Rozdział 33

345 16 4
                                    

Siedział we fotelu patrząc na śpiącą kobietę. Mimo, iż z boku wyglądało to jakby nie przejął się sytuacją jaka zaistniałą, w jego wnętrzu rozgrywał się dramat. Znów, gdy myślał już, że wszystko się ułożyło, jakiś nadprzyrodzony duch wiedźmy miesza. Z czym jak z czym, ale z wiedźmą nie da rady walczyć, szczególnie tą umarłą. Zastanawiał się właśnie nad celem Bennett'ówny. Co skłoniło ją do tego, że z zaświatów wprowadza zamęt oddając mu to co kochał. Zaśmiał się lekko na myśl o swoich uczuciach do kobiety leżące na łóżku. Kochał ją miłością inną niż wszystkie w jego życiu. Chciał ją chronić i dać nieśmiertelność, ale wiedział, że ona tego nie chce. Czuła strach przed samą sobą w nadprzyrodzonej postaci, a to Klaus był w stanie zrozumieć. Bał się jako nowy wampir i wilkołak. Był hybrydą pierwszą w swoim gatunku, a w dodatku nastolatkiem. Zabił człowieka w momencie gdy był niewinną istotą. Jego przeznaczenie zmieniła matka. Kobieta, która całe życie była dyktatorem i kłamcą. A życie Cami zmienił on. Pojawił się w nim i dlatego spotkało ją to piekło, dlatego też skończyła martwa. 

Ale teraz żyje. Jest tu z nim. Tylko w jakiej formie. Słyszy jej bijące serce i spokojny oddech. Ale czy nie jest teraz marionetką wiedźmy Bennett? Czy nie zesłała ją tu by dokończyć dzieło swojego rodu? Czy będzie musiał ją zabić i pozwolić znów odejść? 

Nie był w stanie odpowiedzieć na te pytania do momentu, aż Cami się nie obudzi. Wtedy będzie można sprawdzić wszystkie wątpliwości! Także te, dotyczące jego uczuć.



Siedziałam na placu przy fontannie. Brodziłam palcami w wodzie i zastanawiałam się co tak właściwie chciałam osiągnąć. Zachowałam się strasznie. Dla własnej korzyści wykorzystałam potężną magię i sprowadziłam na ten świat umarłego. A to wszystko po to by ojciec dał mi i Patrickowi spokój. Byłam głupia, teraz to dostrzegłam.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu w mojej kieszeni. Wyjęłam go, a na ekranie migało połączenie ze zdjęciem mamy. Moje serce z radości prawie wyskoczyło. Odebrałam przykładając telefon szybko do ucha.

- Mama! - powiedziałam radośnie. - Jak dobrze, że dzwonisz.

- Faith, wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona. - Co tam się stało?

- Co? Skąd wiesz, że coś się stało?

- Elijah dzwonił, mówił coś o czarach i wskrzeszeniach. No i o jakimś chłopaku! - wyjaśniła. - Córeczko powiedz prawdę.

- Namieszałam mamo. I to bardzo - westchnęłam. - Zrobiłam coś co nie powinno się zdarzyć!

- To znaczy? Kim jest ten Patrick?

- To przyjaciel, znaczy... - wahałam się. Nie wiem czy powinnam jej mówić o tym kim jest i co przechodzi Patrick. Jednak to moja mama. Ona mnie zrozumie, zawsze! - Jest łowca, ale nie poluje.

- Faith... -  chyba jednak zwątpiła we mnie. Ton jej głosu świadczył o tym, że się zawiodła. Albo po prostu w końcu zrozumiała jak głupia jestem!

- Przepraszam, ale on nie jest taki jak ci się może wydawać. Jest miły i zabawny. Chce się wyrwać z tego co szykował mu wuj! Chciałam mu pomóc i zrobiłam to, ale..

- Ale co?

- Klaus i Elijah musieli pomóc mi i chyba ściągnęłam na nas wzrok łowców.

- Może czas wrócić do domu? - z napięciem w głosie spytała o to, a potem szybko zmieniła temat. Chyba zdała sobie sprawę, że odpowiem nie! - A co z tym wskrzeszeniem?

- Klaus nie chciał dać nam spokoju, wiec postanowiłam przypomnieć mu co to miłość i... Wskrzesiłam jego dawną miłość.

- Aurorę? - zapytała zła.

- Nie, Camille - wyjaśniłam. Swoją drogą ciekawe ile tych miłości miał. - Kobietę, którą według ciotki Rebekahi, kochał najbardziej.

- Jak mogłaś to zrobić?

- Przepraszam. Myślałam, że to dobry sposób, aby Klaus znów zrozumiał miłość - wyjaśniłam sama wątpiąc swoje słowa.

- Więc kochasz tego chłopaka? - to pytanie mnie otrzeźwiło i dziwnie brzmiało z ust mamy. Poczułam wstyd.

- Znaczy, ja... mamo... wiesz...

- Oj kochanie - jęknęła. - Nie musisz się wstydzić, ja też byłam młoda i wiem co to zauroczenie.

- On naprawdę mi się podoba.

- Więc nie mam nic przeciwko - uśmiechnęłam się na jej słowa. - Niedługo się zjawię wtedy opowiesz mi całą historię.

- Co takiego?

- Freya chce abym pomogła jej z zaklęciem odwrotnym. Chce też znaleźć rozwiązanie całej tej sytuacji w jakiej się znaleźli. Potrzebuje moje pomocy, a ja chcę cię zobaczyć - wyjaśniła.



Klaus nie spuszczał wzroku z kobiety, ale myślami był na dziedzińcu. Siedziała tam Faith i rozmawiała przez telefon. Nie powinien podsłuchiwać, jednak Faith zachowuje się nieracjonalnie i zaczyna coraz bardziej przypominać go samego.  Nie może pozwolić na kolejną głupotę z jej strony. 

Słuchał co córka mówi do mamy i serce zacisnęło się mu na zdaniu o miłości. Chciała pokazać mu co to znaczy znów kochać, aby pozwolił jej na spotkania z Patrickiem. Z jednej strony było to miłe, ale z drugiej... Jak mógł oddać córkę w łapy łowcy? Nie był jej godny! Chociaż jakie miał prawo decydować kto dla niej jest dobry, skoro nie miał z nią kontaktu przez piętnaście lat jej życia! Wciąż żałował i nie może tego naprawić. 

Sue oznajmiła, że wezwała ją Freya i razem będą szukać rozwiązania. Potem się rozłączyła i Faith podreptała na schody do swojego pokoju. 

- Klaus... - cichy przerażony głos rozległ się po pokoju, ściągając na siebie uwagę pierwotnego. Camille siedziała wspierając się na rękach. Patrzyła przerażona na hybrydę mrugając co kilka sekund. Była ubrana w białą zwiewną sukienkę, należała do Freyi. - Gdzie jestem? 

- Camille - wypowiedział jej imię starannie, tak jak pamiętała. - Jak się czujesz? - wstał podchodząc do niej. 

- Chyba dobrze - odparła blondynka. - Gdzie jestem? Co ja tu robię? 

- Jesteś w naszym domu, w domu Mikaelsonów! - odparł. - Przyszłaś tu kilka godzin temu, pamiętasz dlaczego? - usiadł na skraju łóżka przyglądając jej się.

- Pamiętam... - zmrużyła oczy starając się sobie przypomnieć cokolwiek. - Pamiętam Aurorę, siłownię i jej wpływ. Pamiętam jak wypiłam krew i poderżnęłam sobie gardło. Pamiętam przemianę i jak piłam ludzką krew... - zatrzymała się patrząc przerażona na pierwotnego. - Pamiętam jak umarłam. Byłeś ze mną... do końca - oznajmiła. W jej oczach widać było wdzięczność. Dotknęła jego dłoni, a Klaus nabrał głęboko powietrza. Myślał, ze nigdy już nie dotknie jej w ten sposób. Ten moment mógłby trwać wiecznie, gdyby nie kolejne wspomnienie. - A potem... Byłam w miejscu podobnym do domu. Był tam ogród i plac zabaw, było dużo dzieci i... - otworzyła szeroko oczy. - Była też kobieta. Ciemna karnacja, ciemne włosy. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała, że nie trafiłam w dobra miejsce. A potem znalazłam się w pustym pokoju. Było cicho i nie wiedziałam co się dzieje. A potem ten głos...

- Głos? - zdezorientowany Mikaelson starał się zrozumieć każde jej słowo.  

- Tak. Miły i silny. Wypowiadał jakieś słowa, a przy tym czułam jak wyrywam się z samej siebie! To było straszne. 

- Czyj to był głos?

- Tato? - w tym momencie w drzwiach stanęła Faith. 



W końcu kolejny! 

Przepraszam wszystkich których zawodzę zwlekając z wstawianiem rozdziałów. 

Chciałabym zamknąć tą historię niedługo. Dlatego mam nadzieję dodać kolejne rozdziały przynajmniej raz w tygodniu. Korzystam z weny na to opko, która przyszła znienacka. 

TribridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz