Część 8 - Finał + Epilog

44 4 3
                                    

                                                                                    Finał

Pozostała przy życiu, uszczuplona załoga "Ocalenie" zebrała się w kuchni. Winter siedział z posępną miną, oparty o dłonie. Nie miał siły myśleć o czymkolwiek. Jennifer kręciła kosmyk włosów, a kapitan Mincent stale popijał wodę z szklanki.

- Nasz stan jest beznadziejny - powiedział nagle kapitan - i wiem, że brzmi to teraz jak głupi żart, ale kontynuujemy misję.

- Jak? - oburzył się Winter.

- Mamy statek, jeden z transportowców przetrwał - zaczął wyliczać Mincent, ale Winter trzasnął pięścią w stół i przerwał jego monolog.

- Za każdym razem, kiedy schodzimy na powierzchnię giną ludzie! - wrzasnął. - Nie mów mi, że tego nie zauważyłeś.

- Takie mam rozkazy, ty też - odpowiedział kapitan.

- Jeżeli masz zamiar podążać ślepo za rozkazami... może to i lepiej żeby ludzie wyginęli!

Po tych słowach Winter wyszedł z kuchni. Mincent popatrzył na Jennifer, ale do niej nie dotarło nic z tego co mówili. Kapitan wyszedł, pozostawiając ją samą.

***

Jack poszedł do kokpitu. Tam spotkał go kapitan.

- To służy do uruchamiania hipernapędu - wskazał dźwignię. - A to do ładowania kolektorów - pokazał kolejny guzik na pulpicie.

- Po co mi to pokazujesz? - spytał Winter.

- Bo masz największe szanse na przeżycie - powiedział mężczyzna, spojrzał na Jack z nadzieją i zaczął objaśniać dalej.

***

"Ocalenie" wyszło z nadprzestrzeni i znalazło się obok samotnej planety. Krążyła wokół niebieskiego karła. Była niewielką, brunatną kulą, splamioną kilkoma błękitnymi wodami. Otaczała ją warstwa ozonu.

Trójka założyła kombinezony. Wszyscy zabrali ze sobą broń i sprzęt badawczy.

- Jak zbadamy stan planety bez innych? - spytał Winter.

- Musi nam wystarczyć automatyczny pomiar gleby - odpowiedział Mincent.

Kiedy tylko zeszli na powierzchnię coś ich urzekło. Wokół panowało życie. Słychać było trzepot skrzydeł i skradanie się zwierząt w lesie. Planeta tętniła życiem. Zaczęli badać glebę. Pomiary urządzenia wykazały, że...

- ... wirus znajduje się na planecie - powiedziała Jennifer.

- Ale jak to możliwe? - spytał kapitan. Jack spojrzał na czarne pnie drzew. - Może... przystosowały się, albo wynalazły przeciwciała - dodał zastanawiając się Mincent.

- Nie wydaje mi się - mruknął Winter.

- Jak inaczej to wytłumaczysz?

- Nie wiem... - zająknął się, ponieważ tuż przy nich wyrósł człowiek!

Mężczyzna miał długą, czarną brodę, włosy tego samego koloru i długości. Miał na sobie niebieską, długą szatę, przepasaną na biodrach.

Załoga "Ocalenie" znieruchomiała. Starzec podniósł rękę i wskazał na nich palcem.

- Kim jesteście i co robicie na mojej planecie?! - spytał z wyrzutem.

Jack zmrużył oczy. Ten starzec nawet nie by zdziwiony, a tak jakby zły?

- Jesteś... jednym z kolonistów, ich potomkiem? - spytał kapitan.

Wyprawa "Ocalenie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz