Rozdział 15: Błądząc w ciemności

67 12 197
                                    

Pierwsze co czuję to bardzo dziwne, obejmujące całą moją istotę zimno. Jest tak przenikliwe, że czuję je aż w sercu. Otacza mnie ciemność, ale nie taka zwyczajna. Po prostu czysta czerń. Lecz nic nie czuję. Żadnego przerażenia, lęku. Zupełnie nic. Może to kwestia moich zaburzeń...?

Momentalnie słyszę w oddali jakby czyiś głos. Jest delikatny, ciepły, bardzo znajomy, choć ciężko zrozumieć jakiekolwiek słowa. Podążam w jego stronę. Jakimś cudem czuję od niego tak niesamowite ciepło, że ciężko mi się mu opierać. W oddali widoczne jest jakieś światło. Jako, że oczywiście ogarnia mnie ta niewyobrażalna ciemność, tak nasycona, że dosłownie widzę tylko czerń za sobą (zupełnie jakby nic tam nie było), to postanawiam podążać ku temu światłu. W szczególności, że nadal słyszę ten głos i wydaje się jakby pochodził stamtąd. Nie mogę rozpoznać wyrazów ani jego barwy, ale wydaje się jakbym go znał od bardzo dawna. Im bliżej jestem światła i tego przedziwnego głosu, tym bardziej coś na mnie napiera. Jakby jakaś wewnętrzna potrzeba, by koniecznie iść ku temu światłu. Zupełnie jakby to był ostatni cel mojej podróży. To chyba oznacza, że...

Że umieram...


— Aaron! — słyszę nagle kolejny, ale bardzo odległy głos.

Jest tak cichy, że ledwo go wyłapuję. Wydaje się o wiele bardziej zrozumiały niż tamten pierwszy. Nagle powtarza jeszcze raz moje imię.

Poznaję doskonale tą osobę...

— AR, wstawaj! No już, weź się w garść...!

Ale... w jakim sensie... mam wstać? Przecież cały czas stoję. Co więcej, kieruję się w dobrą stronę. Ja to czuję. To po co mam wracać?

Nagle przypominam sobie każdy najbardziej kluczowy moment z mojego życia. Całe życie dosłownie przelatuje mi przed oczami. Od tragicznego dzieciństwa, po moją młodość, aż do teraz. Czy na pewno chcę odejść? Czy chcę zostawić wszystkich za sobą?

Ale to światło... i to ciepło... ono tak kusi....

Nie.

Muszę mu się oprzeć.

Jestem za młody. Mam żonę i córkę. Potrzebują mnie. I Olivia. Nie mogę umrzeć w taki sposób...

Nagle światło się oddala. Czuję na sobie znów ten przeklęty ciężar. W tym momencie chciałbym się cofnąć, ale już nie mogę. Chcę wrócić do tego ciepła, bo głos w oddali zaczyna być zrozumiały. To ROSE. Muszę tam wrócić! Tak, wrócę tam! Za wszelką cenę!

Nie, nie odchodź! Czekaj!




.

.

.






Podnoszę się gwałtownie. Wszystko wiruje wokół mnie. Dodatkowo czuję się spocony i jest mi strasznie zimno. Zaczynam odczuwać dreszcze na całym ciele. Wszystko mi się rozmazuje przed oczami. Nie mam pojęcia co się dzieje. Jestem zbyt zdezorientowany.

— Aaron! AARON!

Rozpoznaję przerażony głos Olivii a jej twarz formuje mi się w widoczny obraz. Rzuca mi się bez ostrzeżenia w objęcia. Drętwieję w dezorientacji. Jednak to nie jest zły dotyk. Po chwili czuję jej łzy na swoich plecach. Ciepłe, delikatne krople cieczy. Czuję ludzkie ciepło, którego w tamtym miejscu po prostu nie było. Czy mi zaczyna odbijać? Czy to były po prostu halucynacje spowodowane chwilowym brakiem dopływu tlenu do mózgu? Ciężko mi to wytłumaczyć. Jestem... zagubiony.

Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz