Rozdział 49

252 13 4
                                    

Kiedy człowiek dostaje od losu cytrynę, często takie zdarzenie go załamuje. Zdarza się jednak, że ta osoba uświadamia sobie, iż ma w domu sokowirówkę i może z tej cytryny zrobić lemoniadę. To nazywa się pozytywne myślenie. Pomaga to zostać optymistą, a jak wiadomo optymizm pomaga przejść przez życie bez bólu....

Jest też inna opcja, niestety... albo stety niedostępna dla śmiertelników. My nadprzyrodzone istoty... konkretnie mówię o Wampirach, mamy takie cudowne coś co pomaga nam przetrwać. Przydaje się gdy w czasie pierwszej przemiany nasze zmysły szaleją, a emocje ogarniają każdy atom naszego ciała. Możemy wtedy jednym metaforycznym pstryknięciem wyłączyć wszystko co czujemy. Wszystko co sprawia, że mamy ochotę odciąć sobie głowę i wycisnąć do niej sok z cytryny, którą podsuną nam cholerny los.

Tak też zrobiłam, gdy uświadomiłam sobie jak słaba byłam pozwalając żyć swoim wroga blisko mnie. To błąd jaki popełniłam, ale więcej tego nie zrobię. Nie powinnam żyć w strachu, nie powinnam chować się przed światem. To w końcu ja jestem najpotężniejsza istotą na świecie. To mnie powinni się bać! Pustostan na obrzeżach Nowego Orleanu, jakie to typowe dla kogoś kto chce wymordować kogokolwiek, ale pierwotne istoty powinny otrzymać lepszą oprawę swojego końca . Gdyby nie to, że nie lubię zawodzić sama siebie nie było by mnie tu. Lubię stawiać na swoim... a no i chce żeby każdy wiedział, że ze mną się nie zadziera. Zaczynam z wysokiego C... ale to chyba cecha Mikaelsonów. Czuję i słyszę jak w środku panuje gest atmosfera. Głos zrozpaczonej kobiety rozchodzi się po pomieszczeniu kiedy przestępuje próg! Znam ten głos... ten zapach. Zrobiłam się głodna, na samą myśl o obiedzie uśmiecham się. Czuję jeszcze inny rodzaj krwi... ale ten nie kusi tak bardzo jak ten kobiecy, przepełniony strachem. Oj będzie uczta. Idąc pewnie przed siebie zastanawiam się dlaczego wrzask mężczyzny doprowadza mnie do pasji... znam ten głos także, a uczucie irytacji sprawia, że zaczynam przyspieszać kroku. Czy on mógłby już przestać!? 

- Oni chcą tylko waszej śmierci, a do tego potrzeba im więcej mocy, więc... - jego głos naprawdę mnie irytuje. Wampirzą szybkością przemieszczam się bliżej i wpycham dłoń głęboko w miękkie o dziwo ciało natręta. Łapię największy organ w zasięgu mojej dłoni, ściskam i ciągnę do siebie. To takie satysfakcjonujące kiedy milknie, a potem opada bezwładnie na ziemię. Siedem par oczu patrzy na mnie zaskoczona! 

- Zawsze za dużo gadał - wyznaje znudzona, a potem rzucam jego serce tuż obok zwłok. Krew na dłoni obrzydza mnie gdy zdaję sobie sprawę, że to Sam leży przede mną martwy bardziej niż przez większość swojego życia. W zasadzie zawsze chciałam to zrobić. Wyrwać mu serce, czy odgryźć głowę. Za każdą z tych moralnych beznadziejnych gadek o tym jaka powinnam być, co powinnam robić by zostać w ukryciu czy czym powinnam się żywić... Dupek zasłużył na to by zostać wydmuszką. Spojrzałam na leżącego przy ścianie, z przykutymi nadgarstkami mężczyznę. Krwawił, ale to nie jego krew pachniała tak kusząco. Za to jego oczy... wbijały się we mnie jak sztylet.

- Faith - z zamyślenia wyrywa mnie głos zatroskanej kobiety, łamany wzruszeniem i pozbawianym oddechu. Spoglądam na nią, ale jedyne co widzę to krew na jej nodze, która zdążyła zmarnować się wpijając się w materiał spodni. 

- Ty żyjesz - słyszę z drugiej strony. Odezwał się władczo i pewnie. Jest poważny, ale jego oczy mówią, że zaraz się rozpłacze. Żałosne. 

- Jak widać odpowiadam - równie pewnie, podchodząc do niego. Widzę jak jego nadgarstki okalają obręcze przypięte do łańcucha, ten zaś do ściany. Łapie za niego, ale od razu czuję jak prąd razi mnie, a ręka pali żywym ogniem. Muszą być zaczarowane. Tylko jaki to czar? - Cholera jasna! - krzyczę. - Ktoś wie jak to rozwiązać? - pytam zebranej śmietanki, ale odpowiedź dostaję z zupełnie innej strony. 

- Nigdy nie będziesz w stanie zerwać tego czaru! - ten głos sprawia, że cała sztywnieję. To nie jest możliwe! Odwracam się w miarę możliwości spokojnie. Zerkam jak z cienia wyłania się ona. 

- Chili... nawet w piekle cię nie chcieli? - pytam wrednie, ale i tak grzeczniej niż brzmiało to w mojej głowie.

- Nawet tam nie dotarłam - odpowiada. - Musisz się bardziej postarać. 

- Oj tym razem zrobię to lepiej - nabieram powierza chcąc zacząć swój czar, ale nie jestem w stanie. Coś mnie blokuje. Nie w niej, ale we mnie. Coś jest nie tak!.

- Co się dzieje Faith? Czyżby twoja moc nie działała??? - drwiła. 

- Co jej zrobiłaś?? - Hope zza moich pleców odezwała się silnym głosem. 

- Ja nic. Sama sobie zrobiła - pytające spojrzenia wszystkich zebranych namówiły ją do powiedzenia więcej. - Wyłączyłaś emocje? - zaśmiałaś się. - Zdusiłaś swoją ludzką naturę, która umówmy się była strasznie denerwująca, ale i władała bardzo potężną magią. Teraz jesteś tylko hybrydą jak twój tatuś - drwiła prawie rechocząc. 

- To niemożliwe! - odparłam zła. Zerknęłam na kobietę... moją matkę. Nie wiem dlaczego mam opory by tak ją nazywać. Może dlatego, że patrzy na mnie z litością? Obojętne mi to, jeśli Chili ma rację, muszę to rozwiązać inaczej. - A ty? Jakim cudem żyjesz??? 

- Ty mnie ocaliłaś! - przerwała śmiech, by znów po chwili wrócić do niego. - Za to twój chłopak nie, a dzięki temu jestem wampirem. 

- Nie rozumiem.

- To proste, Sam podał mi trochę swojej krwi, małe zaklęcie i dzięki Patrickowi jestem heretykiem. Uwielbiam ten stan - nabrała powietrza jakby pierwszy raz oddychała tlenem! -  Czuję się bardziej żywa niż wcześniej, a przecież jestem martwa! - jej śmiech był obrzydliwy.

- A co z oczyszczeniem świata z takich jak ja? Z takich jak my??? - spytałam powoli wprowadzając mój plan w życie. 

- Oj, to  dalej obowiązuje. Tyle, że mała zmiana nastąpiła gdy nie doceniłam twojej rodzinki. Byłam pewna, że Elijah zabił Patricka, dlatego wysłałam do nich jego wuja zaraz po tym jak go uwolniłam. Wiesz, zemsta smakuje lepiej w duecie.

- Skąd wiedziałaś??? - Elijah słaby, ale wciąż przytomny słuchał tego co mówi heretyk. 

- Wiem wszystko. Odkąd rzuciłam czar na Faith i Hope, odkąd odłączyły się od Klausa...

- Więc w lesie kłamałaś??? - spytałam czując rosnącą frustracje.

- Ta gra się jeszcze nie skończyła - szepnęła, a to podziałało na mnie jak płachta na byka. Ruszyłam w jej stronę wściekła. Rzuciłam się jej do garda, ale nim się obejrzałam leżałam trzy metry dalej obijając najpierw dwie ściany. Suka rzuciła na mnie kolejne zaklęcie, a ja jestem bezbronna, tym razem naprawdę. - Oj Faith znów zaczynasz!? Tym razem to będzie twój koniec! 

- Twoje niedoczekanie! - odparłam wstając. Zamknęłam oczy. To nie jest możliwe, że moja magia zniknęła. Spojrzałam w głąb siebie. Bennettówna mówiła, że to tam jest źródło mojej mocy. Jakby mała iskierka błyszczała się na dnie mojej duszy. Sięgnęłam po nią, a kiedy otwarła oczy Chili wyglądała jakby zobaczyła ducha. To spowodowało uśmiech na mojej twarzy!

TribridOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz