Parę dni potem gdy Osamu czuł się już lepiej Chuu przyszedł go odwiedzić
-Ty zawsze musisz się w coś wpakować?! - wrzasnął zdenerwowany kapelusznik
-Myślisz że chodzę wieczorami po mieście i umawiam się z bandytami żeby mnie postrzelili? - powiedział przemądrzale brunet
-Nie wątpie w to.
-To był jakiś randomowy gościu, nawet go nie znam - odparł podniesionym głosem.
-Dobra nie denerwuj się bo jeszcze coś ci się znowu stanie...
-Mmmm martwisz się o mnie?
-Nie, po prostu ja chce cię wykończyć więc musisz być w formie.
-Ruda małpa
-Nie no z tobą się nie da funkcjonować! Współczuję tygrysołakowi.
-A ja współczuje twojemu kapeluszowi że musi siedzieć na twojej pustej główce - oznajmił żartobliwie.
-Spieprzaj.
-Sam tu przyszedłeś, zawieziesz mnie do domu? Lekarz powiedział że rana nie jest głęboka i szybko się goi więc mnie wypuszczą dziś.
-Zastanowie się.
-No proooszę - błagalnie mówił.
-Dobra, ale zawiozę cię do siebie.
-Czemu? Chyba sam się potrafię sobą zająć.
-Chcę cię mieć pod kontrolą.
-Chciałeś przez to powiedzieć "Chcę cię zabić"?
-Czytasz mi w myślach*w domu Chuu*
-Trochę późno już. Gdzie mogę się położyć? - zapytał Dazai
-W tym jest problem... nie mam więcej łóżek.
-W takim razie śpimy razem.
-Tiaaa, ale przysięgam że jak mnie dotkniesz chociaż raz to wylecisz na drugi koniec Japonii.
-Nie dotknę cię spokojnie rudzielcu
-Kładź się spać ja zaraz przyjdę.Oboje zasnęli lecz po godzinie snu Dazai obudził się czując na sobie coś ciepłego. Był to Chuuya, który zasnął na jego brzuchu...
-Ja miałem nie dotykać ciebie a tu co? - rzekł sam do siebie.Po czym znowu zasnął.
Około 9 niższy chłopak obudził się widząc że spał na koledze. Nieco się przestraszył ale po chwili postanowił dalej leżeć na nim. Po pół godziny poszedł do kuchni zrobić śniadanie.
-Już wstałeś? - spytał niebieskooki.
-Taa, wygodnie ci się spało? - odrzekł z szalonym uśmiechcem.
-Nie myśl że to było specjalnie, przyzwyczaiłem się do spania w tej pozie a że się nasunąłeś to nie mój problem.
-To ty mnie tu zabrałeś kapelutku.
-Przestań tak na mnie mówić bo zaraz możesz drugi raz w szpitalu wylądować.
-Nie przesadzaaaj, co zrobiłeś do jedzenia?
-Jajecznicę, nie mam za dużo jedzenia w lodówce a parówki mi zjadłeś ostatnio.
-Dobre były - rzekł śmiejąc się.
-Jedz i nie gadaj.Po śniadaniu udali się na spacer. Przechodzili obok biura Agencji a z okna zobaczył ich Kunikida.
-Dazai! Gdzie ty się znowu podziewasz? I czemu chodzisz z gościem z Mafii?! - krzyknął zdenerwowany Doppo.
-Ja tu jestem poszkodowany a ty się na mnie drzesz, a to Chuuya mój były partner z Mafii.
-Dobrze, mam nadzieje że BYŁY.
-Nie umawiam się z kretynami- wtrącił Chuuya
-Nie będę wam już przeszkadzać, mumio masz przyjść do biura o 15 jasne?
-Taaa, przyjdę.
-Mam nadzieję.Kunikida odszedł a była para nadal spacerowała po mieście. Poszli zjeść razem obiad po czym Dazai musiał iść.
-Papa kapelutku - powiedział z uśmiechcem.
-A żeby cię jeszcze raz ktoś postrzelił, tylko tym razem w głowe żebyś zmarł na miejscu.
-Też cię kocham.Chuuya na te słowa nie odpowiedział nic tylko lekko się zarumienił. Po powrocie do domu myślał dużo o brunecie i ich relacjach.
CZYTASZ
Dark Couple | Soukoku
FanfictionPoprostu opowiastka o Soukoku 🌚 Zawiera: •wulgaryzmy •podteksty •i czasami coś o samobójstwie (dziękuję dazai) ! Opowieść zakończona !