Rozdział 13: Taniec z diabłem

78 13 188
                                    



Aaron

Mężczyzna przygląda mi się z lekkim uśmiechem. Nie widać by jakkolwiek go ruszyło czy może zdziwiło moje dość niestandardowe pytanie. Poprawia lekko rzeczone rękawiczki i ostatecznie odpiera pytaniem na pytanie:

— A Pan? Bo widzę, że Pan również teraz ma je na sobie?

— Cierpię na mizofobię — odpowiadam wprost — To nie jest jakaś tajemnica.

— A to ciekawe, w końcu przy tym zawodzie ma Pan dość bezpośrednią styczność z ludźmi i dotykiem... Przepraszam, jestem zbyt nietaktowny.

— Nie, nie jesteś — odpieram, machnąwszy ręką — Jednak chciałbym się dowiedzieć, mimo wszystko, jaki jest Twój powód?

— Też pewnego rodzaju schorzenie, choć bardziej natury fizycznej — mówi spokojnym tonem — Mam bardzo słabe krążenie od dziecka. Zawsze marznę niesamowicie w dłonie. Myślę, że moje geny też mają na to na pewien sposób wpływ, rozumie Pan. Aha i jestem anemikiem, więc to podobno normalne.

— No tak... całkowicie normalne.

Nie mam pojęcia czemu, ale pierwszy raz od bardzo dawna ktoś powoduje we mnie taki spokój. Pomimo, że włamał się na ten pieprzony serwer, to odnoszę głębokie wrażenie, że nie ma złych zamiarów. Tylko skąd to przeczucie? Ten typ naprawdę przenika głęboko przez mój umysł i robi wszystko, bym odczuł od niego dobre zamiary. Czy można to już nazwać manipulacją?

— Co planujesz? — pytam w końcu, po czym dodaję — I mów mi po imieniu. To niezwykle niezręczne, gdy mówisz do mnie tak formalnie.

— Najmocniej przepraszam — mówi, wyraźnie zmieszany — Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy, skoro czuję się P-... skoro czujesz się niekomfortowo.

— Jest okey. To co planujesz?

— Ach... nic takiego. Po prostu pragnąłbym się z tobą spotkać.

— Jeśli masz taki zamiar, to widzimy się jutro o 17:00 na Piątej Alei.

— Naprawdę szczególnie zależy ci na głównym centrum? — pyta, unosząc brew.

— Tak. Bo jesteś niebezpiecznym człowiekiem, Crow — oznajmiam rzeczowym tonem — Włamałeś się na serwer FBI, co już wpisuje cię na listę groźnych przestępców. Nie będę się spotykał na kawę w jakiejś losowej kawiarence na obrzeżach miasta z kryminalistą. Widzimy się w samym centrum.

— No dobrze — odpiera wyraźnie niewzruszony, po czym dopytuje — A jak cię odnajdę?

— Będę w parku na Washington Square. Rozpoznasz mnie po tym, że będę miał przy sobie czarny neseser. Będę też w ciemnoczerwonej koszuli. I hm, w okularach przeciwsłonecznych. W każdym razie dam ci znać jak cię wypatrzę w oddali. Mam dobry wzrok.

W porządku. Liczę zatem, że spotkanie obejdzie się bez kolizji. Mam z Tobą wiele do omówienia, Adrianie Raskolnikow.

— Zaraz! Skąd ty znasz...?!

W jednej chwili obraz się rozłącza. Czuję jakbym przed chwilą dostał od kogoś prosto w twarz. Czemu... czemu byłem na tyle głupi, by wyczuć jakiekolwiek pozytywne wibracje od tego człowieka?? Jestem idiotą. Dałem się wkręcić. Oślepił mnie, zamroczył, rozmazał całkowicie pole widzenia. Jak bardzo jestem głupi? Mogłem go spytać o tyle informacji... chociażby o to SKĄD wie o mnie tak dużo? I tego, kurwa, nie zrobiłem. Szlag!
Wstaję i próbuję się uspokoić. Przecież to jest niedorzeczne jak łatwo dałem się złapać. On cały czas mówił ile to o mnie nie wie, a ja to zwyczajnie olałem. Przywykłem do bycia obojętnym na cudze mniemanie na mój temat, do tego stopnia, że automatycznie zacząłem ignorować takie informacje. Czy on zna mój słaby punkt? Skąd?

Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz