Finał
Pozostała przy życiu, uszczuplona załoga "Ocalenie" zebrała się w kuchni. Winter siedział z posępną miną, oparty o dłonie. Nie miał siły myśleć o czymkolwiek. Jennifer kręciła kosmyk włosów, a kapitan Mincent stale popijał wodę z szklanki.
- Nasz stan jest beznadziejny - powiedział nagle kapitan - i wiem, że brzmi to teraz jak głupi żart, ale kontynuujemy misję.
- Jak? - oburzył się Winter.
- Mamy statek, jeden z transportowców przetrwał - zaczął wyliczać Mincent, ale Winter trzasnął pięścią w stół i przerwał jego monolog.
- Za każdym razem, kiedy schodzimy na powierzchnię giną ludzie! - wrzasnął. - Nie mów mi, że tego nie zauważyłeś.
- Takie mam rozkazy, ty też - odpowiedział kapitan.
- Jeżeli masz zamiar podążać ślepo za rozkazami... może to i lepiej żeby ludzie wyginęli!
Po tych słowach Winter wyszedł z kuchni. Mincent popatrzył na Jennifer, ale do niej nie dotarło nic z tego co mówili. Kapitan wyszedł, pozostawiając ją samą.
***
Jack poszedł do kokpitu. Tam spotkał go kapitan.
- To służy do uruchamiania hipernapędu - wskazał dźwignię. - A to do ładowania kolektorów - pokazał kolejny guzik na pulpicie.
- Po co mi to pokazujesz? - spytał Winter.
- Bo masz największe szanse na przeżycie - powiedział mężczyzna, spojrzał na Jack z nadzieją i zaczął objaśniać dalej.
***
"Ocalenie" wyszło z nadprzestrzeni i znalazło się obok samotnej planety. Krążyła wokół niebieskiego karła. Była niewielką, brunatną kulą, splamioną kilkoma błękitnymi wodami. Otaczała ją warstwa ozonu.
Trójka założyła kombinezony. Wszyscy zabrali ze sobą broń i sprzęt badawczy.
- Jak zbadamy stan planety bez innych? - spytał Winter.
- Musi nam wystarczyć automatyczny pomiar gleby - odpowiedział Mincent.
Kiedy tylko zeszli na powierzchnię coś ich urzekło. Wokół panowało życie. Słychać było trzepot skrzydeł i skradanie się zwierząt w lesie. Planeta tętniła życiem. Zaczęli badać glebę. Pomiary urządzenia wykazały, że...
- ... wirus znajduje się na planecie - powiedziała Jennifer.
- Ale jak to możliwe? - spytał kapitan. Jack spojrzał na czarne pnie drzew. - Może... przystosowały się, albo wynalazły przeciwciała - dodał zastanawiając się Mincent.
- Nie wydaje mi się - mruknął Winter.
- Jak inaczej to wytłumaczysz?
- Nie wiem... - zająknął się, ponieważ tuż przy nich wyrósł człowiek!
Mężczyzna miał długą, czarną brodę, włosy tego samego koloru i długości. Miał na sobie niebieską, długą szatę, przepasaną na biodrach.
Załoga "Ocalenie" znieruchomiała. Starzec podniósł rękę i wskazał na nich palcem.
- Kim jesteście i co robicie na mojej planecie?! - spytał z wyrzutem.
Jack zmrużył oczy. Ten starzec nawet nie by zdziwiony, a tak jakby zły?
- Jesteś... jednym z kolonistów, ich potomkiem? - spytał kapitan.
CZYTASZ
Wyprawa "Ocalenie"
Science FictionZniszczony, postapokaliptyczny świat, opanowany przez wirusa idealnego, świat, którego nic nie jest w stanie już uratować. W ostatnim akcie desperacji ludzkość wysyła misję w kosmos mającą na celu odnalezienia pomocy lub nowego domu dla dogasającej...