Cała załoga zebrała się w niewielkiej sali z projektorem. Winter wyraźnie się im przyglądał. Jak wynikało z akt Jennifer Carter była jedyną kobietą, a to wróżyło kłopoty. Trzech wojskowych, to na pewno miała być kadra dowódców. Reszta była dla niego zagadką.
Kiedy wszyscy zajęli miejsca generał Flack wyszedł na środek.
- Jesteście tu, bo jesteście najlepsi. Stoimy u progu zagłady. Nasz świat umiera. To kwestia czasu... - generał ściszył głos. - Mimo wielu prób, nieustannej walki przegrywamy. Nie tylko mutanty stanowią problem. Są jeszcze gangi, brak surowców i drastycznie spadający poziom populacji.
- Nie owijając w bawełnę, mamy przesrane - podsumował Jack, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi. Po prostu go zlali.
- Podjęliśmy zdecydowane kroki. Nazywa się to Projekt "Ocalenie". Postanowiliśmy wysłać w kosmos grupę specjalistów, ludzi, których celem będzie odnalezienie leku na wirus, albo, co bardziej prawdopodobne, odtworzenia naszej rasy na obcej planecie.
- No to macie pomysły - skomentował Yu Tai. Mężczyzna krzywo się uśmiechnął. - I daliście nam tylko jedną kobietę?!
- Udam, że tego nie słyszałem - rzucił ostro generał. - "Ocalenie" przewiduje kilka setek embrionów ludzkich, są specjalnie wyselekcjonowane, pobraliśmy je od samców i samic alfa. Są na tyle silne by ludzkość przetrwała. Nie potrzeba nam mięczaków.
Kurwa, wspaniale, trafił się nam jeszcze nazista - pomyślał Winter, ale nie odważył się powiedzieć tego na głos.
- Pytanie - odezwał się Trevor Cassidy. Mężczyzna podniósł rękę jakby był w szkole. - A jeżeli nie znajdziemy leku?
Zapadła chwila milczenia. Generał z miną pokerzysty starał się wymyślić odpowiedź. Ale sam jej nie znał.
- Nie wiem co przyniesie przyszłość - odpowiedział ciężkim głosem generał Flack. - Ale wiem, że musimy mieć nadzieję - powiedział, a jego głos stał się jakby bardziej ludzki. Kiedy odezwał się po raz kolejny znów przemawiał przez niego chłodny głos robota.
- Kapitan Michael Mincent obejmie dowodzenie na statku "Ocalenie".
- "Ocalenie"? - spytał Kevin Lockdown. - Jest nas zbyt mało na krążownik.
- "Ocalenie" to nie krążownik. W związku z pewnymi trudnościami zmodernizowaliśmy fregatę TXC-2156 by spełniała wasze oczekiwania. John! - krzyknął na podwładnego.
- Proszę za mną - powiedział niewysoki, chudy człowieczek w białym fartuchu i skierował się długim korytarzem do hangaru. Tam przyszła załoga ujrzała swój statek.
"Ocalenie" było zmodernizowaną niewielką fregatą. Jej nietypowy wygląd sprawiał, że była zarówno lekka jak i wytrzymała. Składała się z dwóch segment zaokrąglonych na rantach. Pierwszy, mniejszy, kwadratowy stanowił magazyny i silniki, znajdujące się na tyle pojazdu. Przód statku ciągnął się w dół, dużo niżej niż pierwszy segment. Nadawało to niezwykłego charakteru pojazdowi. Obie części połączone były za pomocą długiego korytarza, na którego górze znajdowały się rozkładane panele słoneczne służące do ładowania statku. Pod korytarzem znajdował się doczepiony, dodatkowy segment. Była to niezbyt duża, długa część.
- 300 metrów długości, 150 wysokości na przodzie, 120 metrów szerokości, dwa działa jonowe na przedniej rufie i turbolaser pod kadłubem - powiedział generał. - Wzmocniliśmy pancerz, dodaliśmy segment pod łącznikiem, wzmocniliśmy napęd nadświetlny - dodał po chwili.
