Rozdział 6 - herbatka

99 7 0
                                    





Blady Lupin jadł już drugą porcję zupy z soczewicy i kątem oka widział jak James nakłada górę jedzenia na talerz. Praktycznie wmuszał w siebie obiad. W dzień przemiany nigdy nie miał ochoty jeść.

- Bon apetet czy jakoś tak Luniu.

Potter od razu gdy zobaczył, że wilkołak skończył zupę, położył przed nim kolejne danie. Dwa kawałki rolady w sosie własnym, góra ziemniaczków, sznycel i kilka małych pulpecików leżało teraz przed gryfonem.

- Chyba żartujesz James, nie zjem tego.

- Zjesz, zjesz jesteś kawał chłopa to sobie poradzisz. - odparł Syriusz, który również zabrał się za sznycla. - Sam wiesz jak będzie, jeśli będziesz głodny.

Remus kiwnął głową i zaczął od roladek. Nie wiedział jak to jest możliwe, ale jego zdaniem jego przyjaciele mieli conajmniej trzy żołądki. Cała trójka pałaszowała z zapałem. Każdego z nich czekała ciężka noc i musieli mieć siłę.

Chłopak wiedział jak to się może skończyć, gdy nie zje dużo przed pełnią. Wzdrygnął się na myśl, co stało się ostatnim razem, gdy w ciele wilkołaka zjadł stado wiewiórek. Brzuch go bolał przez następny tydzień, a dodatkowo przemiana była wtedy wyjątkowo bolesna.

- O której idziemy? - spytał Peter, któremu oczy zaświeciły się widząc, że na stole pojawiły się kremówki.

- Koło dziewiątej.

- Gdzie idziecie?

Czwórka huncwotów spojrzała na Lily. Rudowłosa siedziała jak zwykle obok Remusa. Zazwyczaj  rozmawiała z dziewczynami obok siebie - Dorcas, Marleną i Pandorą. Teraz jednak spoglądała z zainteresowaniem na chłopców.

- .. szlaban.

- .. boisko.

- ...Do biblioteki.

- ... kuchnia.

Evans uniosła brwi i starała się nie roześmiać. Wśród gryfonów nastąpił popłoch. Po chwili konsternacji głos zabrał Syriusz, który miał najbardziej 'gadane' spośród przyjaciół.

- Będziemy grać w quidittcha, a potem gdy zgłodniejemy pójdziemy do kuchni, żeby coś przekąsić, a później ja, James i Peter idziemy na szlaban, a Remi do biblioteki.

Black był zadowolony, że w miarę ich wybronił, choć gryfonka miała pewne zastrzeżenia, co tej wersji wydarzeń.

- To u kogo macie szlaban?

- U Kettleburna.

- To ciekawe, bo go nie ma.

Wszyscy spojrzeli na stół nauczycielski, gdzie istotnie miejsce profesora Opieki Nad Magicznymi Zwierzętami było puste.

I cały misterny plan poszedł w piz.. - Przemknęło przez głowę Syriusza.

- Powiedziałem Kettleburna? Yyy chodziło mi o Hagrida.

- Tak, tak Łapa jest dzisiaj yyy zmęczony i nie kontaktuje. - Peter starał się ratować sytuację. - Idziemy yy no do Hagrida i nie wiemy kiedy wrócimy, bo mówił, że ma yy dużo pracy dla nas.

- Yy uważajcie bo wam uwierzę - prychnęła ironicznie Dorcas, która również od pewnego czasu przysłuchiwała się rozmowie huncwotów.

- Ale spokojnie Evans, na śniadaniu mnie zobaczysz.

James posłał rudowłosej perlisty uśmiech i mrugnął do niej okiem. Dziewczyna przewróciła oczami, tracąc chęć na rozmowę z gryfonami.  Remus doszedł do wniosku, że niechęć dziewczyny do Pottera czasami może być przydatna.







Gwiazdki i inne światełka - Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz