- Co tutaj robisz? - zapytałam zaskoczona. Przecież miała być z Samem w Kansas.
- Jak mogłabym nie spędzić, z moim największym darem, Święta Dziękczynienia. - wyznała zadowolona Sue.
- Kocham Cię. - powiedziałam szybko, bo tylko to przyszło mi do głowy. Była zaskoczona, ale jej twarz rozpromieniła się i matka mocno mnie przytuliła.
- Susan - Elijah stanął za nami witają się z nią ciepłym uśmiechem.
- Elijah, miło Cię znów widzieć. - rzuciła wesoło.
- Jesteśmy w komplecie...? Czy Sam...?
- Nie przyjdzie. - posmutniała przy tym zdaniu, ale chyba wiedziała, że tak będzie.
- Więc siadamy. - wskazał na stół. Podeszłyśmy bliżej, na naszej drodze staną Klaus. Wpatrywał się znacząco na Sue, a ona spięła się. Ich pierwsze spotkanie od szesnastu lat.
- Klaus. - wypowiedziała to imię bardzo starannie, czułam napięcie między nimi. Bardzo dziwne uczucie... rodzice razem przy jednym stole... to musi się źle skończyć.
- Sue. Dobrze wyglądasz. -wysilił się na nieznaczący komplement, może to take gałązka oliwna z jego dziwnego świata zła i przemocy?
- Dziękuję. - odparła sucho. Robiło się dziwnie więc postanowiłam przerwać to show.
- Może usiądźmy. - zaproponowałam. Oboje skupili swój wzrok na mnie i przytaknęli.
Ten wieczór był cudowny. Obyło się bez wpadek i dziwnych sytuacji. Mama dużo rozmawiała z Hayley i Elijah. Przy stole, była także, ciotka Freya i Rebekah z Marcelem, oraz wuj Kol. Nigdy nie przypuszczałam, że moja rodzina może być taka duża. Co dziwniejsze wszyscy przyjęli wiadomość o moim istnieniu bardzo spokojnie i bez dużej ilości pytań. Myślałam, że będzie gorzej. Kiedy skończyła się kolacja, byłam na tyle zmęczona, że chciałam odpocząć. Jednak obecność mamy była jak dopalacz, który sprawił, że chciałam pokazać jej całe miasto.
- Kochanie, zrobimy to jutro. - odparła gdy tylko chciałam wyciągnąć ją do baru, w którym grałam z wujem - Poza tym, już późno i dziś święto. Pamiętasz?
- Przepraszam, zapomniałam... Cieszę się, że tu jesteś. - dodałam.
- Może twoja mam chciałaby się już położyć. - Elijah uśmiechnął się, jakby zauważył coś czego ja nie dostrzegałam.
- Tak, bardzo chętnie odpocznę. - wyznała - Tylko muszę dostać się poza francuską dzielnicę. - dodała zerkając na mnie. Nie rozumiałam dlaczego? - Sam czeka na mnie w hotelu. - wyznała.
- Nie zostaniesz ze mną? - pisnęłam, było mi smutno z tego powodu.
- Odwiozę cię. - zaoferował się Kol - Jadę do przyjaciółki.
- Ty? Przyjaciółki? - zadrwił Klaus, to był dobry moment aby wszyscy się rozeszli. Mikaelsonowie nie mogli przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu zbyt długo. Inaczej odzywał się ich nienawistny morderczy instynkt i chęć pokazania rodzinie siły.
- Tak, bracie. To takie osoby które chcą z tobą przebywać i nie chcą cię zabić. - powiedział z przekorą - Chodźmy. - rzucił such do mamy. Bałam się trochę o nią. Tak jak znałam już całkiem dobrze Elijaha i nie miałam obaw gdy przebywali sam na sam. Tak gdy Kol wyszedł z prośbą odwiezienia Sue do hotelu, poczułam niepokój.
- Kol. -zawołał Elijah, mieszając wino w kieliszku - Dowieź ją całą i zdrową. - to brzmiało zwyczajnie, jednak było ostrzeżeniem, na które zareagowała także mama Hope.
- Jasne braciszku, dla ciebie wszystko. - odparł i wyszedł przed bramę. Stałam dobrą chwilę, prosząc o to aby zmieniła zdanie i została. Niestety, obiecała Samowi, że wróci na noc do niego. Bał się o nią. Wpuszczał ją do paszczy smoka, według jego mniemania była w strefie zero.
- Spokojnie, zadzwonię gdy dojadę na miejsce. - Sue była spokojna i wesołą, nie wiem czy to moja obecność tak na nią działała, czy może miała inny powód. - Kocham cię, skarbie. Faith jestem z ciebie dumna. - dodała i pocałowała mnie w czoło.
Gdy tylko dotarłam do pokoju, chciałam zrzucić z siebie tą sukienkę. Był ładna, ale okropnie się w niej czułam. Myślałam cały czas o mamie. O tym, że nie ma jej ze mną. Że nie może przebywać ze mną i innymi w jednym pomieszczeniu. I to się nigdy nie zmieni...chyba, że...
Przypomniała mi się skrzyneczka, którą dostałam od kobiety w sklepie. Ona miała złamać wszystkie zaklęcia jakie rzucono na mnie. Przykucnęłam przy łóżku wysuwając ją. Na pozór zwykły bibelot, pamiątka ze sklepu ze starociami... a podobno ma wielką moc. Może sprawić, że się uwolnię, ale może też mnie zabić. Nie tylko mnie, ale i Hope i Klausa. Nawet nie wiem jak działa. Co powinnam zrobić z nią? Otworzyć?
Wciąż pamiętałam jak mama wsiadała do samochodu z Kolem. Była tak blisko, ale wciąż nie była ze mną. Tęskniłam i ta tęsknota sprawiła, że przestałam mieć wątpliwości. Usiadłam wygodnie na łóżku i dotknęłam wieka... to ostatni moment, żeby się wycofać. Nie zrobię tego. Czas to zakończyć. Podniosłam butelkową pokrywę i zalało mnie światło...
Klaus siedział w fotelu, pijąc czerwoną ciecz. Dopiero co skończyła się uczta, ale przy matce Faith, Elijah prosił, aby zachowywać się inaczej. Więc każdy sączył wino, szampan i inne trunki. Teraz w spokoju mógł napić się czegoś lepszego.
- Bracie. - Elijah stanął obok fotela - Dziękuję ci za to, co zrobiłeś dziś.
- Byłem mniej morderczy, ale to nie twoja zasługa. - odparł przyglądając się kryształowemu kielichowi z krwią
- Wiem, zasługi należą się Faith. - odparł - Ta dziewczyna jest tak bardzo potrzebna w tym domu.
- Nie zatrzymamy jej na siłę.
- Jest Mikaelson. Zostanie jeśli będzie czuła się rodziną. - Elijah był o tym przekonany.
- A mnie się wydaje, że ucieknie szybciej niż byś tego chciał. - odparł jego brat.
- Nie będzie ci jej brakować? - podchwytliwe pytanie złapało za serce Klausa. Myśl o tym, że Faith mogłaby zniknąć dziwnie go przytłaczała. Nagle z pokoju dziewczyny wydobyło się okropnie jasne światło, które zalało cały dziedziniec. Wszyscy poczuli tą siłę i energię magii. Po tym, gdy światło zgasło, pobiegli do pokoju Faith. Stając w progu zamarli. Dziewczyna leżała z pustym wzrokiem na podłodze. Gdyby nie jej ciche bicie serca, myśleliby że nie żyje. Elijah podszedł do niej, podniósł jej głowę i położył na swoim ramieniu. Dziewczyna wciąż nie reagowała. Była zimna. Żyła, ale nie była obecna duchem w swoim ciele.
CZYTASZ
Tribrid
FanficNiebezpieczna, piękną i jedyna w swoim rodzaju... przynajmniej w tej części Ameryki. Faith wkraczała w normalne życie, nie na długo. Na drodze staną jej jej ojciec, siostra i miłość, której się nie spodziewała. W tekście mogą pojawić się słowa niece...