Jak to możliwe, że ktoś, kogo nie darzę głębszymi uczuciami znalazł się po mojej stronie i do tego w takim położeniu? To jest aż nierealne.
Tak jak wspominałem, szczerze podziwiam Victora, ale jednocześnie też ciężko mi mu zaufać. Nigdy tego w pełni nie potrafiłem. Nie wiem czy w ogóle komukolwiek w życiu szczerze w pełni ufałem a na pewno to nie był ten gad w ciele człowieka. Victor jest niebezpieczny. Gdybym się od niego odwrócił, to prawdopodobnie zabiłby mnie a za mną poprowadziłby również na samo dno wszystkie osoby, które jakkolwiek znam. Tym bardziej siedzenie razem na balkonie i wpatrywanie się w przestrzeń przy świetle odległych iluminacji jest co najmniej osobliwe. Ja i Victor to jak dwa całkowite przeciwieństwa. Ogień i woda bądź ogień i lód. Tak, on jest zimny. To dobre określenie.
— AR, co planujesz?
Jego głos wyrywa mnie z zamyślenia. Spoglądam na niego a on wbija spojrzenie zielonych oczu w moje własne. Jego wzrok wyraża czujność, lecz też jakąś iskierkę zainteresowania. W końcu mówię, przecierając lekki zarost i spoglądając w przestrzeń:
— Cóż... nazbierać tyle broni ile się da i rozpocząć polowanie na tego skurwiela...
Przerywa mi jego śmiech. Powoli narasta, podczas gdy jego oczy pozostają puste i bez wyrazu. W końcu pytam:
— Z czego się śmiejesz, Victor?
— Z tego jak jesteś bezgranicznie durny — odpiera beznamiętnym tonem, po czym oznajmia — Zabiłeś Raskolnikowi syna, a on prawie zabił mnie, przy okazji wysłał człowieka, który próbował wytropić twoją córkę i na każdym kroku prawdopodobnie cię śledzi. Już nie wspominając o tym co Tobie kiedyś zrobił...
Chwytam go za ubranie i przyciągam siłą do siebie. Jest nadal kompletnie niewzruszony, co dodatkowo ściska mnie od środka. Nie reaguje. Nie reaguje.
— Jesteś bezczelną szują, Victor.
— Uch, a co tak ostro, bracie? Ja tylko przytoczyłem powód, przez który teraz tak bardzo go nienawidzisz. Tu nie chodzi o córkę, nie chodzi o Rose czy też o Michelle, tu chodzi o to jak bardzo się nim brzy-....
Zamachuję się i sięgam pięścią jego twarzy. Jednak on w ostatniej chwili chwyta mnie mocno za nadgarstek i go wykręca tak że aż przechylam się na bok. Z jego twarzy nie można odczytać zupełnie nic. Może poza tą jego jebaną dumą i przekonaniem o byciu bogiem tego świata.
— Co ty próbujesz osiągnąć, Adrianie Raskolnikow? Hm?
— Nie nazywaj mnie tym imieniem, Bright. Ani tym bardziej tym nazwiskiem — cedzę przez zęby.
— Mi tam nigdy nie przeszkadzało twoje rosyjskie pochodzenie, bracie, ha ha ha
— Ty jebana szujo... — mówię, odwracając od niego wzrok.
— Uratowałem cię od niego. Powinieneś być wdzięczny.
— To nie ty to zrobiłeś, cholerny skurwielu! — wypalam, chwytając go znów za ubranie — To twoja matka dała się obmacać temu popaprańcowi, bym mógł normalnie żyć! Ty byłeś tylko marnym dzieciakiem!
— Zmanipulowałem ją, Adrianie — oznajmia, uśmiechając się złośliwie — Chciałem brata i wymusiłem to na niej. A że matka miała tak szerokie kontakty, to wydostała cię z łapsk twojego cudownego ojczulka.
— Jesteś po prostu podły.
— Nie, bracie — mówi, poważniejąc nagle i odsuwając moje ręce od niego — Chciałem ci tylko przypomnieć, że coś czujesz. Nie ma w tobie tylko pustki. Po prostu przeszedłeś przez piekło.
![](https://img.wattpad.com/cover/257287481-288-k937075.jpg)
CZYTASZ
Drugie Oblicze
Mystery / ThrillerAaron Bright jest wyszkolonym agentem FBI ze sporym bagażem doświadczeń, który targa za sobą, błądząc bez przerwy w mroku i obojętności. Dobrze wie o tym, że wychowanie dwunastoletniej córki w brutalnym, bezwzględnym świecie, pełnym czyhającego za r...