- Na pokładzie znajdziecie dwa niewielkie transportowce, którymi będziecie schodzić na powierzchnie planet - powiedział John. Następnie pokazał załodze schemat transportowców. Były to małe statki o wymiarach: 2,5 metrów wysokości, 8 długości i 3,5 szerokości, a przynajmniej tak je przedstawiono, Jack nie miał zamiaru mierzyć ich linijką. Miały kształt spłaszczonych jaj z silnikami z tyłu.
Załoga zapoznała się ze statkiem. Generał ponaglał ich, twierdził, że nie ma nawet sekundy do stracenia. Co jakiś czas kolejny żołnierz podchodził do niego i szeptał mu coś na ucho. Wojskowy był coraz bardziej spięty. Jeszcze w przeciągu godziny rozkazał im nałożyć uniformy. Nie mieli czasu na pożegnania. Ich misja była bardzo pilna, chociaż Winter zgadywał, że mężczyzna sam w nią nie wierzył i chciał jak najszybciej się ich pozbyć. Pewnie dostał ten rozkaz z góry i po prostu musiał go wykonać udając, że wszystko mu pasuje, a najlepiej, że to jego autorski pomysł.
***
Już po kilku godzinach załoga "Ocalenia" weszła na statek. Kapitan Michael Mincent oficjalnie przejął dowodzenie i wydał rozkaz pilotom Zirch i Carter startować. Kopuła otworzyła się, a fregata zaczęła się unosić. Po pokonaniu kilkudziesięciu metrów włączyły się średnie silniki.
Jack poczuł niewielkie szarpnięcie, które sprawiło, że cała zawartość jego żołądka podskoczyła.
- Wszystkie czujniki działają - zameldowała Jennifer Carter naciskając kilka świecących się na zielono guzików. Jej partner przeciągnął kilka wajch, wcisnął czerwony guzik i przejął ster. Wszystkie parametry były w porządku. Statek był w pełni sprawny.
"Ocalenie" odpaliło główny silnik napędzany kilkoma reaktorami jądrowymi i energią słońca. Okręt szybko unosił się, tak, że po chwili ziemia stała się jedynie bezkształtną masą znajdującą się wiele kilometrów pod nim.
Statek opuścił ziemską atmosferę. Winter po raz ostatni spojrzał na glob z tej perspektywy. Brunatny, czerwony, zgniły, wokół którego, w przestrzeni kosmicznej, latało mnóstwo śmieci. Szybko odwrócił wzrok. Miał dziwne przeczucie, że widzi swój dom po raz ostatni.
- Przygotować się - polecił Herman Zirch. Z właściwą Niemcom precyzją sprawdził wszystkie systemy jeszcze raz, a kiedy upewnił się, ze wszystko działa zaciągnął czerwoną wajchę. - Wchodzimy w nadświetlną - oznajmił. - Przygotujcie się! Trzy...
Winter poczuł jak bardzo przyśpieszyło mu serce. To było niesamowite. Opuścił ten śmietnik, wyruszał w kosmos, w nieznane. Dziwne uczucie podniecenia, które sprawiało, że znów czuł się dzieckiem.
- ... dwa...
Zastanawiał się czy statek zaraz nie rozleci się w drobny mak. Podobno w erze nieudanego podboju kosmosu takie rzeczy zdarzały się, może nie często, ale jednak, a ten statek nie wyglądał na najnowsze osiągnięcie techniki.
- ... jeden. Startujemy - powiedział Herman i pociągnął wajchę.
Okrętem szarpnęło. Statek przyśpieszył do prędkości światła i zniknął w czerni kosmosu.
CZYTASZ
Wyprawa "Ocalenie"
Science FictionZniszczony, postapokaliptyczny świat, opanowany przez wirusa idealnego, świat, którego nic nie jest w stanie już uratować. W ostatnim akcie desperacji ludzkość wysyła misję w kosmos mającą na celu odnalezienia pomocy lub nowego domu dla dogasającej...