Rozdział 11 - imprezka

69 7 0
                                    




Remus fizycznie czuł się dobrze, oprócz kilku zadrapań i uczucia jakby dostał obuchem w głowę. Pani Pomfrey jednak szybko sobie z tym poradziła, jedna rzecz jej jednak nie dawała spokoju.

Poppy znała go doskonale i wielokrotnie widziała jak zamartwiał się po pełni. Miała pewne przypuszczenia, że w czasie przemiany, przyjaciele Lupina niekoniecznie śpią wtedy w dormitoriach, ale zachowała to dla siebie.

Tym razem, gryfon był widocznie zdołowany, więc pielęgniarka dała mu eliksir na uspokojenie i przytrzymała dłużej. Martwiła się o niego, opiekowała się gryfonem od jego pierwszej pełni w Hogwarcie. Widziała w Remusie bystrego i mądrego szesnastolatka, którego los nie oszczędził.

- Pani Pomfrey, czy mógłbym już wyjść? - spytał, nudząc się chłopak. Zdążył odrobić lekcje na poniedziałek i chciał już wyjść ze Skrzydła.

- Panie Lupin czy wydarzyło się coś podczas pełni?

Poppy czuła, że chłopak czymś się obwinia, a wszystkie emocje były widoczne po jego zbolałej minie.

- Nie, ...zwyczajna...pełnia. - mruknął cicho, nie patrząc nawet na kobietę.

- Nie umie pan kłamać, ale nie mam żadnych podstaw byś dalej tu siedział.

Panna Pomfrey nie była zadowolona, że chłopak nic jej nie powiedział, ale puściła go, by wrócił do dormitorium. Nakazała mu jeszcze uważać na siebie i z każdym problemem zwracać się do niej.

Remus wyszedł, a Poppy poczuła, że jej oczy powoli stają się wilgotne.

- Biedne chłopaczysko... taki los...biedaczek.



Remus najpierw udał się na krótki spacer po błoniach, chcąc wszystko przemyśleć na świeżym powietrzu. Bał się konfrontacji z przyjaciółmi, chociaż podświadomie czuł, że oni nie będą mu robić żadnych wyrzutów.

W dormitorium była cała trójka, która poderwała się od razu gdy go zobaczyła i zasypała milionami pytań odnośnie jego samopoczucia.

- Tak czuję się już lepiej...dziękuję Peter, ale nie chce słodyczy...Pomfrey mnie zatrzymała, ale jest już dobrze...tak naprawdę nie chcę piegusków...

Remus opadł na swoje łóżko, rozkoszując się, gdyż było ono wygodniejsze od szpitalnego.

Nie minęła minuta, a James stanął na środku pokoju i zsunął okulary na koniuszek nosa. Wszystko po to by wyglądać poważniej.

- Reasumuję, iż powinniśmy przedsięwziąć jakieś działanie, którego celem będzie rozmowa z pewną dziewoją.

- Boję się Jamie kiedy używasz mądrych słów. - stwierdził Peter ze swojego miejsca, czyli kawałka podłogi tuż przy szafeczce ze słodyczami, wykonując swoje ulubione piątkowe zajęcie - grupowanie alfabetycznie zdobyczy z Miodowego Królestwa.

- Raczej bełkoczesz Rogasiu.- żachnął się Syriusz, po czym dodał - Fakt faktem trzeba coś z dziewoją zrobić.

Remus potarł skronie. Miał dużo czasu, żeby przemyśleć całą sytuacje i samą postać Lux Cavendish. Nie był do końca zadowolony z wniosków jakie wyciągnął.

- I to jak najszybciej, myślicie, że skąd wie o Wszeszczącej Chacie? - spytał Potter, któremu przeszło udawanie mądrali.

- Pewnie od Wycierusa.

- Ale kabel.

- Nie sądzicie, że to nie ma sensu? - odezwał się Peter, kończąc swój mały indeks. - Snape lubi Lux, więc po co miałby ją pchać w takie niebezpieczeństwo?

Gwiazdki i inne światełka - Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz