Wchodząc pod schody usłyszałam jak ktoś rozmawia w pokoju ojca. Chciałam to zostawić i pójść do siebie. Zejście mu z oczu to lepsze wyjście. Jednak coś ciągnęło mnie w tamtą stronę. Nie byłam w stanie sobie tego wytłumaczyć inaczej, niż to, że chcę przeprosić Klausa. Mimo wszystkich moich chęci, nie zachowałam się fair w stosunku do niego i całej rodziny. Co rusz ściągam na nich jakieś kłopoty. Czasem mam wrażenie, że gdyby nie ja, mieli by spokojniejsze życie. Przeszłam przez korytarz, kierując się w stronę głosu ojca i kobiety z jaką rozmawiał. Stanęłam w drzwiach i zmroziło mi krew w żyłach. Klaus siedział na łóżku obok tej kobiety, którą wskrzesiłam. Camille, ona rozmawiała z ojcem trzymając go za rękę. Mówiła coś o głosie jaki wyciągnął ją z zaświatów.
- Tato? - upomniałam się o atencję. Głupio było mi, bo nie zauważyli, że stoję tam dobrą chwilę. Nie chciałam przeszkadzać, ale cóż. Kiedy tylko się odezwałam oboje spojrzeli na mnie. - Wszystko w porządku? - zapytałam. A potem stało się coś czego żadne z nas się nie spodziewało.
Camille zsunęła się z łóżka i podbiegła do mnie. Miała dziwny wyraz twarzy, jakby odkryła gdzie został schowany największy skarb na świecie. Złapała mnie za dłonie i uśmiechnęła się serdecznie ze łzami w oczach.
- To ty! - wypaliła strasząc tym nie tylko mnie, ale i ojca. - To twój głos - oznajmiła. - Klaus to jej głos słyszałam! - odwróciła się do pierwotnego, a on tylko spojrzał zimnym wzrokiem na mnie. Miał mi za złe to co się dzieje. Wiedziałam, że długo mi tego nie wybaczy.
- Cami, proszę wróć tutaj. Jesteś... - zaczął ale nie dokończył.
- To ty mnie wyciągnęłaś!? Prawda? - Camille zwróciła się do mnie. - Kim jesteś? Dlaczego zwróciłaś mi życie?
- Ja... Ja... - jąkałam się. Co miałam jej powiedzieć? Że zrobiłam to, bo jestem samolubna i chciałam się oderwać od ojcowskiej nadopiekuńczości sprowadzając mu zabawkę? Nie! Nie mogłam. - Jestem Faith - przedstawiłam się. - Jestem...
- Faith idź do swojego pokoju! - rozkazał twardo Klaus. Spojrzałam na niego oburzona. Nie powinien tak do mnie mówić. Już chciałam się odszczeknąć kiedy stanął za mną wuj i łapiąc moje ramię powstrzymał mnie.
- Faith chodź ze mną - poprosił. Bez słów, odwróciłam się i wyszłam. Nie wiem dlaczego, ale czułam się zraniona i nagle w moich oczach pojawiły się łzy. Gdy tylko przestąpiłam próg pokoju rozpłakałam się i położyłam na łóżko. To było coś okropnego. Nie chciałam się tak rozsypać przy wuju. - Faith... - jego spokojny i pełen współczucia głos jeszcze mocniej wycisnął ze mnie emocje. - Nie bierz tego do siebie... on...
- Nienawidzi mnie! - wybełkotałam. Dlaczego to tak bolało? Nie mam pojęcia, ale czułam jakby serce wyrwał mi z wszystkimi wnętrznościami. Okropne uczucie.
- To nie prawda. Jest zagubiony. To co zrobiłaś, jest niepojęte! - oznajmił wuj.
- Nie chciałam nikogo zranić! Nie chciałam... - westchnęłam starając się uspokoić. - Ja naprawdę czułam, że robię dobrze.
- Rozumiem - usiadł obok i przytulił mnie. - Uspokójmy się i zobaczymy co będzie dalej. Nasza rodzina zawsze daje sobie jakoś radę - wyznał.
- Dlaczego na nią krzyknąłeś? - zapytała Cami stojąc wciąż w drzwiach pokoju. Była zdezorientowana sytuacją, ale jej instynkt psychiatry włączył się automatycznie. Czuła się źle, bo wiedział, że to z jej powodu nawrzeszczał na nastolatkę.
- To nie jest teraz ważne. Powinnaś odpocząć, a potem Freya sprawdzi czy wszystko z tobą w porządku - odparł.
- Klaus! - jej ostrzegawczy ton przyprawił go o uśmiech. - To, że dopiero wstałam z grobu nie znaczy, że nie wiem jak działa twój umysł. Nie zmieniłeś się ani trochę przez te.... - zamyśliła się. - Właściwie ile mnie nie było? - to pytanie przeraziło pierwotnego. Szybko kalkulowała czy powiedzieć prawdę, czy składać. Jego wąchanie wyłapała Camille. - Powiedz prawdę!
- Piętnaście lat - odparł, a kobieta robiąc wielkie oczy opuściła ręce wzdłuż ciała. - Camille, posłuchaj... - podniosła rękę, aby zamilkł. Przeszła kawałek siadając na sofę i schowała twarz w dłoniach.
Ranek przyniósł ukojenie dla większości domowników. Nie tylko z powodu ciszy jaka panowała w eterze, czy tego, że większość z nich wyszła wcześnie rano na "śniadanie". To uczucie dawała im muzyka jaka rozchodziła się po domu z pokoju Faith. Grała na pianinie od ojca. Nie wiedziała dlaczego akurat teraz ma ochotę grać, ale wstając spojrzała tylko na instrument i od razu do niego zasiadła. Melodia była spokojna, ciągnęła się tak długo, że wracający z miasta Elijah usiadł na dziedzińcu i napawał się jej talentem.
- Pięknie gra - usłyszał nad sobą głos kobiety. Camille miała na sobie ubranie bardziej pasujące na co dzień. Elijah pokazał jej miejsce obok siebie zapraszając, aby usiadła. Gdy to zrobiła razem zaczęli wsłuchiwać się w grę Faith. - Kim jest Faith?
- Co masz na myśli? - Elijah zaskoczenie ukrywał bardzo dobrze, jak zwykle. Był wciąż bardzo opanowany, Cami uśmiechnęła się widząc, że mimo tych lat oni wcale się nie zmienili.
- Dziewczyna mieszka z wami, do Klausa wczorajszego wieczoru powiedziała tato, ale ona nie jest Hope, bo ją widziałam wychodzącą dziś z wami wczesnym rankiem. Więc domyślam się, że jakimś cudem Klaus dorobił się drugiego dziecka - przez ułamek sekundy, przez jej twarz przebiegł grymas niezadowolenia. - Pytanie tylko jak? A co najważniejsze... Dlaczego jego córka ściągnęła mnie tu po piętnastu latach zza grobu? - westchnęła patrząc na pierwotnego jak miała to w zwyczaju robić gdy żyła wcześniej.
- Klaus, domyślam się, nie by skory aby wyjawić ci tą tajemnice - odparł na niezadane pytanie. - Faith jest jego córką. Nie wiedział o niej aż do czasu gdy potrzebowała jego pomocy. Nie udzielił jej wsparcia więc jej mama ukryła się z nią daleko stąd, żyjąc z jednym z wampirów Klausa. Niestety klątwa wisząca nad naszą rodziną dopadła i ją - zamyślił się chwilę, a potem kontynuował. - Wiedźma Bennett wraz z potomkiem wiedźm z francuskiej dzielnicy złączyli zaklęciem Klausa, Faith i Hope. Trzy najpotężniejszej istoty. Faith nie może się pogodzić z tym, że jej siostra i ojciec są zależni od tego co stanie się z nią... chociaż... Kalus już nie jest z nią powiązany - powiedział jakby sam dopiero sobie to uświadomił.
- A ja? Co ja mam z tym wspólnego?
- To co się stało z tobą, było zaskakujące dla nas wszystkich. Faith chciała dać ojcu coś co zajmie jego myśli. - spojrzał na Camille aby dobrze go zrozumiała. - Poznała chłopaka. Pierwszy raz się zakochała, a wiesz jak Klaus mógł na to zareagować.
- Tak wiem - zaśmiała się. - Więc to był wypadek, że wróciłam?
- Trochę tak. Ale spokojnie, jeśli cokolwiek za tym stoi dowiemy się!
- Cokolwiek stoi? Co masz na myśli? - zaniepokoiła się.
- Faith była przekonana, że jej się nie udało, a jednak wróciłaś. Ktoś musiał dopomóc jej w twoim wskrzeszeniu - oznajmił.
- Czyli jestem pionkiem w grze pomiędzy wiedźmami, a Mikaelsonami?
- Jak zawsze... gdy ktoś stanie za blisko nas. - szepnął ale ona usłyszała i to wcale jej nie pocieszyło.
CZYTASZ
Tribrid
FanficNiebezpieczna, piękną i jedyna w swoim rodzaju... przynajmniej w tej części Ameryki. Faith wkraczała w normalne życie, nie na długo. Na drodze staną jej jej ojciec, siostra i miłość, której się nie spodziewała. W tekście mogą pojawić się słowa niece...