitalnym, reszta jeżeli została ranna musiała sobie radzić samemu. Nie stało się nigdy nic poważnego, Syriusz zadrapał się parę razy, a James złamał palec. Mimo to Lupin bał się o nich.

- A jak się czujesz?

- Całkiem dobrze, myślę, że osłabi mnie dopiero w środę. - Zawsze przed pełnią był słabszy, gdyż jego organizm przygotowywał się do przemiany.

Syriusza nękało dziwne poczucie winy. Przed wakacjami wydarzyła się afera z Severusem, który przez niego znalazł się podczas pełni we Wrzeszczącej Chacie i gdyby nie James, ze Smarka zostałyby tylko smarki. Do tej pory Snape nie wyjawił nikomu sekretu Lupina, ale Black nie wierzył by ślizgon dotrzymał tajemnicy. Miał nadzieję, że nie wyjdą z tego duże kłopoty.

Lux zniecierpliwiona spojrzała na zegarek. Agnes miała być dziesięć minut temu, by pójść razem na kolację. Dziewczyny umówiły się tak na śniadaniu. Rowle miała szlaban u ślimaka, który dostała od McGonagall, ale miał się skończyć przed ucztą.

Ślizgonka skończyła już zadanie domowe i z nudów przyglądała się pozostałym uczniom. Nie było nikogo z jej domu, co dziewczynę nie dziwiło. Grupka krukonów robiła jakiś projekt, dwie puchonki chichotały, ignorując wściekłe spojrzenia pani Pince. Jedynie samotny gryfon, dwie ławki dalej, w spokoju czytał książkę.

Gwiazdki i inne światełka - Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz