4. Mocha

960 71 0
                                    

Tego dnia Taehyung był nie do życia. Przez brak snu ostatniej nocy, był wykończony, zaspany i ledwo kontaktował ze światem. Jako że zajęcia miał dopiero na godzinę dziesiątą, postanowił pójść do kawiarni i wypić jakąś mocną kawę, która postawiłaby go chociaż trochę na nogi.

Jego humoru nie polepszył telefon od przyjaciela, który poinformował go, że nie będzie go przez parę dni na wykładach, bo jest chory i czy Tae mógłby przynieść mu później notatki. Taehyung oczywiście był idealnym przyjacielem, dlatego bez słowa sprzeciwu zgodził się i zapowiedział, że będzie u Jimina przed szesnastą.

Odetchnął z ulgą, widząc na końcu ulicy swoje wybawienie - Coffee Cloud. Może jakoś uda mu się przetrwać ten dzień.


Tego dnia Jungkook był nie do życia. Ostatniego wieczora wypił tyle alkoholu, że przy czwartej butelce przestał nawet liczyć. Rano obudził się chyba z największym kacem w historii, niewyspany, z bólem głowy, brzucha i jakiejś części ciała, która znajdowała się prawdopodobnie w czwartym wymiarze, bo nie miał pojęcia gdzie ona jest. Ale go bolała.

Nie lubił jednak opuszczać pracy, dlatego zmusił się do wstania, wziął potrójną porcję tabletek przeciwbólowych (bo w końcu po takiej ilości spożytych wcześniej procentów już nic mu nie zaszkodzi) i zaczął doprowadzać się do porządku.

Do pracy spóźnił się tylko czterdzieści minut, co jak na niego i tak nie było takim wielkim przegięciem. Musiał przyznać, że psychicznie czuł się już lepiej, jak widać dwa dni “depresji” i lamentów go oczyściły. Yoongiego przywitał z szerokim uśmiechem na twarzy, który chyba mu nie wyszedł, ponieważ szef powiedział, że wygląda jak wrak człowieka.

— Masz sobie wziąć wolne i nawet nie dyskutuj.

— A zrobisz mi chociaż jakąś dobrą kawę? — spytał Jungkook, robiąc minę zbitego szczeniaka, która wyjątkowo podziałała (może dlatego, że tym razem i bez tej miny wyglądał jak zbity szczeniak).

Brunet obserwował jak jego przyjaciel przyrządza mu napój, chodząc od jednego ekspresu do drugiego. Wdychał przy tym ten charakterystyczny zapach kaw i ciast, jaki zawsze unosił się w Coffee Cloud i w myślach dziękował losowi na kolanach za tak cudownych przyjaciół.

— Mocha? — spytał Guk, wąchając kawę, którą postawił przed nim na ladzie Min.

— Na osłodę życia i powrót do pełni energii — wyjaśnił właściciel kawiarni, prezentując Jeonowi swój wyjątkowy gummy smile. Widząc to Jungkook też się wyszczerzył. Podziękował za wszystko i żwawym krokiem ruszył do drzwi wyjściowych.

Wyszedł na zewnątrz, jednak w swojej nieuwadze nie zauważył szarowłosego chłopaka, który właśnie zamierzał wejść do kawiarni. Chłopak ten, również niezbyt uważny przez swoje niewyspanie, nie zdążył zareagować w odpowiedniej chwili. 

Mężczyźni wpadli na siebie, a kawa, którą Jungkook trzymał w ręku, rozlała się na śliczny fiołkowy sweterek znajdujący się pod rozpiętym płaszczem szarowłosego.

— Boże, przepraszam, naprawdę nie chciałem, oddam ci pieniądze… — brunet w myślach skarcił się za swoje rozkojarzenie. Jakby nie miał co robić, tylko słuchać pretensji przypadkowego przechodnia.

— Wystarczy Taehyung — zaśmiał się drugi. — I nic się nie stało, spokojnie — dopiero słysząc ten mile łaskoczący uszy głos, Jungkook spojrzał na twarz chłopaka przed nim. Nie mógł wyjść ze zdumienia, gdyż tuż przed nim stał ten chłopak, na którego przedwczoraj patrzył przez tyle czasu. W dodatku uśmiechał się do niego tym swoim olśniewającym, kwadratowym uśmiechem, pomimo tego, że przed chwilą poplamił mu ubranie.

— Na pewno? Nie mogę się jakoś zrekompensować?

— Wszystko okej — no bo jak Taehyung miał się gniewać na tego przystojnego chłopaka przed nim, skoro tak szczerze żałował, a poza tym Tae też nie patrzył przed siebie, gdy szedł. — Ty jesteś Jungkook? — spytał po chwili namysłu.

— Tak? Czemu pytasz?

— A, tak po prostu. Muszę już iść, chciałbym jeszcze wypić kawę przed wykładami — i Jungkook zobaczył potem tylko jego plecy okryte szarym płaszczem oraz pofalowane kosmyki włosów, znikające we wnętrzu kawiarni.


Po wykładach Taehyung już w lepszym humorze niż rano (mimo całkiem sporych rozmiarów plamy na swetrze) szedł do domu Jimina przynieść mu notatki oraz w razie problemów wytłumaczyć poruszane dzisiaj tematy.

Taehyung nie fatygował się nawet, by zapukać, bądź zadzwonić do drzwi. On i Park od dawna mieli ustalone, że nie muszą tego robić, w końcu byli najlepszymi przyjaciółmi i wiedzieli o sobie dosłownie wszystko. Dlaczego w takim razie któryś z nich miał się wysilać i wpuszczać drugiego do mieszkania, skoro tamten mógł sobie poradzić sam.

Tae zastał blondyna w łóżku, z zaczerwienionym od smarkania nosem. Obok, na stoliku leżały tabletki przeciwbólowe i herbata. Jimin widząc gościa pospieszył z wyjaśnieniami.

— Zaraz leki zaczną działać, to przejrzę te notatki. Od wieczora mam zatkany nos i łeb mnie napierdala, jakby mi ktoś w niego młotkiem walił — Taehyung uśmiechnął się ze współczuciem i napomknął, że pewnie za cienko się ubrał na ten mróz, w końcu już grudzień i przy takich temperaturach niedługo spadnie śnieg.

Kiedy Jimin poczuł się wyraźnie lepiej, ogarniał rzeczywistość na tyle, by zauważyć zabrudzenie na ubraniu szarowłosego. Należy tutaj zaznaczyć, że Kim Taehyung zawsze, ale to zawsze przykładał ogromną wagę do ubioru i zobaczyć go w chociażby lekko pogniecionej koszulce było rzadkością.

— O mój Boże, Taetae, czy to jest plama?! — wykrzyknął niższy, z charakterystyczną nutą ironii w głosie. Widząc zaś dziwną minę przyjaciela, nabrał podejrzeń, co do historii tej plamy, więc mrużąc oczy spytał: — Mów o co chodzi, widzę przecież, że coś jest na rzeczy.

I Taehyung opowiedział mu o tym, jak przed szkołą poszedł do kawiarni i w wejściu wpadł na Jungkooka (tu musiał wyjaśnić, że tak ma na imię TEN kelner “Nie pamiętasz, że tak nazwał go tamten chłopak, którego o niego pytałeś?”). Jungkook trzymał w ręku kawę i rozlała się ona na niego, ale nic się przecież nie stało (Jimin słuchał tego z wytrzeszczonymi oczami: “Jak to, ty mówisz, że nic się nie stało?!”). Wspomniał też o tym, że brunet zapytał, czy może coś dla niego zrobić w zamian.

— I co?

— Jak to co?

— O co poprosiłeś? — spytał Jimin irytując się na niedomyślność Taehyunga.

— O nic.

— Jak to o nic?! Przecież mogłeś powiedzieć tyle rzeczy… Mogłeś chociaż nie wiem… spytać o numer telefonu, albo żeby ci kawę postawił… — Park był załamany bezinteresownością przyjaciela. Niby to dobra cecha, pożądana w społeczeństwie, jednak czasami miło jest pomyśleć trochę o sobie. Przynajmniej taką postawę miał Jimin. — No trudno.

Potem studenci zabrali się za analizowanie notatek przyniesionych przez Tae, choć Jimin, chcąc wybadać, jakie zdanie o kelnerze ma szarowłosy, co chwilę wtrącał coś o nim. W efekcie końcowym gadali do późna, więc Park zaproponował drugiemu zostanie na noc. Taehyung się zgodził, choć głównie dlatego, że nie chciał wracać do domu, gdzie od wczorajszej kłótni panowała dziwna atmosfera i bał się, że śpiąc tam, znowu będzie miał koszmary.

Kim zanim zasnął, zastanawiał się nad tym, czy to możliwe, że zauroczył się w Jungkooku. Niby ani trochę go nie znał, ale czy to przeszkadza w zauroczeniu? Kelner z pewnością był przystojny i miły, przynajmniej w pracy. Właściwie Taehyungowi nie zaszkodziłoby go lepiej poznać, prawda? Zawsze i wszędzie jest dobry moment, by poznawać nowych ludzi, a co z tych relacji wyniknie, to się zobaczy.

Coffee Cloud • Taekook • AsexualOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz