Rozdział 3

1.6K 63 12
                                    

Gabriel wyszedł z klubu późnym popołudniem. Sprawy klubu się nagromadziły, a pomimo tego, że miał od ludzi, wolał sam wszystko posprawdzać. Wychodził z założenia, że nikomu nie można całkowicie zaufać i tą zasadą kierował się przez większość swojego życia. Dodatkowo jego myśli zaprzątała nierozwiązana sprawa Greena, a od ostatniej rozmowy Fabio się nie odzywał. Czas mijał, a Gabriel miał w sobie coraz większe pokłady złości. Zły humor próbował wyładować podczas jazdy przekraczając dozwoloną prędkość o ponad sto kilometrów. Policja w tym mieście była kupiona i nikt nie śmiał go nawet zatrzymać, widząc pędzące bugatti centodieci, które było bardzo charakterystyczne. Przez moment przemknęło mu przez myśli, aby podjechać do bazy, gdzie jego ludzie pracowali nad rozpracowaniem kryjówki dłużnika. Postanowił jednak najpierw jechać do willi, rozładować napięcie na siłowni, a dopiero potem skontrolować sprawy.

Gdy wjechał na podjazd z piskiem opon, ochraniarze kiwnęli mu głową na powitanie i zabrali auto, aby ustawić je do garażu. Dziś już nie będzie nim jeździł, ponieważ mogłoby zbyt szybko doprowadzić wrogów do bazy. Wziął z lodówki butelkę wody i pijąc ją, poszedł do garderoby, aby zmienić garnitur na sportowe spodenki. Z odsłoniętym torsem przez kilka następnych minut rozgrzewał się na bieżni, a następnie naparzał na worek treningowy. Dalej czuł się nabuzowany, jednak sport zawsze go w jakimś stopniu relaksował. Pot spływał po jego całym ciele, tworząc słone krople, więc ruszył pod prysznic, aby szybko się odświeżyć. Nagle zadzwonił Fabio, co oznaczało, że było wiadome, gdzie chowa się Green. Obwiązując się białym ręcznikiem na biodrze, przejechał palcem po ekranie, odbierając połączenie.

- Wszystko załatwione. Łatwo poszło. Już się ciebie nie może doczekać.- odpowiedział wesołym tonem zaraz po przywitaniu.

- Dobra. Pamiętajcie, że chcę go żywego. Za niedługo jestem.- rozłączył się. Szybko przebrał się w jeden z wielu czarnych garniturów i szybko zbiegł na dół. Przed domem czekało już na niego czarne porsche cayenne, które nie wzbudza takiego zainteresowania.

Gdy pojawił się w bazie, większość czekała na niego w sali zwanej przez nich konferencyjną, ponieważ to tam omawiali najważniejsze sprawy w większym gronie.

- Czeka na szefa w piwnicy.- powiedział od razu David, jeden w bliższych jego współpracowników. Był młody, ale bardzo rzeczowy i sumienny. Można było na niego liczyć. Dołączył do mafii przez przypadek. Mieszkał na ulicy, ponieważ jego matka-alkoholiczka, wyrzuciła go z domu, gdy miał 14 lat. Podczas strzelaniny, uratował Gabrielowi życie. Znalazł się gdzieś między porachunkami mafii i w ostatniej chwili, gdy wróg kierował kulkę zza muru, ostrzegł bossa, który zdążył jako pierwszy odpowiedzieć na atak. Nikt nie zna powodu, dlaczego ten młody chłopak zainterweniował, nie znając tam nikogo, jednak otrzymał za to sowitą nagrodę. Lojalność w mafii to rzecz święta.

- Najpierw mi powiedzcie, co się tam dokładnie stało.- rozsiadł się na krześle na samym szczycie stołu i odpalił papierosa,

- Już jak jechaliśmy na zmianę warty to wydawało nam się, że obok kręci się ktoś podejrzany. Dwóch, młodych, wyglądali na licealistów, z plecakami. No wie szef, tu się nie kręci nikt o tej porze roku. – Gabriel skinął, a David mówił dalej.- Daliśmy znak, żeby na w razie co przyjechało parę osób więcej. Nawet nie zdążyliśmy zadzwonić, że coś się dzieje. Złapaliśmy ich jak chcieli się przedostać do ogrodu. Mieli kilka ładunków wybuchowych. Magazynu może by całego nie zniszczyli, ale jakby dobrze je rozstawili to byśmy mieli straty w towarze. Byli tacy przerażeni, że wystarczyło przystawić im pistolet do fiuta i wszystko powiedzieli od razu. Więc ich już mamy z głowy.

- Ciała zlikwidowaliście?

- Tak jak zawsze. Solidna firma, boss.

- Mam nadzieję. – zgasił papierosa w popielnicy i z głośnym łomotem odsunął krzesło. – Idę się zabawić z tym małym kawałkiem gówna. I tak mu dałem dodatkowe pięć minut życia, gdy rozmawiałem z wami.

Otworzył drzwi od ciemnej piwnicy i nawet nie zapalając światła, zszedł na dół. Znał tę drogę na pamięć, ponieważ bywał tam naprawdę często. Lubił sprawy kończyć sam, bo wtedy odczuwał największą satysfakcję. W pomieszczeniu czekał już na niego Fabio, bawiąc się małym nożykiem na ciele Greena. Robił on małe rany, które posypywał solą. Na niektóre kończyny wylewał kwas, który wypalał mu skórę. Ofiara krzyczała z bólu.

- A kogo to moje oczy widzą. – zapytał z podłym uśmiechem Gabriel.- Wydawać by się mogło, że jak chciałeś podpalić moje magazyny, to liczyłeś na szybkie spotkanie ze mną.

- Pierdol się- wysyczał związany, plując krwią.

- Grzeczniej. Pamiętaj, że to ode mnie zależy, co z tobą zrobię. Pomysłów kilka mam. Fabio podaj mi może najpierw mój ulubiony nóż. Ten z wyszczerbioną tarczą.- w oczach Greena ukazało się przerażenie.- Albo nie. Wiertarkę, poproszę. Będzie ciekawiej.- gdy trzymał w rękach narzędzie, od razu je uruchomił.- Ile pieniędzy musi nam nasz gość oddać?

- Z odsetkami?- zaśmiał się Fabio. Wiedział już, o co pyta go boss.- Pięćset tysięcy.

- Dobrze. W takim razie za każde sto tysięcy wywiercę ci jedną dziurkę. Ale żeby było ciekawiej za każdym razem będę zmieniać końcówkę. Wiesz, nie lubię jak moi goście się nudzą.- zaśmiał się ponuro.- Zacznijmy od tej najmniejszej i może od kolana.- gdy przyłożył ostrze i zaczął swoje tortury, Green już nie ukrywał swoich emocji. Wrzeszczał z całych sił, a krew tryskała dookoła, brudząc pomieszczenie. – No widzisz, jeszcze będą musieli po tobie posprzątać.- pokręcił głową i zmieniał końcówkę.

- Skończ to- wykrzyczał w szale, szarpiąc za sznurki, którymi był związany.

- No nie gadaj, że po pierwszym się poddajesz. Pożyczać umiałeś. – to mówiąc, zaczął wbijać kolejne ostrze, tym razem w ramię.

Tym sposobem wbił jeszcze trzy , ostatni w sam środek głowy, zabijając dłużnika.

- Do zobaczenia w piekle.- warknął i wyłączył urządzenie.


Dajcie znać, jak wam się podoba.

M.S

FlorenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz