- Szefie, mam wszystkie nagrania z monitoringu z klubu i okolic. - Do gabinetu wszedł jeden z jego pracowników, trzymając w ręce czarnego pendrive'a.
- Pokaż mi je. - Gabriel wskazał na swojego laptopa, odpalając papierosa.
W czasie, gdy Greg włączał filmiki z kamer, brunet mocno zaciągnął się używką, czując jak tytoń zaczyna krążyć w jego płucach i dawać mu ukojenie. Powoli wypuścił dym, tworząc mgliste kłębki. Czynność powtórzył kilkakrotnie, chcąc się zrelaksować i choć delikatnie zająć sobie czas. Sytuacja w klubie nie dawała mu spokoju. Pomimo bycia prawdziwym potworem, z którym większość ludzi nie chciała mieć do czynienia, wobec tej małej brunetki czuł wdzięczność. Uratowała jego małą siostrę, która była dla niego najważniejsza. Dodatkowo stale czuł wyrzuty sumienia, że nie był w stanie uchronić jej przed cierpieniem, że nie zapobiegł wypadkowi. Wiedział jednak, że każdy winny poniesie konsekwencje i nie spocznie,póki w piachu nie skończą wszyscy wrogowie. Determinacja krążyła w jego krwi, a mroczna zemsta stale była w jego głowie.
- Na filmiku widzimy dokładnie moment podania pigułki. Dziewczyna dosłownie na moment się odwróciła,a w tym czasie barman dodał ją do drinka. Zaraz potem...- w tym momencie lekko przyspieszył nagranie i nagle zatrzymał- widać, jak daje znak ludziom Kołczanowa, że robota wykonana. Jednak nie wiemy w jaki sposób dziewczyna się zgubiła i weszła do alejki, w której byliśmy. Coś musiało ich rozkojarzyć. Widać, że w klubie zrobiło się jakieś zamieszanie. Wygląda na bójkę.
- Co za kupa gówna. A chwile wcześniej wyjaśniłem mu co się z nim stanie, gdy zacznie robić interesy na moim terenie. Zbierz kilku chłopaków. Na początek, chcę mieć tego barmana u siebie. - od razu wydał polecenie , czując jak w jego żyłach zaczyna buzować adrenalina i ogromna wściekłość. Już wiedział, że trzeba podjąć działania, aby raz na zawsze pozbyć się Kołczanowa z jego terenów.
- Robi się szefie.
- Zobaczymy co nam wyśpiewa, a potem zajmiemy się resztą. Powoli od nitki do kłębka zniszczymy ten cały jego burdel.
***
W poniedziałkowy poranek Florence czuła się już lepiej, a wydarzenia z ostatniej imprezy powoli odchodziły w niepamięć. Starała się skupić na pacjentach, a dziś przypadła jej kolej na izbę przyjęć. Praktycznie każdy lekarz traktował to jak największą karę, w tym także Florence. W czasie tak ostrej zimy, najwięcej było ludzi z odmrożeniami i złamaniami, a także tych, którzy w czasie nocy zamarzli napici w jakiś parkach lub pustostanach. Nie było co się oszukiwać także, iż w związku z nadchodzącymi świętami wiele osób próbowało wcisnąć swoich bliskich, najczęściej osoby starsze, do szpitala, aby móc w spokoju je spędzić. Tego najbardziej nienawidziła w tym czasie. Tej obojętności na ludzkie uczucia i za każdym razem krajało jej się serce, widząc ten ból w oczach ludzi starszych, zdanych na łaskę innych.
Wyszła na chwilę z sali, aby kupić sobie kawę, ponieważ czuła jak powoli staje się senna, a przed nią było jeszcze dużo pracy.
- Jest i nasza imprezowiczka!- usłyszała, będąc już prawie przy automacie. Szybko odwróciła się w stronę uśmiechniętego Kevina. Stwierdziła, że nie będzie już mieszać informacji i utrzyma wersję, iż zniknęła z jakimś facetem tamtej nocy, co w ogóle nie było w jej stylu. - Jak było?- poruszał zabawnie brwiami.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. - wzruszyła ramionami. Gdyby tylko on wiedział, co się stało...
- Mam nawet pewne przypuszczenia z kim mogłaś zniknąć, wiesz? -Natychmiast zrobiła niezrozumiałą minę i poczuła jak robi jej się gorąco.- Oj już nie bądź taka tajemnicza. Widziałem w klubie tego przystojniaka ze szpitala. No wiesz, brata tej twojej pacjentki. Nie dziwię się, sam bym go schrupał. Takie ciacho. I jeszcze jest taki tajemniczy.
CZYTASZ
Florence
RomanceGabriel z języka hebrajskiego oznacza „męża bożego". Według islamu to Gabriel podyktował Koran prorokowi Mahometowi. Imię to oznacza świętość, niewinność i dobro. Gabriel Martin był jednak tego największym przeciwieństwem