Część 1

217 14 6
                                    


Europa zachodnia, rok 2098

Huk, wybuchy, ludzie biegający z miejsca na miejsce. Leżący wokół martwi mężczyźni. Zewsząd strzelano, a pociski niszczyły wszystko na swojej drodze. Bezlitośnie przeszywały kolejnych nieszczęśników znajdujących się w ich polu rażenia. Panowała anarchia. Ludzie ginęli od gradu pocisków. Dawne drapacze chmur, te majestatyczne pomniki lepszych czasów, łamały się jak drzewa podczas nawałnicy i z trzaskiem padały na ziemię podnosząc tumany kurzu. Robiły przy tym tyle hałasu, jednak zlewał się on z odgłosami walki. Wszechobecne wybuchy ogłupiały żołnierzy, którzy równie często trafiali wroga jak i swoich przyjaciół.

- Generale - zasalutował porucznik. Znajdowali się w schronie tuż przy linii frontu. Pułkownik przybrał poważną minę. Stał przed swoim przełożonym, starszym dowódcą, którego oczy widziały już zbyt wiele.

- Generale, sir, proszę o zgodę na użycie TOX-1704.

- To broń biologiczna sir, nie była jeszcze testowana - wtrącił inny mundurowy, wbiegając na środek pomieszczenia. Porucznik spiorunował go wzrokiem.

- Widział pan co dzieje się na zewnątrz?! - spytał. - To koniec! Apokalipsa, musimy użyć TOX-1704, inaczej przegramy.

- Jeżeli go użyjemy również przegramy - odpowiedział mężczyzna. Porucznik jednak już go nie słuchał. Zwrócił się w stronę starego generała, który wyglądał tak jakby bardzo gorączkowo się nad czymś zastanawiał. Nie trzeba było być jasnowidzem by wiedzieć o czym myśli.

W końcu oprzytomniał. Generał przejechał po pomieszczeniu nieobecnym, pustym wzrokiem i podszedł do konsoli. Ukrył twarz w dłoniach. Po chwili wyprostował się i spojrzał na swoich ludzi. Po wyrazie jego twarzy doskonale było widać, że mężczyźnie ta decyzja nie przychodzi łatwo:

- Zezwalam - potwierdził ciężko generał i odwrócił się plecami do żołnierzy.

Niewielki, czarny pojemnik, w kształcie pocisku został załadowany do działa i wystrzelony w stronę wroga. Przez chwilę trwało oczekiwanie na efekt. Nagle... rozległy się przeraźliwe krzyki, odgłosy nieludzkiego cierpienia. Z tłumu agonalnych pisków dało się wyłapać jedynie kilka przekleństw, które ucinały się w połowie. Ludzie w bunkrze byli przerażeni. Nie wiedzieli jaki efekt pociągnie za sobą ta broń, ale to czego byli świadkami przechodziło ich najśmielsze oczekiwania. Nigdy, nawet wrogowi nie życzyliby czegoś takiego. Po kilku przerażających minutach jęki ucichły. Nikt nie odważył się odezwać jeszcze przez kilka minut. Każdy patrzył w przestrzeń czekając na nieuchronny raport z ataku. W zasadzie nie było to potrzebne. Każdy doskonale wiedział jak będzie brzmiał, ale chyba nikt nie chciał go usłyszeć.

Generał zdjął nakrycie głowy i przycisnął je mocno do piersi.

- Jaki rezultat? - spytał cicho.

- Dziewięćdziesiąt tysięcy żołnierzy wroga nie żyje, a kolejne sto pięćdziesiąt znajduje się w stanie agonalnym - odpowiedział oficer medyczny o twarzy niezdradzającej najmniejszych emocji, a przynajmniej tak się mogło wydawać. Po chwili mężczyzna załamał ręce.

Generał ciężko opadł na swój fotel i zapalił cygaro. Odetchnął, kiedy usłyszał huk.

- Generale! - rozległ się głos w radiu. - Melduje się Jones. Generale! Potwór! Jest ich coraz więcej! Aaaaaa....!

- Co się dzieje? - spytał generał z wyczuwalnym przerażeniem w głosie. Wstał i spojrzał na stanowisko analityków.

- Panie generale! Proszę spojrzeć! - powiedział jeden z żołnierzy i wskazał na ekran przed którym siedział.

Generał spojrzał i krzyknął z przerażenia. Nagle wszyscy usłyszeli skrobanie i walenie. Coś z zewnątrz chciało się dostać tutaj! Żołnierze otrzymali rozkaz do obrony. Bunkier odcięto. Uruchomiono wszystkie procedury bezpieczeństwa, ale nikt nie przewidział procedury na to co miało się zaraz stać.

Drzwi bunkra wyleciały z zawiasów! Po kilku minutach pomieszczenie zapełniło się krzykami i odgłosami walki. Po kilku minutach ściany zabarwiły się ciemną, czerwoną cieczą. Wszyscy byli martwi...

Wyprawa "Ocalenie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz