7926 słów
Na końcu ważna informacja.
Wróciłam ze szkoły w słoneczny czwartek. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Ptaki ćwierkały, ciepłe powietrze opatulało moje rozgrzane policzki. Mogłabym powiedzieć, że zapanował spokój. Ale nie w moim przypadku.
Jedyną rzeczą, która pozostaje taka sama przez cały dzień, jest to, że Twoje myślenie decyduje o tym, jak się czujesz. W przypadku braku tej świadomości królestwo myśli przejmuje wszystko.
Od poniedziałku chodziłam zestresowana, a bóle głowy nie ustępowały. Byłam całkowicie rozkojarzona, ale musiałam udawać że wszystko jest dobrze. Nie chciałam, aby ktoś się pytał czy coś się stało. To było zbędne. Po szkole odwiedzałam supermarket, aby kupić jakiś posiłek, który nie trzeba przyrządzać. A potem moim kierunkiem od razu były schody, które prowadziły do mojego pokoju. W którym ciemne rolety spuszczone były do samego dołu. Mój pokój był jak sam mrok. Mrok który sama pochłonęłam. Kiedy wchodził mój brat, jak z armaty podchodził do okna odsłaniając roletę, a w pomieszczeniu robiło się jasno. Ale tylko kiedy wychodził, znów panował mrok.
To przez ten cholerny niedzielny wieczór, mam natłok myśli. Kiedy wyszedł wściekły. Nie odzywał się, ja sama się nie odezwałam, chociaż powinnam. Nie widziałam go przez trzy dni. Jeszcze tamtego wieczoru dzwoniłam do niego dwa razy, ale na nic bo zrzucał moje połączenia, więc odpuściłam. To po części przeze mnie wyszedł taki wściekły. To ja ją sprowokowałam, dostając liścia. Może gdybym powiedziała to brunetowi to nie był by taki wściekły i dlaczego taki był? Przecież to nic takiego, nie powinien tak się zachowywać, nie jestem dla niego kimś ważnym. Chyba, że to moje wyobrażenie, a chłopak odbiera to inaczej. Może tylko ja utwierdzam się w przekonaniu, że nic dla siebie nie znaczymy. Znamy się zaledwie parę tygodni i nie sądzę, żebym była kimś ważnym dla Nicka.
Trzy dni mi wystarczą, nie mogłam siedzieć w tym depresyjnym pokoju. Wróciłam ze szkoły, gdzie już od samego rana miałam dość. Mimo, że pierwszy był angielski to nie było Noah, i musiałam siedzieć sama. Przejrzałam się w lusterku od toaletki i nawet nie poprawiłam makijażu ze szkoły bo się jeszcze ładnie trzymał. Zeszłam na dół, a moim oczom ukazał się Luka. Ubrany w dresy z adidasa i czerwoną bluzę. Siedział na narożniku, a na dużej plazmie leciała godzilla. Zatrzymał film, a swój wzrok umieścił w mojej osobie. Skrzyżowałam z nim spojrzenie, na co się uśmiechnął, a ja go tym nie obdarowałam. Stałam krzyżując z nim spojrzenie, mój wyraz twarzy wyrażał posąg.
- Co ty taka nie w humorze od paru dni. Coś się stało? - zapytał zmartwiony
- Wszystko okej. - skłamałam i wymusiłam blady uśmiech - Idę do kawiarni, chcesz coś?
- Nie. - chwilę się zastanawiał, a jego uśmiech znikł - Zanim pójdziesz masz mi powiedzieć co jest.
- Jestem po prostu zmęczona. - z tym miałam trochę racji, bo byłam zmęczona. Moje myśli nie dawały mi spokoju, a skutki były takie że mało spałam
- Jestem twoim starszym bratem i wiem kiedy kłamiesz. Więc teraz siadaj i nie protestuj. - powiedział na jednym wdechu. Wiedziałam, że mi nie odpuści. Zmusiłam swoje nogi do przemieszczenia się koło narożnika.
Słuchał mnie uważnie i ani razu nie przerwał. Powiedziałam mu wszystko, poczynając od pierwszej imprezy, do niedzielnego wieczoru. Może ominęłam parę nie istotnych szczegółów. Ominęłam też spotkanie z Liz w klubie nocnym, i naszą rozmowę. Nie chciałam mu o tym mówić, dziewczyna sama mnie poprosiła abym nie mówiła. A ja szanuje jej wybór i nie mam zamiaru ujawniać tego co mi powiedziała. Sama musi jemu powiedzieć, jak zarabia pieniądze, aby pomóc mamie. Strasznie mi jej szkoda, chciałabym jej pomóc, ale nie mam pojęcia jak.