2. ˢᵗᵘᵇᵇᵒʳⁿ

967 81 212
                                    


Yeonjun stał przed lustrem w swoim pokoju, co chwile zmieniając koszule. Chociaż wybór zwykłych czarnych jeansów okazał się niezwykle łatwy, tak z górną częścią garderoby był większy problem. 

Czuł się jakby wieczność nie widział się ze swoimi przyjaciółmi, chociaż minął zaledwie tydzień. Dlatego wciąż chciał wyglądać nieziemsko, chociaż nie było tam żadnej osoby na której chciał wywrzeć dobre wrażenie. Po prostu wszystko robił dla siebie, a przynamniej, tak mu się zdawało.

W końcu po wyborze białej koszulki i szybkim założeniu katany, zbiegł na dół, gotowy do wyjścia.

— Yeonjun, gdzie idziesz? — Zza progu kuchni, wychyliła się kobieta w średnim wieku, wpatrując się oczekująco w swojego syna. 

— Boże, jestem dorosły. Dlaczego wciąż mnie kontrolujesz? — Przewrócił oczami, nawet nie patrząc na matkę.

— Bo wciąż mieszkasz pod moim dachem... Eh, po prostu nie wracaj zbyt późno. Niedługo sesja, powinieneś się przyłożyć... Kocham Cię synku — Uśmiechnęła się szeroko, oczekująco wpatrując się w syna. 

Jednak Yeonjun postanowił nic jej nie odpowiedzieć. Cisza była dla niego prostsza. Po prostu wyszedł z domu, zostawiając za sobą zmartwioną kobietę. W jej oczach syn przestał być wesołym dzieciakiem, zmienił się, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Może wciąż do niej nie docierało, że dzieci tak szybko dorastają.  

 Nie myśląc więcej, wróciła do swoich obowiązków. Podczas gdy chłopak kierował się do swojego  przyjaciela. 

Yeonjun po drodze zdążył jeszcze wypalić ostatniego papierosa ze swojej ulubionej mentolowej paczki. Jedna z wielu używek, o której jego matka nie wiedziała. A przynajmniej nie musiała mieć o tym świadomości. W końcu Yeonjun był już dorosłym mężczyzną, który wciąż wolał ukrywać się ze wszystkim przed swoją matką. Jego dojrzałość przemawiała za tym, by nie zawieźć zbytnio tej kobiety i starał się tego trzymać.

Po dłużącej się jeździe autobusem, dotarł w końcu pod niewielki domek. Chociaż to miejsce przypominało bardziej spelunę, niż miejsce zamieszkania, to nie zawahał się wejść do środka. Za dobrze znał to miejsce i ludzi tu przebywających.

Kiedy przekroczył próg drzwi, jego nozdrza zaatakował odór alkoholu połączonego z papierosami. Nie przeszkadzało mu to ani trochę. W końcu zapach studenckich imprez, był czymś do czego już przywykł..

— Jun! — Chłopak, którego znał tylko z widzenia, od razu na przywitanie, uwiesił się na jego ramieniu. Nie dał mu nawet dojść do słowa, kiedy zaczął opowiadać jakąś niezrozumiałą anegdotkę ze swojego życia, prowadząc go do salony. 

Zamilkł, czując kłębiącą się w nim irytacje, spowodowaną obecnością nieznajomego. Jego historyjki były czymś, czego nie dało się znieść na trzeźwo.

—  Gyu, Lix — Momentalnie wyswobadza się z uścisku nieznajomego, kierując się na kanapę, gdzie siedzą jego znajomi. Nie idzie tam jednak sam.

Momentalnie się wyswobodził z uścisku, kiedy usłyszał znajomy głos. Szybko skierował się na kanapę, z nadzieją na pozbycie się tamtej osoby. Jednak jego chęci sczezły równie szybko jak się narodziły. 

— Oi, Yeonjun, San — Piegowaty chłopak uśmiechnął się do nich, gdy dwójka przyjaciół usiadła naprzeciwko niego. Tym samym Yeonjun od razu podłapał imię swojego nieznośnego towarzysza. — Chcecie spróbować nowej samoróbki Chana? Daje niezłego kopa,serio!

San bez zastanowienia wyciągnął dłoń przed siebie, chcąc spróbować tego nieziemskiego eliksiru. Najwidoczniej należał do tego typu ludzi, że jeśli chodziło o alkohol, to nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. 

𝐌y 𝐬a𝐟e 𝐡o𝐦e || YeonbinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz