9. "W tamtej chwili wiedziałam, że coś było na rzeczy."

6 0 0
                                    

"Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy" - Dante Alighieri

~~*~~*~~*~~*~~

Szłam ulicą pełną przechodniów. Nie zwracając na nich uwagi, brnęłam przez tłumy do kawiarni, w której miałam się spotkać z wyjątkową osobą. Na samą myśl na moich ustach zagościł uśmiech.

Na parkingu stało mnóstwo samochodów osobowych i jeden autokar. Bardzo się zdziwiłam, bo odkąd tutaj przychodziłam, nigdy kawiarnia nie miała tylu gości na raz. Przyjechała pewnie jakaś wycieczka. Zapewne zatrzymała się tu przejazdem, bo co ciekawego - oprócz szkoły dla Zmiennokształtnych - było w Dundee?

Zaciekawiona, zajrzałam do Common Grounds. Wszystkie stoliki były zajęte, a niektórzy klienci, jeszcze nieobsłużeni, stali przy barze. Rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu znajomej twarzy, lecz nigdzie jej nie widziałam. Przecisnęłam się przez tłum i podeszłam do baru, bo stwierdziłam, że sama sobie nie poradzę. Spytałam barmana o poszukiwaną. Kojarzyłam go z widzenia, on mnie zapewne też, bo uśmiechnął się serdecznie. 

– Siedzi przy stoliku tam. – Wskazał ręką ze ściereczką kąt pomieszczenia po jego lewej stronie.

– Dzięki – odpowiedziałam i ruszyłam we wskazanym kierunku. Gdy dotarłam do stojących tam stolików, zamurowało mnie, gdy dostrzegłam nie tę sylwetkę, którą chciałam zobaczyć. Coś w mojej głowie zapaliło czerwone światełko. Nie jego się tu spodziewałam, nie w kawiarni! Co on tam robił? I to akurat w czerwcu?!

Właściwie to odkąd pamiętam, byłam sentymentalna. Ta data dobrze utkwiła mi w pamięci. I choć chodziłam z Chrisem, to moja podświadomość sama wyciągnęła wspomnienia z zakamarków mojej głowy na światło dzienne. Nawet nie sądziłam, że mogły aż tyle przetrwać!

To właśnie rok temu, 17. czerwca zaczęłam spotykać się z Michaelem. I choć to przeszłość i nie powinnam o tym myśleć, to jednak myślałam, bo, cholera, ja chyba na serio go kochałam. Może odrobinę, ale jednak. I teraz, w pierwszą rocznicę - choć skoro się rozstaliśmy to nie powinno się to liczyć - przyjechał tu sobie jak gdyby nigdy nic, usiadł tam, gdzie miała na mnie czekać pewna osoba, a uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy rozmawiał ze swoimi kumplami.

– Prue! – pisnął czyjś wysoki głosik, wyrywając mnie z zamyślenia. Rozejrzałam się dokoła, lecz nie dane mi było cokolwiek zobaczyć, ponieważ świat przesłoniły mi czyjeś blond włosy. – Och, kochanie, tak się cieszę, że cię w końcu widzę! – Uśmiechnęłam się, czując na sobie spojrzenie wszystkich zebranych przy najbliższych stolikach. Dziewczyna cmoknęła mnie w policzek i poprowadziła do stolika, przy którym na mnie czekała. – Powiesz coś w końcu? – Zaśmiała się, spoglądając na mnie. Dotknęła dłonią szklanki z jeszcze nietkniętą latte.

– Przepraszam, ja po prostu.... Tak się cieszę! nawet nie wiesz, jak bardzo! – Uśmiech nie schodził mi z ust, mimo myśli, które jeszcze nie tak dawno zaprzątały mi głowę. 

– Oj wiem. To super, że ten wasz dyrektor zgodził się, bym u was pobyła przez jakiś czas! – piszczała rozemocjonowana. Próbowała ukryć to, że z podekscytowania ręce jej drżały, zaciskając już obie dłonie na ciepłej kawie.

– Ja też! – Zaśmiałyśmy się obie. Miałam jej tyle do opowiedzenia, że nie wiedziałam, od czego zacząć. Chociaż właściwie chyba wolałam uniknąć rozmowy na ciężkie tematy w kawiarni pełnej ludzi, gdzie przy stoliku obok każdy mógł wszystko usłyszeć.

Przyjrzałam jej się uważniej. Rose Mongomery. Moja najlepsza przyjaciółka od niepamiętnych czasów. Długie blond włosy, które przy odpowiednim oświetleniu wydawały się białe, okalały jej chudą, bladą twarzyczkę i falami spływały po ramionach i łopatkach. Mądre, niebieskie oczy pełne radości rozglądały się dokoła, oceniając wszystko. Mały, lekko zadarty nosek, różowe usta wygięte w szczerym uśmiechu i zęby białe i równe jak z reklamy pasty do zębów. Oto cała ona. Moja ukochana bratnia dusza, której nie widziałam od ponad sześciu miesięcy!

Świat Zmiennokształtnych - tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz