Alkohol to taki wyjątkowy środek, przy którego pomocy szybko można doprowadzić stan naszego ciała do stanu zgodnego z aktualnym stanem naszego myślenia.
Byłam wstawiona, bardzo wstawiona tamtego wieczoru. Nie pamiętam zbyt wiele ale wspomnienia dopiero do mnie wracały nad ranem, i to nie były dobre wspomnienia. Bolała mnie głowa, a moje oczy były bardzo przekrwione, dziwie się że żyłki jeszcze nie zostały przerwane. Światło działało na mnie strasznie źle, próbowałam otworzyć swoje powieki, jedynie widziałam przebłyski że znajdowałam się w jakimś jasnym pomieszczeniu. Nie czułam na sobie swoich jeansów i topu, za to wygodną i przyjemną piżamę. Do mojego wrażliwego ucha, które wtedy krwawiło z bólu wyrwał mnie głos blondynki, u której właśnie byłam.
- Jak się czujesz? - zapytała tym swoim miłym głosem
- Boli mnie głowa - rzuciłam, chciałam spać - możesz zasłonić rolety?
- Jasne - słyszałam tylko jej szybkie kroki, które zmierzały w stronę okna - przyniosłam ci tabletki przeciwbólowe
Zajęczałam bo to znaczyło, że będę musiała unieść się do siadu. Czułam jak dziewczyna siada koło mnie na materacu. Podała mi tabletki i szklankę z wodą. Czułam się okropnie, może te tabletki jakoś pomogą wyciszyć ból który siedział we mnie. Na tej imprezie wypiłam więcej alkoholu, niż wtedy z moimi przyjaciółmi. Tym razem poszłam po całości, mieszając wódkę z inną trującą cieczą.
Niebieskooka dała mi jeszcze pospać, obudziłam się a w pokoju było ciemno, co znaczyło że jest wieczór. Wstałam powoli i zapaliłam małą lampkę która stała na brązowej komodzie na przeciwko łóżka, wtedy mogłam przyjrzeć się temu jasnemu pomieszczeniu, był mały ale pomieścił dużą rozkładaną szafę. Wydaje mi się, że to pokój gościnny. Znacznie lepiej się czułam, może te tabletki tak podziałały, nie miałam mroczków przed oczami, ale za to głowa dawała oznaki bólu może nie jak wcześniej, ale nadal bolała. Postanowiłam, że pójdę coś zjeść bo umieram z głodu. Trochę tak głupio krzątać się po czyjejś kuchni, ale jak nie zjem to umrę. Jeśli będzie tam dziewczyna, to muszę się przełamać, nie mogę nic nie jeść. To przecież Amy, moja przyjaciółka - czyż nie? Chyba mogłam ją tak nazwać, pozwoliła mi u siebie nocować po imprezie, zajęła się mną. Przeszłam przez drewnianą płytę, i od razu rzuciła mi się otwarta przestrzeń, układ był taki sam jak w naszym domu. Chyba wszystkie domy na tej ulicy mają takie same układy. Na ciemno zielonym narożniku siedziała blondynka, głowę miała opartą o swoje kolana, oglądała coś. Nie zauważyła jak wychodzę, wzdrygnęła się dopiero wtedy gdy zaczęłam coś mówić.
- Hej wstałam - powiedziałam na co dziewczyna się odwróciła i złapałyśmy kontakt wzrokowy - mogłabym zrobić sobie coś do jedzenia?
- Zrobiłam wcześniej rosół jak spałaś, możesz sobie przygrzać jeśli chcesz - powiedziała nadal patrząc się w moje brązowe tęczówki - poczujesz się po nim lepiej - uśmiechnęła się miło, a ja skinęłam że rozumiem i podeszłam do blatu kuchennego na którym znajdował się garnek z rosołem, który podgrzałam
Usiadłam przy stole z moim talerzem w którym była zupa, zaraz po mnie dziewczyna zrobiła to samo. Chyba też nic nie jadła bo nie wyglądała najlepiej. Odwróciłam wzrok po czym nasze spojrzenie się skrzyżowało, wiedziałam że chciała coś powiedzieć.
- Jeśli chcesz mogę zjeść w pokoju
- Nie, zostań. Muszę w końcu zacząć od małych kroczków, a pierwszym jesteś ty - widziałam w jej oczach podziw - muszę zacząć przy tobie jeść, mam nadzieję że w wakacje będziemy urządzać pikniki, a wtedy jedzenia będziemy mieć pod dostatkiem