Rozdział 17: Pożądanie

80 13 177
                                    

Już szczerze nie pieprzyłem się z oznaczaniem symbolu 18+ w tytule. Kto dotarł do tego momentu, to już wie na co mnie stać i nie zdziwi go raczej kolejne zastosowanie tematyki dla dorosłych. Także tych, którzy na bieżąco czytają, zapraszam do kolejnego rozdziału.





Victor


Jestem niemal przekonany, że AR już nigdy mi w nic nie uwierzy. Trzeba przyznać, że nieźle spieprzyłem sprawę. Ale podczas tak długiej pracy jako psychiatra coś do mnie dotarło. Mam w sobie więcej emocjonalności niż mi się zdawało. Po prostu dość niestandardowo postrzegam pewne kwestie moralne. No i definitywnie jestem uzależniony od seksu, co zaczyna nawet mi samemu szkodzić. Coraz gorsze problemy z koncentracją, coraz częstszy brak zaspokojenia, natrętne myśli. Dlaczego tak długo to do mnie nie docierało? Oraz to, że to uzależnienie może brać się z przedmiotowego traktowania mojej matki przez ojca? A tak się zarzekałem, że nigdy nie stanę się taki jak on. Niech to szlag...

Aaron miał rację. Definitywnie nasze działania przeciwko sobie wyzerowały się. Jednak kto jak kto, ale mój brat nie powinien tak bardzo ode mnie oberwać. Chciałem tylko pokazać mu, że mnie mocno zlekceważył, ale nie miałem zamiaru go zabić. Jestem wredny, to fakt. Ale nie jestem mordercą. Byłbym głupi, jeśli faktycznie do tego stopnia dałbym się ponieść...




{...Chociaż uczucie jest tak niesamowite jak orgazm. Odczuwam zawsze zadawanie bólu całym sobą. O tak... to jest jedna z niewielu rzeczy, które jakkolwiek jestem w stanie odczuć a zabicie kogoś jest moim ostatecznym uniesieniem. Albo zabijanie i jednoczesny gwałt na ofierze. To dopiero rzecz. Mógłbym szczerze oddać życie za takie doznania. To musi być zdecydowanie niewyobrażalnie wspaniałe doświadczenie...}




Tak, Victor. Takie odczucia nieneurotyczni ludzie określają jako „perwersję seksualną" lub dosłownie „żądzę mordu".

Naprawdę tak bardzo chciałem go zabić... a potem zorientowałem się, że przecież nie jestem tylko podległym własnym instynktom zwierzęciem, prawda? Poczułem się żałośnie, że upadłem tak nisko. Aaron nawet, gdy był na granicy śmierci, to był ponad mną. Myliłem się od samego początku. Ja szczerze mu zazdrościłem. Tego, że jest kochany, pomimo bycia pieprzonym granicznym przypadkiem socjopaty. Przecież ja mam dużo mniej z tego typu osobowości od niego, a i tak zawsze wychodzę na dużo gorszego. Ta zazdrość doprowadziła mnie paradoksalnie do jeszcze gorszego upadku. Naprawdę.

— To co robimy, Victor? — pyta nagle Aaron, wyrywając mnie z zamyślenia.

— A możesz... przenocować u mnie?

— A jakie jest prawdopodobieństwo, że nie zabijesz mnie we śnie? — dopytuje Aaron, unosząc brew.

— Nie no, Aaron. Przestań — mówię, krzywiąc się — Nie jestem mordercą. Przysięgam, kontroluję się. Już nigdy więcej nie stracę tej kontroli nad sobą. Ja po prostu wiem, że do siebie tym bardziej mnie nie wpuścisz.

— Wiesz, skoro jesteś pedofilem...

— Nie jestem. A jeśli jestem, to do tej pory nie zdawałem sobie z tego sprawy — przyznaję.

— Sugerujesz, że serum prawdy się myli, huh?

— Tak, Aaron. Bo to szemrana substancja, która nigdy nie została wypuszczona na rynek. Owszem, prawdopodobieństwo jej działania pewnie wynosi jakieś 95%, ale to nadal nie jest wystarczająco dużo, jeśli brać pod uwagę statystki psychologiczne.

Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz