Z mojego pięknego snu, wyrwał mnie odgłos tego klasycznego dźwięku budzika z iphona, strasznie kaleczył moje uszy ale jak zawsze zapominałam go zmienić. Przeklęłam w myślach na wszystkie możliwe sposoby, musiałam wstać o szóstej bo na ósmą miałam do szkoły, właśnie do szkoły gdzie nikogo nie znam. Przetarłam swoje jeszcze zaspane oczy i sięgnęłam po telefon, z którego przed chwilą dzwonił budzik. Nie wstałam od razu, postanowiłam poprzeglądać instagrama. Po jakiś dziesięciu minutach wstałam rozciągając wszystkie kończyny swojego ciała, udałam się do łazienki żeby wziąć szybki prysznic. Z mokrymi włosami podeszłam do jeszcze nie rozpakowanych walizek, miałam to zrobić w niedziele ale cały dzień poświęciłam na obejrzeniu Euphori. Zdecydowałam się na czarne rurki z wysokim stanem i biały sweterek. Wymodelowałam swoje długie brązowe włosy, uwielbiałam to że nie musiałam ich prostować, starałam się o nie dbać. Zrobiłam codzienny makijaż i poszłam na dół zjeść śniadanie bo została mi jakaś godzina do rozpoczęcia się pierwszej lekcji. Cieszyłam się, że razem z Lucasem będziemy chodzić do tej samej szkoły, szkoda że nie do klasy, dawaj by mi otuchy, mimo że się kłócimy to nadal się wspieramy jesteśmy przecież z jednej krwi. On sam ma tremę przed zaczęciem od nowa, ale tego nie pokazuje. Czasami mu zazdrościłam, że został mu nie cały rok liceum, ja za to będę musiała się jeszcze męczyć przez najbliższe dwa lata.
Pierwszy dzień w nowej szkole jest zawsze najgorszy, bałam się że nikt mnie nie polubi chociaż umiem się wpasować w otoczenie i nie jestem cichą myszką, lubię poznawać nowe osoby chociaż bardzo mi zależy na opinii innych. Skręcało mi się w żołądku na samą myśl tego, że będę siedziała w ławce bez mojej rudowłosej przyjaciółki która została w Orleanie, nie mam pojęcia jak to będzie wyglądało. Muszę zacząć od nowa, jedna połowa mnie zawsze będzie Nowym Orleanem ale mam też drugą czystą dla Vegas którą muszę zapełnić. Oczywiście że zawsze będę wracała do wspomnień i miło je wspominała, ale musimy się przenieść do rzeczywistości, trzeba żyć dalej.
- Została nam jeszcze prawie godzina - wzdrygnęłam się gdy usłyszałam głos Luka, nie widziałam go nigdzie jak schodziłam, dopiero później zobaczyłam jak siedzi przy wyspie na jednym ze stołków. Oczywiście ubrany był w te swoje dresy z adidasa których miał cały zapas, i białą bluzę - co ty tak wcześnie wstałaś, aż dziwne
- Chyba zamieniam się w ciebie - na pewno nie, nigdy więcej nie wstanę trzy godziny przed szkołą
- Coś ci nie wierzę, jesteś zbyt leniwa - zaśmiał się, a ja na jego wypowiedź przewróciłam oczami
- Gdzie mama? - zapytałam, bo nie chciało mi się ciągnąć rozmowy o tym jaka to ja jestem leniwa
- Wyszła z Brunem zaraz wróci - skinęłam głową na znak, że rozumiem i udałam się do kuchni zrobić moje ulubione płatki z mlekiem
Z trudem zjadłam śniadanie, bo mój żołądek odmawiał posłuszeństwa, byłam w zbyt dużym stresie. Musiałam coś zjeść, żebym później w szkole nie była jakoś mocno głodna, w budynku pełnym ludzi na pewno nie tknę jedzenia nie ma szans. Wiem, że kiedyś muszę pokonać tą barierę ale jeszcze nie teraz.
- Dobra zbieraj się, musimy jechać klusko - o boże jak ja nie nawidziłam jak tak do mnie mówił, spiorunowałam go moim wzrokiem typowej suki na co pokazał swoje równe białe zęby w idealnym uśmiechu narcyza
- Ale ty jesteś idiotą - akurat wtedy musiała wejść nasza rodzicielka
- Znowu się kłócicie - popatrzała na nas jak na takie typowe osoby bez mózgu - nie jedziecie jeszcze?
- Właśnie kierowaliśmy się do wyjścia - powiedział brunet
- Oh dobrze, chcecie kopniaka na szczęście? - zaśmiała się kobieta