Rozdział 4

1.5K 69 3
                                    

- Dzień dobry, pani Ward. Jak się pani dziś czuje?- Florence póki co nie miała za wiele do zrobienia na dyżurze. Przyjęła tylko jednego mężczyznę, który miał kołatanie serca, więc i tak musiał zbadać go Murphy. Postanowiła zatem odwiedzić jedną ze swoich ulubionych pacjentek- przemiłą, staruszkę, której ostatnio przeprowadzała operację i teraz leżała na obserwacji.

- Dziś bardzo dobrze. Wiesz, miałam dziś pierwszą rehabilitację Taki przystojny ten fizjoterapeuta, że się poczułam młodsza z dziesięć lat. – odpowiedziała, zabawnie gestykulując.

- Wybrałam pani najlepszego. – zaśmiała się młoda lekarka. – Chciałabym sprawdzić jak wygląda rana. Założyła rękawiczki i odsłoniła miejsce na ciele pacjentki. – Szwy ściągnęły skórę, goi się szybko. Niedługo będziemy mogli panią wypuścić. Myślę, że nawet w przyszłym tygodniu.

- Naprawdę? A mi jest z wami tu tak dobrze. Jesteś taka dla mnie kochana. Cieszę się, że istnieją jeszcze tacy lekarze, dla których liczy się pacjent. Solidna opieka i miła pani doktor.

- Niech mi pani tak nie mówi, bo się zarumienię. A co gorsza, wzruszę. Ostatnio jakaś wrażliwa jestem.

- To bardzo dobrze moje dziecko. Wrażliwość jest oznaką szczerości. Tylko tacy ludzie będą w pełni szczęśliwi. Nie powinno się ukrywać uczuć, choć inni często będą próbować to wykorzystać. Nie daj się takim.

- Kurczę, dobrze pani mówi dzisiaj. Cieszę się, że tu wpadłam na małą kontrolę. Zapamiętam sobie te pani słowa i będę silną babką z uczuciami.

- Już jesteś silna. Niezła z ciebie pani doktor.

- A dziękuję. – w tym momencie odezwał się jej pejdżer. – Wzywają mnie, więc muszę niestety uciekać. Miłej nocy pani Ward.- pomachała na pożegnanie i zjechała szybko windą na izbę przyjęć. Staruszka poprawiła jej humor, choć zrobiła tak naprawdę niewiele. Na ustach brunetki zagościł szeroki uśmiech, który towarzyszył jej aż do wejścia do kolejnej sali szpitalnej.

Wtedy od razu zniknął. Panował tam ogromy chaos, a większość personelu włącznie z ratownikami medycznymi zebrała się dookoła jednego łóżka. Od razu tam podeszła.

- Co tu się dzieje?- zapytała będąc przerażona widokiem pacjentki.

- Dziewczyna, lat dwadzieścia. Przywieziona z wypadku samochodowego. Auto wpadło pod tira, przez co zmiażdżyło jej nogi. Rozległy obrzęk całego ciała, wstrząs mózgu, możliwie krwotoki wewnętrzne. Pobraliśmy już krew, zleciliśmy podstawowe badania. – streścił Kingsley, po czy spojrzał na Florence z niepewnością. - Jesteś ortopedą. To młoda dziewczyna, a obawiam się, że zostanie kaleką, bo nogi wyglądają fatalnie.- tłumaczył, gdy brunetka wykonywała rutynowe badania.

- Dobra. Szybko trzeba zrobić tomograf i rezonans. Zaraz po tym potrzebuje EKG serca, bo muszę wiedzieć w jakim stanie jest jej organizm. Za ile będą pierwsze badania? Potrzebuję ich jak najszybciej, na cito.

- Robimy wszystko co się da.

- W takim razie czekam na wyniki.

Gdy tylko na stole w gabinecie zaczęły się pojawiać kartki i zdjęcia z prześwietleń, Florence rozpoczęła burzliwą naradę z innymi lekarzami, obecnymi na dyżurze. Była jedynym ortopedą w tym momencie, a operacja była bardzo ryzykowna. Szanse tej dziewczyny na powrót do sprawności były minimalne, jednak jeżeli istniał jakiś sposób, to trzeba było go maksymalnie wykorzystać.

- Czy powiadomiliście już rodzinę i mamy zgodę na leczenie?

- Matka dziewczyny ma się pojawić lada moment.

- Przygotujcie wszystko do operacji. Mam pewien pomysł, jak możemy uratować te nogi. Krwotoków wewnętrznych wyniki nie pokazały, jednak od siły zderzenia mogą się takie pojawić w trakcie zabiegu. Bob będziesz mi asystował. Proszę przygotować pacjentkę do zabiegu.

Wszyscy oczekiwali w ogromnym napięciu, Przed salą operacyjną zgromadziła się pokaźna liczba bliskich pacjentki. Pielęgniarki co chwilę tam wchodziły, jednak nikt nic nie chciał powiedzieć. Operacja trwała już kilka godzin. Florence była skupiona. Każdy jej ruch miał ogromne znaczenie, a jej ręka nie mogła nawet drgnąć. Liczyło się tylko dobro pacjentki.

- Tętno nam spada. Musicie kończyć powoli- odezwał się anestezjolog.

- Potrzebuję jeszcze kilku minut. Cholera, wycieka mi tu jakaś krew. Nie podoba mi się to. Odessij mi ją. – nagle coś zaczęło dziać się nie tak jak powinno.

- Tętno gwałtownie spada.

- Cholera już prawie miałam. Pojawił się krwotok. Musimy go zlikwidować i zaczniemy od nowa. Już dużo nie zostało. Musimy zaryzykować.

- Dobra, ty tu decydujesz. Musimy to zrobić.

- Jeżeli tętno spadnie poniżej pięćdziesięciu, będziemy musieli przerwać.- zadecydowała.

Po kolejnych trzech godzinach operacja się zakończyła. Florence czuła, że opada z sił. Zabieg trwał ponad czternaście godzin. 

Miłej niedzieli! Ja wracam do zdalnych.

M.S


FlorenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz