"Minute of silence for my Pain"
~~*~~*~~*~~*~~
~~ Tom~~
Wiele kilometrów przeszedłem, by dostać się tutaj. Mijałem rzeki, jeziora, góry, doliny, duże miasta i małe wioski, lasy i łąki. Wszystko to dla normalnego człowieka byłoby pewnie ładne, może nawet piękne. Normalny człowiek powiedziałby, że to wędrówka jego życia, wymarzona wycieczka. Normalny człowiek wynająłby chociaż rower czy zamówiłby taksówkę. Ale nie ja. Dla mnie wszystkie te mijane miejsca były zwyczajne. Nie widziałem w nich nic ciekawego. Dla mnie to była po prostu droga do nowego życia, do nowej szkoły. Może okaże się lepsze, jeżeli Nyks pozwoli. Nie wynajmowałem pokoi, bo szkoda mi na nie pieniędzy, skoro mogłem nocować pod lub na drzewie. Za taksówkę również trzeba było zapłacić. Ale po co mi auto, skoro mam nogi?
Tak, nie byłem normalny. Wszyscy mi to od początku wytykali. Kuzyni, potem koledzy w szkole, nawet dziewczyna. Rodzice tłumaczyli, że to przez ciągły stres na planie filmowym. Ale to nie to. Teraz już to wiedziałem. Zaczął się rok, w którym miałem skończyć siedemnaście lat i wszystko się wyjaśniło. To, że John i Maria nie byli moimi prawdziwymi rodzicami, to, że biologiczni zginęli w walce dobra ze złem, to, że byłem inny. Co nie znaczyło, że dziwny. Raczej wyjątkowy. Od stycznia 2009 roku uczęszczałem do szkoły, do której chodzili wszyscy tacy jak ja. Wyjątkowi. To tam poznałem, co to miłość i przyjaźń. W końcu znalazłem swój kąt. Ale i to musiało się kiedyś skończyć. Zabili ich piątego maja. W dzień jej urodzin. Pół godziny przed przyjęciem ona i mój najlepszy kumpel wyszli na spacer. Will miał ją czymś zająć, podczas gdy ja szykowałem imprezę. Gdy wszystko było gotowe, zadzwoniłem do niego. Odebrał, powiedziałem mu, by wracali i nagle coś trzasnęło i połączenie zostało przerwane. Zdenerwowałem się i spróbowałem dodzwonić się do Willa ponownie lecz bez skutku. Niespodziewanie usłyszałem w myślach głos Vivian. Szeptała, że mnie kocha, a potem nic, pustka. Rzuciłem wszystko i wybiegłem z salonu. Odnalazłem ich. Oboje leżeli na ziemi martwi. Próbowałem przywrócić ich do życia, lecz niestety moje wysiłki poszły na marne. Straciłem wszystkich, na których mi zależało, których kochałem.
To dlatego postanowiłem przenieść się do szkoły w Dundee. To jedna z niewielu szkół, które uczą takich jak ja. Wyjątkowych. W San Francisco wszystko przypominało mi o Willu, Vivian i rodzicach, których nigdy nie poznałem.
Tymczasem stanąłem przed dużą czarną bramą. Była otwarta, co po zachodzie słońca niespotykany widok. Przekroczyłem bramę i ruszyłem w kierunku budynków, by tam zapytać, gdzie znajdę dyrektora. Zauważyłem ładną brunetkę, biegnącą chodnikiem w stronę dwóch identycznych domów, które przed chwilą mijałem. Podbiegłem do niej, wołając już z daleka, by się zatrzymała.
– Cześć, wiesz może, gdzie znajdę Starka Evansa? – zapytałem.
Dziewczyna miała rozmazany tusz, opuchnięte oczy i zaciśnięte w cienką kreskę usta. Oparzoną ręką wskazała budynek po mojej prawej stronie.
– Gdy wejdziesz po schodach na pierwsze piętro, Starka znajdziesz za pierwszymi brązowymi drzwiami.
– Dzięki. – Zerknąłem jeszcze raz na jej dłoń. Widząc to, dziewczyna schowała rękę do kieszeni i szybkim krokiem ruszyła do domu za mną.
Ja również poszedłem przed siebie. Wszedłem do środka budynku, który pokazała mi brunetka. Wbiegłem po schodach na górę i już po chwili stałem przed brązowymi drzwiami. Zapukałem, a gdy ze środka usłyszałem stłumione "Proszę", wszedłem.
Biuro jak biuro. Wszędzie książki, papiery, wieczny bałagan na biurku. Pod oknem siedział Stark. Wstał, gdy wszedłem do środka.
– Dobry wieczór – przywitał się i wyciągnął dłoń przed siebie. Uścisnąłem ją na powitanie. - Thomas, prawda?
CZYTASZ
Świat Zmiennokształtnych - tom 2
FantasyPo stracie najbliższej sobie osoby, załamana Prue postanawia pomścić śmierć. Robi wszystko, by przygotować się na starcie z wrogiem. Poza tym stara się być pilną uczennicą, ponieważ zbliżają się egzaminy, a to oznacza dużo nauki. Do tego musi rozwi...