5. " Bo jesteś moją pokrewną duszą"

4 0 0
                                    

Słyszymy i widzimy tylko to, co jesteśmy zdolni pojąć. 

~~ Becky ~~

Zasnęłam z książką od fizyki na kolanach. To moja pięta achillesowa.
Przeciągnęłam się. Zebrałam książki do torby. Za oknem biblioteki było ciemno, a świeca już prawie się wypaliła. Wyciągnęłam telefon. Dochodziła północ. Ledwo powłócząc nogami, udałam się do internatu dziewcząt. Gdy znalazłam się w pokoju, dziewczyny już spały. Rzuciłam torbę obok łóżka. Szybko się przebrałam w piżamę, składającą się z krótkich spodenek i niebieskiego T-shirtu, padłam na łózko, po czym odpłynęłam w krainę Morfeusza.

– Becky, Becky. Obudź się – usłyszałam głos.

Tak mi znany. Tak drogi. Otworzyłam oczy i ujrzałam osobę, do której ów głos należał.

– David? – spytałam wzruszona, nie mogąc uwierzyć.

Chciałam płakać, rzucić mu się na szyję, znów być bezpieczna w jego ramionach. I zrobiłam to, co chciałam.

– Cii... Nie płacz. Wiesz, jak tego nienawidzę – wyszeptał, muskając moje ucho swoimi ustami. 

– Ale jak to możliwe? – spytałam, patrząc w jego błękitne niczym niebo o poranku oczy.

– Widzisz... Poprosiłem Boginię, by pozwoliła mi się z tobą zobaczyć. Pożegnać. Nie mogłem znieść, jak bardzo przeżywasz moje odejście – powiedział cicho, ciągle tuląc mnie do siebie. – Pozwoliła mi na to, bo nie mogła patrzeć na twoją rozpacz. Będę tu z tobą tę noc. Ostatnią. Ale nie martw się. Zawsze będę przy tobie. Bo jesteś moją pokrewną duszą. Najdroższą osobą na świecie. Rozumiesz? – spytał. – Ja zawsze będę przy tobie. Nawet wtedy, gdy nie będziesz o tym wiedzieć. Nigdy cię nie zostawię, ale ty musisz iść dalej. Żyć dalej. Bądź szczęśliwa. Radosna jak wiosna. Taka, jaką byłaś wcześniej, kochanie. Zrób to dla mnie – poprosił.

Pokiwałam głową, wciąż tuląc się do tak dobrze znanego mi ciała Dave'a.

– Musisz spać. Jutro egzamin – szepnął.

– A zaśniesz ze mną? – wychrypiałam.

– Oczywiście. – Pocałował czubek mojej głowy.

– Jeśli możesz mnie dotknąć... – zaczęłam – To czy pocałować też możesz? – spytałam.

 – Tak. Ale tylko raz. Jeden – szepnął, zbliżając usta do moich. Po chwili moje i jego wargi złączyły się w ostatnim wspólnym pocałunku, który trwał i trwał. Który mógłby trwać wiecznie. Niestety, tak się nie stało. Dave, patrząc mi w oczy, starł kciukiem łzę z mojego policzka.

– Kocham cię. Zawsze będę – wyznał cicho.

– Ja też cię kocham. I nigdy nie przestanę – wyszeptałam.

– A teraz czas spać – powiedział.

W pewnej mierze to on mnie do tego nakłonił. Do położenia się pod kocem. Chwilę potem znalazł się obok mnie, tuląc do siebie tak, jak potrafił tylko on, a ja byłam szczęśliwa, bo miałam przy sobie tak dobrze mi znane drugie ciało. I choć wiedziałam, że nim ta noc dobiegnie końca, jego już nie będzie, to cieszyłam się, że mogę tu z nim być. Że złagodził mój smutek po jego stracie i że dał mi wskazówki, jak żyć dalej, bez niego.

Kiedy rano się obudziłam, nie było go. Tak jak powiedział. Mógł być ze mną tylko ostatnią, jedyną noc. Z początku myślałam, że to tylko sen. Tak, tak myślałam. Jednak, gdy zobaczyłam na pościeli bransoletkę z błękitną przywieszką w kształcie serca, wiedziałam już, że był tu naprawdę i że ciągle będzie nade mną czuwał. Przyrzekłam sobie, że choćby nie wiem co, nigdy, przenigdy nie ściągnę tej bransoletki. Dowodu jego obecności.

Świat Zmiennokształtnych - tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz